[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona ma, jak wiesz, dwóch synów i mogą nas jeszcze wykopaćna wyższe piętra!Mojemu najstarszemu bratu nie przyszło to jak dotąd do głowy.Pozwoliłam muzastanowić się nad tą myślą w spokoju i wycofałam się do swojego przytulnego pokoiku.Nie pamiętam, co podano na wieczorny posiłek, ale nie sprawił mi przyjemności.Nasza zmarła matka zadbała, aby kurtuazja stała się naszą drugą naturą i nawetsprowokowani nie potrafilibyśmy zdobyć się na nieuprzejmość wobec Anelli.Zeszłam nakolację trochę pózniej, toteż zaskoczyła mnie liczba krewniaków z drugiego piętra.Ustawiono wielkie stoły.Także krzesło ojca znalazło się na podwyższeniu.Anella miała ręcepełne roboty.- Zaproszono was? - zapytałam stryja Munchauna, kiedy zbliżył się do mnie wolnymkrokiem.- Nie, ale ona nie wie, jak się zachować, nieprawdaż?Stryjowi Munchaunowi, nie mówiąc już o pozostałych, trudno było odmówićwyczucia sytuacji.Chcieli się naocznie przekonać o prawdziwości plotek.- Obawiam się, że jak dotąd nic ciekawego nie wynika z mojej lektury - ciągnąłłagodnym głosem.- Innych też zapędziłem do tej pracy.- Jakieś wiadomości z Cechu? -Podobno byłaś tam dzisiaj.Zignorowałam tę uwagę.- Wrócił mistrz Tirone.Przeszedł przez góry.- Nic zatem nie wie o naszych gościach?- Raczej nie.W każdym razie ominął wartowników.- Prawie żałuję, że tak się stało - mruknął stryj z błyskiem w oku.Dotknął megoramienia ostrzegawczo; kiedy się odwróciłam, spostrzegłam Anellę.Wkroczyła do sali wtowarzystwie swych rodziców.Wspaniałe entree psuł jedynie nerwowy rumieniec Anelli i niepewny krok jej ojca.Powiedziano mi potem, że starzec nie popijał, tylko miał kaleką stopę.Nie byłam jednakwówczas skłonna do litości czy współczucia.To w nim przynajmniej wydało sięsympatyczne, że sprawiał wrażenie zakłopotanego.Anella, wystrojona w ciężką, bogato haftowaną suknię, zupełnie nie pasującą dożałoby, jaka panowała w Warowni, wspięła się po schodach na podwyższenie i podeszłazdecydowanie do fotela matki.Stryj Munchaun powstrzymał mnie za ramię.- Lord Tolocamp życzy sobie, abym odczytała wam jego oświadczenie.Mówiła piskliwie, starając się usilnie, aby ją usłyszano i aby wszyscy uświadomilisobie, jaką teraz ma władzę.Rozwinęła papier i uniosła go do góry.Wytrzeszczone oczy niedodawały jej uroku. Ja, lord Tolocamp, odsunięty na skutek kwarantanny od zarządzania Warownią Fortw tych niespokojnych czasach, wyznaczam i deleguję lady Anellę na panią Warowni.Pragnęw ten sposób zapewnić sprawność funkcjonowania Warowni aż do czasu, gdy związek naszzostanie publicznie przypieczętowany.Mój syn Campen będzie wypełniał, pod moimkierunkiem, obowiązki pana Warowni dopóty, dopóki nie zakończy się moje odosobnienie.Zobowiązuję was uroczyście, pod grozbą niełaski i wygnania, do przestrzegania kwarantannyi powstrzymania się od kontaktów z osobami z zewnątrz, dopóki mistrz Capiam albowyznaczony przez niego mistrz uzdrowicielski nie odwoła obowiązujących restrykcji.%7łądambezwzględnego posłuszeństwa - dla bezpieczeństwa Warowni Fort, pierwszej i największejsiedziby Pernu.Posłuszeństwo zapewni nam przetrwanie i dobrobyt.Złamanie rozkazówpoprowadzi nas do zguby.Odwróciła kartkę w naszą stronę, wskazując palcem na dół stronicy.- Podpis i pieczęć są tutaj.Kto chce, może to sprawdzić.Potem obraziła nas znowu.- Polecił mi stwierdzić, kto z was odważył się dzisiaj podejść niebezpiecznie bliskoobozu internowanych - taksowała nas wybałuszonymi ślepiami.Wystąpiłam naprzód, a razem ze mną Peth, Jess, Nia i Gabin.- Nie drażnijcie się ze mną! - wrzasnęła Anella.- Lord Tolocamp mówił wyraznie, żechodzi o jedną osobę.Wszyscy mieliśmy ochotę rzucić okiem na obóz - powiedziała Jess, zanim zdołałamzebrać myśli.- W życiu nie widziałam obozu dla internowanych.- Czy nie rozumiecie? Tam są chorzy! - Anella pobladła ze strachu.- Jeśli zaraziciesię, narazicie życie innych, zanim sami umrzecie.- Tak jak nasz Lord Warowni - odezwał się ktoś z sali.- Kto to powiedział? Kto śmiał powiedzieć coś tak wstrętnego?Nastała cisza, słychać było tylko szuranie butów na kamieniach posadzki.Nawet janie rozpoznałam tego głosu, nie mogłam zatem wyrazić swej solidarności z tym, ktopowiedział te słowa.Nie zdziwiłabym się, gdyby to był Theskin.- I tak się dowiem! - oświadczyła patetycznie Anella.Myliła się.Tego wieczoruzaprzepaściła jakąkolwiek szansę na pozyskanie zaufania zebranych w Wielkiej Sali.- Powiem lordowi Tolocampowi o wężu, jakiego wyhodował na własnym łonie!Rozejrzała się po sali jeszcze raz, a potem gwałtownie szarpnęła za rzezbione krzesło,na którym z taką godnością siadywała moja matka.Nie miała dość siły, aby je przesunąć,toteż wzbudziła jedynie złośliwy chichot.Jej matka skinęła rozkazująco na sługę.KiedyAnella usadowiła się wreszcie w fotelu, starsza pani usiadła po prawej, a jej mąż po lewejstronie córki.Ci spośród nas, którzy zwykle jadali przy stole na podwyższeniu, woleli sobietym razem poszukać miejsca na dole.- Gdzie są dzieci lorda Tolocampa? - zapytała Anella.- Campenie! - Tegoprzynajmniej znała z widzenia.- Theskinie, Doralu, Gallenie.Usiądzcie tutaj.- Przerwała, jejusta drgały z irytacji.- Nalka? Czy to jest najstarsza z córek?Stryj Munchaun dzgnął mnie łokciem w bok.- Lepiej idz, Rill, mimo że przekręciła twoje imię.Inaczej twój ojciec dowie się, żeznieważyłaś ją publicznie.Musiałam przyznać mu rację.Podniosłam się.Matka Anelli coś jej szepnęła na ucho.- W Warowni jest harfiarz, prawda? Chcemy posłuchać harfiarza.Casmodian wstał i złożył ukłon, siląc się na uśmiech.- Dlaczego usiedliście na dole? - zapytała Anella, gdy Campen i Theskin wchodzili poschodach.- Z całym szacunkiem, lady Anello - odrzekł Theskin z krzywym uśmieszkiem -zostawiliśmy te miejsca dla twojej rodziny.Choć Theskin przemówił grzecznie, jego słowa stanowiły niewątpliwy przytyk, aAnella nie była aż tak tępa, żeby tego nie zauważyć.Nikt nie zwrócił jej uwagi, że niewymieniła wszystkich dorosłych dzieci Tolocampa, tak więc Peth, Jess i Gabin przyjemniejspędzili czas przy kolacji aniżeli my.Casmodian usiadł obok ojca Anelli.Byli chyba jedynymi biesiadnikami, którzytoczyli rozmowę przy głównym stole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]