[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednym z tych obrazów była Arleigh.Zarys jej szczęki miał w sobiecoś, co bardzo mu się spodobało, więc co chwila zerkał na sąsiadkę.Laney zapiął rozporek i poszedł umyć ręce nad umywalką zrobioną z tego sa-mego czarnego tworzywa.Zauważył, że Rosjanin wciąż czesze włosy.Laney niewiedział, czy ten człowiek rzeczywiście jest Rosjaninem, ale tak nazwał go w my-ślach ze względu na czarne spodnie spadochroniarza w jasnobiałe łaty, z czarny-mi lampasami oraz wieczorową marynarkę z białej skóry.Zdecydowanie Rosja-nin lub inny przedstawiciel Kombinatu, komuch zmutowany na mafiosa.Czesałsię z głębokim skupieniem, przypominającym Laneyowi muchę, czyszczącą sięprzednimi łapkami.Był olbrzymi i miał wielką głowę lekko zwężoną na czubku.Pomimo uwagi, jaką poświęcał czesaniu się, mężczyzna nie miał wielu włosów,przynajmniej na czubku głowy, więc Laney pomyślał, że wszyscy ci faceci kwa-lifikują się do implantów.Rydell mówił mu, że w Tokio roi się od takich typów.Widział program dokumentalny, z którego wynikało, że są tak bezmyślnie i niepo-trzebnie brutalni, że nikt nie chce mieć z nimi nic wspólnego.Potem Rydell zacząłmu opowiadać o dwóch Rosjanach, gliniarzach z San Francisco, z którymi starłsię kiedyś, ale Laney musiał iść na spotkanie z Rice em Danielsem i specem odmakijażu, więc nigdy nie poznał zakończenia.Teraz sprawdził, czy resztki jedze-nia nie utkwiły mu między zębami.Kiedy wychodził, Rosjanin nadal się czesał.Laney zobaczył Yamazakiego, mrugającego i zagubionego. Jest tam powiedział do Japończyka. Co? Kibel. Kibel? Męski.Toaleta. Szukałem ciebie. No to mnie znalazłeś. Zauważyłem, że podczas kolacji omijałeś wzrokiem idoru. Racja. Podejrzewam, że zagęszczenie informacji jest tak ogromne, że pozwala naustalenie punktów węzłowych. Słusznie.Yamazaki kiwnął głową. Aha.Jednak nie w przypadku jednego z jej filmów, ani nawet koncertówna żywo. Dlaczego nie? Laney ruszył z powrotem do stołu. Szerokość pasma wyjaśnił Yamazaki. Wersja z dzisiejszego wieczorujest szerokopasmowa.145 Czy zapłacą nam za testowanie wersji beta? Możesz opisać naturę tych węzłów? Proszę. Mają postać wspomnień albo migawek z filmu.Ale coś, co powiedziałperkusista, każe mi przypuszczać, że widziałem tylko jej ostatni teledysk.Ktoś pchnął go w plecy i Laney poleciał na najbliższy stolik, tłukąc zasta-wę.Poczuł pękające pod nim talerze i przez ułamek sekundy gapił się na opięteszarym lateksem łono jakiejś kobiety, która wrzasnęła przerazliwie w tej samejchwili, gdy stolik runął na podłogę.Coś, prawdopodobnie jej kolano, mocno ude-rzyło Laneya w skroń.Zdołał uklęknąć, trzymając się za głowę, i nagle przypomniał sobie ekspery-ment naukowy, jaki przeprowadzali na zajęciach w Gainesville.Z napięcia po-wierzchniowego.Sypało się pieprz na wodę w szklance.Koniec igły przysuwałosię tuż nad cienką warstwę pieprzu.Ten, jak żywa istota, umykał przed igłą.Tosamo zdarzyło się tutaj dzwoniło mu w głowie tylko zamiast pieprzu byłtłum gości Western Worldu , a igła musiała być wycelowana w stolik Reza.Plecy opięte wieczorową marynarką z białej skóry.Nagle zobaczył, jakSherman unosi się na fali pierzchającego tłumu i leci na niego, ogromny i lek-ki, a potem zgasło światło.Tłum i tak wrzeszczał, ale mrok zmienił ten zbiorowy wrzask w przerażają-cy ryk.Laney zakrył rękami uszy, a raczej próbował to zrobić, gdyż ktoś wpadłna niego i przewrócił go na podłogę.Laney instynktownie zwinął się w kłębek,osłaniając rękami kark. Hej powiedział mu ktoś do ucha wstawaj.Stratują cię.Był to WillyJude. Ja dobrze widzę szepnął perkusista, chwytając go za rękę. W pod-czerwieni.Laney pozwolił, by perkusista podniósł go z podłogi. Co jest? Co się stało? Nie wiem, ale chodz.Będzie gorzej.Jakby w odpowiedzi, wśród oszalałego tłumu, rozległ się przerazliwy skowytbólu. Blackwell dopadł któregoś rzekł Willy Jude i Laney poczuł, że perkusi-sta chwyta go drugą ręką za pasek spodni.Potykając się, ruszył za Jude em.Ktośwpadł na niego i krzyknął coś po japońsku.Osłaniając twarz rękami, Laney szedłza perkusistą.Nagle znalezli się w jakimś spokojniejszym miejscu. Gdzie jesteśmy? szepnął Laney. Tędy. Coś uderzyło Laneya w piszczel. Stołek wyjaśnił WillyJude. Przepraszam.Pod podeszwami chrzęściło szkło.Auk zielonkawego światła, pochyła kur-sywa zawieszona w mroku.Jeszcze kilka kroków i zobaczył Grotę.Willy Judepuścił jego pasek.146 Już widzisz, prawda? Tę bioluminescencję? Tak odparł Laney. Dzięki. Moje okulary jej nie wychwytują.Podczerwień rejestruje ciepłotę ciał, alenie widzę schodów.Sprowadz mnie na dół.Jude wziął Laneya za rękę.Razem zaczęli schodzić po schodach.Obok zbiegłatrójka Japończyków w wieczorowych strojach, gubiąc na inkrustowanych stop-niach but na wysokim obcasie i znikając za zakrętem.Laney kopniakiem usunąłbut z drogi Jude a i poszli dalej.Kiedy minęli zakręt, natknęli się na Arleigh, trzymającą na ramieniu zielo-ną butelkę szampana.Kobieta miała w kąciku ust strużkę krwi, ciemniejszą odszminki.Na widok Laneya opuściła butelkę. Gdzie byłeś? zapytała. W toalecie odparł Laney. Ominęła cię zabawa. Co się stało? Niech to szlag mruknęła. Zostawiłam tam płaszcz. Chodzcie, chodzcie popędzał Willy Jude.Kolejne stopnie, następne podesty, pofalowane ściany Groty przeszły w gładkibeton.Mijali ich zbiegający na dół ludzie, grupkami i pojedynczo, pospieszniezbiegając po schodach.Laney pomasował sobie żebra w miejscu, gdzie uderzyłnimi o blat.Bolały go, ale jakimś cudem nie odniósł żadnych poważniejszychobrażeń. Wyglądali na chłopców z Kombinatu powiedziała Arleigh. Wielcyi paskudni faceci, nieprzyjemne towarzystwo.Nie wiem, czy chodziło im o Rezaczy o idoru.Myśleli, że mogą sobie tak po prostu wejść i zrobić swoje. Co zrobić? Nie wiem odparła. Kuwayama miał co najmniej tuzin swoich ochro-niarzy przy dwóch sąsiednich stolikach.A Blackwell pewnie codziennie przedpójściem do łóżka modli się o taką okazję.Sięgnął do kieszeni i zgasły światła. Zgasił je wyjaśnił Willy Jude. Jakimś pilotem.On lepiej widziw ciemności niż ja w tych okularach na podczerwień.Nie wiem, jak to robi, aletak jest. Jak się stamtąd wydostałaś? zapytał Laney. Miałam latarkę.W torebce. Laney-san.Obejrzał się i zobaczył Yamazakiego.Japończyk miał oderwany jeden rękawpłaszcza w zieloną kratę i tylko jedno szkło w okularach.Arleigh wyjęła z torebkitelefon i klnąc pod nosem, usiłowała zadzwonić.Yamazaki dogonił ich na na-stępnym podeście.Dalej schodzili we czwórkę, przy czym Laney nadal prowadziłmuzyka za rękę.147Kiedy dotarli na dół, nigdzie nie dostrzegli ponurych portierów WesternWorldu.Samotny policjant z plastikową osłoną przeciwdeszczową na czapce go-rączkowo mówił coś do mikrofonu wpiętego w klapę peleryny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]