[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niena­widzą każdej myśli, która Go przypomina, tak jak ludzie będący w kłopotach finansowych nie znoszą samego widoku książeczki bankowej.W tym stanie twój pacjent nie będzie opuszczał swych obowiązków religijnych, lecz niechęć do nich będzie stale wzrastała.Będzie o nich myślał tylko tyle, ile mu nakazuje przyzwoitość, by po ichspełnieniu jak najprędzej o nich zapomnieć.Kilka tygo­dni temu musiałeś go kusić do nierealności i nieuwagi w modlitwie.Teraz sam wyciągnie ku tobie ręce i nie­omal będzie żebrał, byś odciągnął go od właściwego celu i odrętwił serce.Będzie pragnął, by modlitwy jego były nierealne, albowiem niczego się tak nie obawia jak rze­czywistego zetknięcia się z Nieprzyjacielem.Jego celem będzie nie budzić robaka toczącego sumienie.Gdy ten stan rzeczy bardziej się ustali, stopniowo uwolnisz się od nużącego obowiązku dostarczania mu Przyjemności jako pokus.W miarę jak ten niepokój i niechęć stawienia mu czoła będą go coraz bardziej od­dalać od wszelkiego prawdziwego szczęścia i gdy przy­zwyczajenie sprawi, że uciechy płynące z próżności, pod­niecenia i płytkiej paplaniny staną się mniej przyjemne, a zarazem trudniej się będzie bez nich obejść (bo tak, na szczęście, czyni przyzwyczajenie z każdą przyjemnością) - przekonasz się, że byle co wystarczy, aby przyciągnąć jego rozproszoną uwagę.Nie będziesz już potrzebował dobrej książki, którą naprawdę lubi, by odciągnąć go od modlitwy, pracy lub snu; starczy kolumna ogłoszeń z wczorajszej gazety.Możesz sprawić, że będzie marno­trawił swój czas nie tylko na przyjemnych rozmowach z ludźmi, których lubi, lecz na rozmowach z tymi, którzy go nic nie obchodzą, i na tematy, które go nudzą.Możesz doprowadzić do tego, że długie godziny spędzać będzie bezczynnie.Możesz trzymać go do późnej nocy, tra­wiącego czas nie na hulance, lecz na wpatrywaniu się w wygasły ogień w zimnym pokoju.Można go będzie powstrzymać od wszelkiej zdrowej działalności poza do­mem, której sobie nie życzymy, nie dając mu w zamian nic; tak, że w końcu może kiedyś powiedzieć, jak to określił jeden z moich pacjentów, gdy się tu znalazł: "Te­raz widzę, że większą część swego życia spędziłem czyniąc ni to, co powinienem był czynić, ni to, co lubiłem".Chrześcijanie określają Nieprzyjaciela jako tego, "poza którym jest Nicość".A Nicość jest bardzo mocna: dość mocna, by wykraść najlepsze lata człowieka, które mijają niepostrzeżenie, spędzane nawet nie w upojeniu grze­chem, lecz na ponurym błąkaniu się myśli, nie wiadomo, gdzie, i nie wiadomo, w jakim celu; na zaspokajaniu za­ciekawień tak słabych, że człowiek tylko połowicznie zdaje sobie z nich sprawę; na bębnieniu palcami po stole i machaniu nogami; na wygwizdywaniu melodii, których nie lubi; na pogrążaniu się w ciemnym labiryncie marzeń, którym brak nawet zmysłowości i ambicji do uzyskania jakiegoś jej posmaku, lecz z których (gdy zo­staną raz wywołane jakimś przypadkowym skojarze­niem) stworzenie to, z powodu niemocy i zamroczenia, nie potrafi się otrząsnąć.Powiesz, że są to bardzo małe grzechy; niewątpliwie, tak jak wszyscy młodzi kusiciele, chciałbyś donosić o sen­sacyjnych wykroczeniach.Pamiętaj jednak, że jedyną rzeczą, która się liczy, jest to, w jakim stopniu odgrodzisz człowieka od Nieprzyjaciela.Nie ma znaczenia to, jak małe są przewinienia, pod warunkiem, że łącznym ich efektem będzie stopniowe odsuwanie człowieka od Światła i pogrążenie go w Nicość.Zabójstwo nie jest w ni­czym lepsze od kart, jeśli karty potrafią dokonać tego, o co nam chodzi.Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa - łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogo­wskazów.Twój kochający stryjKrętacz13.Mój drogi PiołunieWydaje mi się, że zużyłeś zbyt wiele atramentu, by donieść mi o całkiem prostej sprawie.Pozwoliłeś temu człowiekowi wymknąć ci się z rąk - oto cała historia.Sytuacja jest bardzo poważna i doprawdy nie widzę żadnych powodów, dla których miałbym cię osłaniać przed konsekwencjami twej nieudolności.Skru­cha i wznowienie tego, co tamta strona zowie "łaską", i to w skali, jaką opisujesz, jest dla nas druzgocącą porażką.Równa się drugiemu nawróceniu, i to dokonanemu pra­wdopodobnie na głębszym podłożu niż pierwsze.Ten duszący obłok, który uniemożliwił twój atak w czasie powrotu pacjenta ze spaceru do starego młyna, jest znanym zjawiskiem i ty powinieneś był o tym wiedzieć.Jest to najbardziej barbarzyński oręż Nieprzyjaciela, a występuje zazwyczaj wówczas, gdy dla pacjenta On sam jest bezpośrednio, w jakiś bliżej nieokreślony sposób obecny.Niektórzy ludzie są Nim stale otoczeni i skutkiem tego zupełnie dla nas niedostępni.A teraz o twych błędach.Przede wszystkim, jak wyni­ka z twej własnej relacji, pozwoliłeś pacjentowi czytać książkę, która mu się naprawdę podobała, dlatego że mu się podobała, a nie dlatego, aby potem swoimi uwagami o niej popisywać się przed swymi przyjaciółmi.Po wtóre, zgodziłeś się, by przeszedł się w dół do starego młyna na herbatę - spacer w okolicy, którą naprawdę lubi, a w dodatku spacer samotny.Innymi słowy, pozwoliłeś mu na dwie konkretne, pozytywne przyjem­ności.Czyż byłeś do tego stopnia ślepy, by nie widzieć w tym niebezpieczeństwa? Cechą charakterystyczną Cierpienia i Przyjemności jest ich oczywista realność, a zatem, jak długo trwają, są dla człowieka, który je przeżywa, probierzem rzeczywistości.Przeto próbując doprowadzić swego pacjenta do wiecznego potępienia metodą Romantyczną, czyniąc z niego coś w rodzaju Childe Harolda lub Wertera, pogrążonego w użalaniu się nad samym sobą z powodu urojonych cierpień, winieneś za wszelką cenę zachować go od jakiegokolwiek rzeczywistego cierpienia, ponieważ pięciominutowy prawdziwy ból zęba ukazałby mu oczywiście nonsens romantycznych strapień i zdemaskowałby całą twoją strategię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl