[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.26 listopadZaczyna mi tu być jako tako.Najlepszym jest to, że pracy nie brak, a przy tym duszę mojąbawi ta mnogość ludzi i rozmaitość nieznanych dotąd postaci, dając nad wyraz ożywione wi-dowisko.Poznałem hrabiego C.i z każdym dniem czuję dlań większy szacunek.Posiadaumysł, ogarniający szerokie kręgi i głęboki, a prze to właśnie wolny od oschłości, żeuwzględnia wszystko.W zachowaniu jego przebija zdolność odczuwania przyjazni i miłości.Powziął dla mnie życzliwość, pod czas załatwiania pewnej sprawy urzędowej, gdy zauważyłod pierwszych zaraz słów, że się rozumiemy i że może mówić do mnie, jak nie do każdego.Nie mogę.się nacieszyć jego życzliwym postępowaniem ze mną.Nie ma chyba większejistotniejszej radości, jak gdy otwiera się przed nami prawdziwie wielka dusza.41Pomiędzy ostatnim listem części pierwszej a drugim upływa około sześciu tygodni.W tym czasieodbył Werter podróż do stolicy, odwiedził ministra i wstąpił do służby dyplomatycznej.O wszystkich tych prze-życiach niczego się nie dowiadujeny.42Werter i jego służący.3424 grudniaMam mnóstwo przykrości do zniesienia od mego konsula, jak to zresztą przewidywałem.Jest to pedantyczny cymbał, jakich mało na świecie, powolny i drobiazgowy Jak stara ku-moszka.Nigdy nie jest zadowolony z siebie, przeto niczym go zadowolić nie sposób.Pracujęchętnie i łatwo, i nie cierpię poprawek.On zaś ma pasję zwracać mi dany elaborat i powiadazawsze: - Dobrze pan napisał, a przejrzyj pan to jeszcze raz, zawsze można znalezć odpo-wiedniejsze wyrażenia czy jaśniejszy zwrot! - Diabli mnie biorą nieraz.Nie ścierpi, by brakłojednego choćby - i - jednego spójnika, a wrogiem śmiertelnym jest wszelkich dowolności wszyku zdania, jakie mi się często nasuwają pod pióro.Nie rozumie po prostu obrazu, nie od-rzępolonego wedle szacownych, prastarych zasad melodii, obowiązujących katarynkę.Okropna to rzecz mieć z takim człowiekiem do czynienia.Nagrodą jedyną jest mi zaufanie hrabiego C.Niedawno wyznał mi otwarcie, że jest bar-dzo niezadowolony z guzdralstwa i drobiazgowości mego konsula.- Ludzie - powiedział -mają upodobanie w utrudnianiu sobie samym i innym wszystkiego.Ale trzeba się z tym po-godzić, podobnie, jak musi pogodzić się z istnieniem góry wędrowiec.Gdyby jej nie było,oczywiście, droga byłaby wówczas krótsza i łatwiejsza, ale ponieważ góra istnieje, przetotrzeba się na nią wspinać!.Mój szef domyśla się naturalnie, że hrabia woli mnie od niego, to go złości a skutkiem tegokorzysta z każdej sposobności, by obmawiać hrabiego przede mną Ja, naturalnie, staję po jegostronie, a to sprawę jeszcze bardziej pogarsza.Wczoraj wyprowadził mnie z równowagi, gdyżprzy okazji i mnie też przypiął łatkę.Hrabia - powiedział - interesuje się całym światem i dotego jest jedyny, praca mu idzie jak z płatka i ma łatwość pióra, ale brak mu gruntownej wie-dzy, co jest zresztą wadą wszystkich dyletantów literatury i sztuki.- Zrobił przy tym minę,jakby pytał: - Czyś się dorozumiał, że to do ciebie pite? - Ale nie odniosło to żadnego skut-ku, gdyż pogardzam ludzmi, mogącymi tak myśleć i w ten sposób postępować., Stawiłem muczoło i dyskutowałem z pewnym uniesieniem.Powiedziałem, że człowiek taki jak hrabia,budzić musi szacunek, tak ze względu na swój charakter, jak też i wiedzę.- Nie znam - po-wiedziałem - nikogo, komu by się powiodło rozszerzyć zakres swych wiadomości na takrozliczne przedmioty, nie zatracając jednocześnie zainteresowania dla pospolitych spraw bie-żącego życia.- Było to dla jasnego rozumu bajką o żelaznym wilku, przeto oddaliłem się, niechcąc dalszą gadaniną jego burzyć sobie żółci.Wyście winni temu wszyscy, namówiliście mnie bowiem do podjęcia owego jarzma roz-wodząc się szeroko o potrzebie rozpoczęcia czynnego życia.Czynne życie? Zaprawdę, jeśliczłowiek, sadzący ziemniaki i wożący na sprzedaż do miasta zboże, nie wiedzie czynniejsze-go życia ode mnie, to zgodzę się jeszcze przez dziesięć lat wykonywać tę pracę galernika,przykuty łańcuchem, na który mnie wzięła owa bajka o czynnym życiu.Poza tym cóż za błyszcząca nędza, jakaż nuda panuje pośród owych miernot, zebranych tupospołu.A jakaż wre pomiędzy nimi walka o pierwszeństwo, jakże czyhają zawzięcie, bybodaj krokiem uprzedzić drugiego, jakież nędzne, jak poziome, zgoła nie osłonione niczymnamiętnostki wypełniają ich dusze? Jako przykład podaję pewną kobietę.Rozpowiada onakażdemu szeroko o swym szlachectwie i swych posiadłościach, tak że ktoś obcy musiałby jąwziąć za głupią gęś, zarozumiałą do niemożliwości ze swego pochodzenia oraz sławy swegokraju i swych przodków.Tymczasem jest o wiele gorzej, gdyż owa osoba pochodzi z tychstron i jest córką biednego gryzipiórka.Nie mogę pojąć, by ludzie mieli tak mało zastanowie-nia i świadomości, że poniżają się sami i hańbią.Przekonuję się, mój drogi, z dniem każdym dowodniej, że nie należy sądzić innych podługsiebie, ale ponieważ mam tak dużo do czynienia z samym sobą i własnym, nieokiełznanymsercem, przeto najchętniej pozwalam każdemu kroczyć własną ścieżką, byleby mi inni nieprzeszkadzali czynić, co mi się podoba.35Najbardziej drażnią mnie fatalne zapatrywania na mieszczaństwo i różnice stanowe.Zdajęsobie równie dobrze, jak każdy inny, sprawę z tego, że różnice dzielące poszczególne stany sąpotrzebne, oraz ile mnie samemu przysparzają korzyści.Ale niechże nie stają mi na drodzetam właśnie, gdzie mogę zażyć jeszcze bodaj trochę radości, bodaj odrobiny szczęścia naświecie.Poznałem się niedawno na przechadzce z niejaką panną B.Jest to miła osoba, którazdołała zachować dużo prostoty wśród całego tego sztywnego otoczenia.Rozmawialiśmybardzo przyjemnie, a przy pożegnaniu poprosiłem, by mi pozwoliła się odwiedzić.Zgodziłasię na to tak ochotnie, że ledwo mogłem się doczekać sposobnej chwili, by pójść do niej.Niepochodzi z tych okolic, a mieszka razem z ciotką.Ta ciocia nie spodobała mi się od razu.Za-chowałem się jednak wobec niej bardzo uprzejmie, mówiąc, zwracałem się przeważnie doniej i w ciągu pół godziny dowiedziałem się pewnych szczegółów, a mianowicie, że jak mi topózniej potwierdziła siostrzenica.czcigodna dama cierpi na starość niedostatek, niczego nieposiada: ani majątku, ani inteligencji, całą jej ostoją jest długi szereg przodków oraz stan,wśród którego murów zabarykadowała się, poprzestając na tej rozkoszy, by z wyżyn swoichspoglądać z pogardą na marny tłum mieszczuchów.Podobno była piękną w młodości, przeba-raszkowała życie, zrazu dręczyła różnych biednych młodzieńców, zaś w wieku dojrzalszymugięła się pod jarzmo małżeńskie pewnego starszego oficera, z którym za tę cenę i znośneutrzymanie przeżyła czas jesieni życia, a potem go pogrzebała i na starość została samotną.Nie miano by dla niej teraz żadnych względów, gdyby nie siostrzenica, posiadająca sympatięwszystkich.8 stycznia 1772Straszni to zaiste ludzie, wkładający całą duszę w ceremoniał i wysilający się całymi lata-mi na to, by posunąć się o jedno bodaj miejsce wyżej przy stole.Nie brak im wcale innegozajęcia, przeciwnie, mnóstwo rzeczy zalega właśnie dlatego, że drobnostkowe utarczki niepozwalają im jąć się spraw ważnych.W zeszłym tygodniu przez głupi zatarg w sprawie jazdysankami43, cała przyjemność poszła na marne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]