[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Swoją ówczesną sytuację przedstawił później Korzeniowski wiernie w doskonalej Komedii, przypomnianej niedawno na kilku polskich scenach.)Nie pomagało to w konkurach — mimo ze Korzeniowski zaprzyjaźnił się serdecznie z braćmi panny Eweliny.Dopiero w dziewięć lat później, 28 kwietnia 1856 roku, udało się panu Apollonowi — który tymczasem stał się literatem w prawdziwym tego słowa znaczeniu — przezwyciężyć wszystkie opory i wziąć ślub z ukochaną Dnia 3 grudnia 1857 roku w Berdyczowie urodził im się jedyny syn, Józef Teodor Konrad Nałęcz—Korzeniowski, późniejszy wielki pisarz o przedziwnym życiorysie i wybitnie oryginalnej twórczości.Pierwsze lata dzieciństwa Józefa Conrada były burzliwe — podobnie jak burzliwe było wówczas życie jego narodu.Apollon Korzeniowski, ironizujący poeta, nie stronił od życia społecznego i politycznego, był aktywnym działaczem patriotycznym.W celu wzięcia żywszego udziału w pracy politycznej i przygotowaniach powstańczych wyjechał na wiosnę 86 roku do Warszawy.Tam mieszkanie Korzeniowskich stało się punktem zbornym dla konspiratorów.Brat matki Konrada Stefan Bobrowski był jednym z najbardziej czynnych i najradykalniejszych przywódców Czerwonych.Działalność Apollona Korzeniowskiego została jednak szybko przerwana.21 października 1861 roku aresztowano go i osadzono w Cytadeli.Wydany wyrok skazywał go na zesłanie do Permu i dnia 8 maja 1862 roku Korzeniowskiego wraz z żoną — która postanowiła dzielić losy wygnańca — i małym Konradem wywieziono z Warszawy.W drodze zmieniono im miejsce przeznaczenia na Wołogdę.Już w czasie podróży pani Ewelina chorowała poważnie.a w Wołogdzie jej stan zdrowia tak się pogorszył, że w lecie 1863 r.pozwolono zesłańcom przenieść się do Czernihowa w gub.kijowskiej, a samej Korzeniowskiej z synem udzielono nawet trzymiesięcznego „urlopu”.Nie oznaczało to jednak końca represji, a ponure wieści z powstańczego placu boju (na którym padł jeden z braci Apollona) jeszcze bardziej przygnębiały rodziców małego Konrada.Ewelina Korzeniowska zmarła w Czernihowie u kwietnia 1865 roku.Ta śmierć załamała ostatecznie Apollona.Odesłał syna do brata żony Tadeusza Bobrowskiego, do majątku Nowofastów na Ukrainie.Zobaczył go dopiero po powrocie z wygnania w grudniu 1867 r.Wraz z synem pojechał do Lwowa, a później do Krakowa, gdzie wkrótce (3 maja 1869 r.) zmarł.Dwunastoletnim Konradem, wówczas uczniem krakowskiego liceum Św.Anny, zaopiekował się wuj, Tadeusz Bobrowski.Opiekun był człowiekiem kulturalnym, dość zamożnym i bardzo serdecznym dla siostrzeńca, sieroty.Do jego wychowania podchodził rozsądnie.Mały Konrad miał stale pamiętać o obowiązku wytrwałej nauki i pracy: „bo mężczyzna, który nic gruntownie nie umie, nie ma mocy charakteru i wytrwałości, nie umie sam pracować i kierować sobą, przestaje być mężczyzną, a staje się lalką do niczego nie przydatną!” — pisał do chłopca w liście oznajmiającym przejęcie opieki nad nim.Te proste dewizy zostały na zawsze cząstką światopoglądu Conrada.Chęć obrania zawodu marynarza obudziła się w przyszłym kapitanie floty brytyjskiej dość wcześnie, być może, pod wpływem dokonanego przez ojca przekładu Pracowników morza Wiktora Hugo.Rodzina jednak i opiekunowie traktowali ten niebywały podówczas projekt jako dziecinną ekstrawagancję.Konrad nie ustępował, a nieodwołalną decyzję w tej mierze powziął nieoczekiwanie w czasie wakacyjnej wędrówki po Szwajcarii w roku 1873.Moment ostatecznego utwierdzenia się w dziwacznym dla wszystkich zamiarze opisał później równie szczegółowo jak dowcipnie w uroczej książce Ze wspomnień.„ Ludzie byli ciekawi — pisze w niej — co też pan Tadeusz Bobrowski pocznie ze swym nieznośnym siostrzeńcem, i spodziewali się dobrotliwie, że przemówi mi skutecznie do rozumu.” Tymczasem wuj miał — po raz pierwszy, ale nie ostatni — zademonstrować swoją niezwykłą na owe czasy tolerancję i niezwykłe wyczucie psychologiczne, połączone z prawdziwą serdecznością.Zgodził się na wybrany przez wychowanka zawód i zobowiązał wypłacać mu do dwudziestego czwartego raku życiu pokaźną pensję w wysokości 2000 franków rocznie.Biografowie podejrzewają, że na upór młodego Korzeniowskiego wpłynęła jakaś, dość tajemnicza, nieszczęśliwa miłość w Krakowie.W listach i pismach Conrada znajdujemy parę aluzji na ten temat — trudno jednak wysnuć na ich podstawie jakieś realniejsze wnioski.14 października 1874 roku, żegnany łzami przez rodzinę, uparty zwolennik żeglarstwa opuścił Kraków, udając się do Marsylii.Służyć w marynarce rosyjskiej czy niemieckiej oczywiście nie chciał.Nie godził się także na proponowane przez rodzinę — jako kompromis — wstąpienie do austriackiej szkoły morskiej.Francja narzucała się sama: ,,W każdym razie znałem język, a ze wszystkich krajów w Europie Francja jest tym, z którym Polska ma najwięcej wspólnego.”Jaki bagaż umysłowy zabierał ze sobą siedemnastoletni Korzeniowski w daleką i niepowrotną drogę? Niewątpliwie wchodziła w jego skład szczera miłość do kraju ojczystego, kult obowiązku i wierności wbrew wszelkim przeszkodom — cechy, które wpoić weń mógł przykład najbliższej rodziny.Ojciec rozbudzał w nim zainteresowania literackie — później nawet w okresach wytężonej pracy zawodowej Korzeniowski–żeglarz czytał bardzo wiele.Dwaj panowie z Werony Szekspira w ojcowskim przekładzie to pierwsza książka z literatury angielskiej, jaką poznał jej przyszły współtwórca.Najbliżej jednak zżyty był — o ile można sądzić z nielicznych istniejących danych — z polską literaturą romantyczną, zwłaszcza z Mickiewiczem.Szczególnie lubił Konrada Wallenroda.Ten czynnik romantyczno–poetycki w wychowaniu Conrada zasługuje na pamięć i uwagę.*„W Marsylii — pisał Conrad w roku 1905 do Galsworthy’ego — rozpocząłem życie trzydzieści jeden lat temu! Tam właśnie szczenię otworzyło oczy.” Marsylia stała się na przeciąg czterech lat macierzystym portem „kandydata na admirała”, jak żartobliwie pisał wuj Tadeusz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]