[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.39 Poczułam zapach wynoszonej z windy pizzy, więc pobiegłam do przedpokoju, zdję-łam łańcuch, odsunęłam dwie zasuwy, otworzyłam drzwi i spojrzałam na Joe Morelle-go. Pizza dla pani  powiedział.Zmrużyłam oczy. Byłem w Pino, kiedy zamawiałaś. To naprawdę moja pizza?Morelli wyminął mnie i poszedł prosto do kuchni. Jak bum cyk cyk, żebym tak jutra nie doczekał.Wyjął z lodówki dwa piwa, balansując pizzą na jednej dłoni, zaniósł wszystko do sa-lonu i postawił na stoliku.Wziął z sofy pilota i włączył mecz Knicksów. Czuj się jak u siebie  powiedziałam.Uśmiechnął się.Przyniosłam dwa talerze, rolkę papierowych ręczników i nóż.Prawda wyglądała tak,że widok Morellego nie był mi zupełnie niemiły.Ten facet cały promieniował ciepłem,którego dzisiaj bardzo mi brakowało, a jako policjant miał dojście do zródeł niezwykleprzydatnych dla łowcy nagród.Być może były także inne powody, mające coś wspólne-go z ego i pożądaniem, ale nie miałam ochoty się do nich przyznawać.Pokroiłam pizzę i nałożyłam na talerze.Podałam jeden Morellemu. Znasz faceta nazwiskiem Cameron Brown? Alfons  odpowiedział. Obleśny.Sprzedaje narkotyki. Spojrzał na mnieznad brzegu pizzy. Bo co? Pamiętasz Jackie? Koleżankę Luli? Jackie prostytutka? Właśnie.Dziś przyszła do biura Vinniego, żeby spytać, czy mogę odnalezć jej sa-mochód.Wygląda na to, że jej chłopak, Cameron Brown, zabrał go i wyjechał. I? I razem z Lulą przeszukałam okolicę i wreszcie znalazłyśmy samochód na parkin-gu apartamentów River Edge.Morelli przestał jeść. Mów dalej. To już wszystko.Jackie powiedziała, że nie chce odszukać Camerona.Chodzi jejtylko o samochód. Więc o co chodzi?Zabrałam się za swój kawałek pizzy. Sama nie wiem.Cała ta sprawa wygląda.paskudnie.Niedokończona. Nie mieszaj się w to. Słucham?40  To problem Jackie.Pilnuj swoich spraw.Odnalazłaś jej samochód.Daj sobie spo-kój. Ona jest prawie moją przyjaciółką. To narkomanka.Nie jest niczyją przyjaciółką.Wiedziałam, że ma rację, ale ten ostry komentarz i przemądrzały ton zaskoczyłymnie.W głowie rozległ się mi alarmowy dzwonek.Morelli nalegał, żebym się w coś niemieszała przeważnie wtedy, gdy chciał to coś mieć tylko dla siebie.Morelli rozwalił się na kanapie w butelką piwa w garści. A co tam ze słynnym pościgiem za Mo? Skończyły mi się pomysły. Pożarłam już dwa kawałki pizzy i głodnym wzro-kiem patrzyłam na trzeci. Powiedz, o co chodzi z Jackie i jej starym? Dlaczego niechcesz, żebym się w to mieszała? Ponieważ to nie twoja sprawa, jak powiedziałem. Podniósł wieczko klatki cho-mika Rexa i wrzucił kawałek ciasta do miseczki. Ale powiedz  uparłam się. Nie ma o czym gadać.Uważam, że na ulicach zapanowała dziwna atmosfera.Han-dlarze narkotyków wycofują się, robią się ostrożni.Chodzą plotki, że paru zniknęło.Skupił uwagę na telewizorze. Spójrz no na to  powiedział. Na tę powtórkę. Chłopaki w policji muszą szaleć ze szczęścia. No.Siedzą na posterunku, grają w karty i z nudów jedzą pączki z galaretką.Nadal rozważałam kwestię trzeciego kawałka pizzy.Ze względu na uda nie powin-nam, ale w końcu życie jest krótkie, a w obecnych czasach tak trudno o fizyczne przy-jemności.A co tam.Zjem go i tyle.Morelli uśmiechnął się kpiąco. Co?  wrzasnęłam.Uniósł obie ręce. Nie krzycz na mnie tylko dlatego, że brak ci silnej woli. Mam masę silnej woli  oświadczyłam godnie.Rety, jak ja nie lubię, kiedy Morel-li ma rację. A w ogóle po co przyszedłeś? Z towarzyską wizytą. I chcesz sprawdzić, czy nie dowiedziałam się czegoś o Mo. No.Właściwie spodziewałam się, że zaprzeczy.Teraz nie miałam go o co oskarżyć. Dlaczego Mo tak cię interesuje?Morelli wzruszył ramionami. Wszyscy tutaj interesują się Mo.Kiedy byłem mały, spędzałem w jego sklepiemnóstwo czasu.41 Ranek wstał pod osłoną grubych chmur o fakturze i kolorze cementowego bloku.Zjadłam na śniadanie resztki zimnej pizzy i karmiłam właśnie Rexa chrupkami i ro-dzynkami, kiedy zadzwonił telefon. Rany, ale ohydny dzień  powiadomiła mnie Lula. I z każdą minutą robi sięcoraz gorzej. Chodzi ci o pogodę? To też.Generalnie mówię o ludzkiej naturze.Mamy problem.Jackie stanęła naczatach na tym odpindrzonym parkingu i czeka na swojego starego, żeby go złapać nagorącym uczynku.Powiedziałam jej, żeby wróciła do domu, ale mnie nie posłuchała.Powiedziałam, że najprawdopodobniej wcale go tam nie ma.Co mógłby robić z kobie-tą, którą stać na taką chatę? Aobuz dostał pewnie wreszcie w czapę.Powiedziałam, żebylepiej zaczęła szukać na śmietnikach, ale wszystko to jak grochem o ścianę. I? I uważam, że powinnaś z nią porozmawiać.Zamarznie tam na śmierć.Siedziałaprzez całą noc. Dlaczego myślisz, że mnie posłucha? Mogłabyś jej powiedzieć, że prowadzisz śledztwo i że ci w nim przeszkadza. To by było kłamstwo. Co, nigdy w życiu nie kłamałaś? Zgoda  powiedziałam. Zobaczymy, co da się zrobić.Pół godziny pózniej zaparkowałam buicka na parkingu apartamentów River Edge.Jackie siedziała jak przymurowana.Zatrzymałam się za jej chryslerem, wysiadłam i za-pukałam do okna. No?  odezwała się Jackie tytułem powitania.Nie miała radosnego głosu. Co tu robisz? Czekam na tego łajdusa, aż wyjdzie, a wtedy zrobię w nim dziurę tak wielką, że bę-dzie można przez niego przejechać ciężarówką.Nie znam się specjalnie na broni, ale działo spoczywające na siedzeniu obok Jackierobiło takie wrażenie, jakby było w stanie zrobić dokładnie to, o czym mówiła. Zwietny pomysł  powiedziałam  ale jesteś sina z zimna.Może teraz ja będęobserwować dom? Wielkie dzięki, ale ty go znalazłaś, a ja zabiję. Bardzo logiczne.Myślałam tylko, że lepiej go będzie zabić, kiedy się trochę roz-grzejesz.W końcu nie ma pośpiechu.Nie ma po co tu siedzieć i łapać katar tylko po to,żeby zabić jakiegoś faceta. Tak, ale jakoś mam ochotę zabić go już teraz.Nie chce mi się czekać.Poza tymi tak nie będę dzisiaj pracować, nie przy tej pogodzie.Tylko wariat przyjdzie w takidzień, żeby sobie wymienić olej, a ja nie lubię wariatów.Nie, posiedzę sobie tutaj.To lep-sze niż stać na rogu.42 Właściwie miała rację. No dobrze  powiedziałam. Uważaj na siebie. Ha  odrzekła Jackie.Wróciłam do biura i powiedziałam Luli, że Jackie rozpoczęła oblężenie. Ha  odrzekła Lula.Vinnie wyskoczył ze swojego gabinetu. No i?Wszystkie spojrzałyśmy na niego. Co?Vinnie rzucił się na mnie. Gdzie Mo? Dlaczego nie siedzi pod kluczem? Czego ci trzeba, żeby złapać starusz-ka, który sprzedaje cukierki? Mo zniknął  powiedziałam. Na razie go nie widać. A gdzie go szukałaś? Sprawdziłaś w mieszkaniu? U siostry? U chłopaka?W biurze zapadła martwa cisza.Ja pierwsza odzyskałam głos. Chłopaka?Vinnie uśmiechnął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl