[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sprzedać Intel, kupić Intel?Ruth wiedziała, że śledzenie notowań jest dla matki głównie rozrywką.Nie znalazła u niej żadnej poczty, na­wet przesyłek reklamowych od firm maklerskich.Kupić taniej, napisała w końcu.LuLing skinęła głową.- Och, zaczekać, aż pójdzie w dół.Droga Ciocia bardzo mądra.Pewnego wieczoru, gdy Ruth trzymała w pogotowiu pa­łeczkę, by udzielać odpowiedzi z tamtego świata, LuLing zapytała nagle:- Czemu kłócicie z Artiem?- Nie kłócimy się.- To czemu nie mieszkacie razem? Przeze mnie? Moja wina?- Oczywiście, że nie.- Ruth powiedziała to odrobinę za głośno.- Ja myślę, chyba tak.- Spojrzała na Ruth, jak gdyby nic nie można było przed nią ukryć.- Dawno temu, jak po­znałaś go, mówię, czemu najpierw razem mieszkać? Zro­bisz to, on nigdy nie ożeni się z tobą.Pamiętasz? Teraz my­ślisz, ach, matka miała rację.Mieszkać razem, teraz jak ostatni śmieć, łatwo wyrzucić.Nie wstydź się.Bądź szczera.Ruth przypomniała sobie z rozgoryczeniem, że matka rzeczywiście tak mówiła.Chcąc zająć czymś ręce, zaczęła strzepywać ziarenka piasku z brzegów tacy.Była zaskoczo­na, że LuLing pamięta takie rzeczy, i wzruszona jej troską.To, co matka mówiła o Arcie, nie było do końca prawdą, ale dotknęła sedna - Ruth rzeczywiście czuła się niepo­trzebna, jakby stała ostatnia w kolejce, czekając na por­cję tego, co akurat podawano.Coś w jej związku z Artem było nie tak.Czuła to dotkli­wiej podczas próbnej separacji - czy chodziło właśnie o to, o czym mówiła matka? Zdała sobie sprawę ze swego nasta­wienia emocjonalnego, z tego, że próbowała przystosować się do niego, nawet gdy tego nie wymagał.Myślała kiedyś, że wszystkie pary, małżeńskie czy nie, dostosowują się dosiebie, z własnej woli lub niechętnie, z konieczności.Czy jednak Art także przystosował się do niej? Nawet jeśli tak, niczego nie zauważyła.Teraz, gdy byli z dala od sie­bie, czuła się wolna od pęt i ciężarów.Tak kiedyś wyobra­żała sobie swoje prawdopodobne odczucia po stracie mat­ki.Teraz pragnęła kurczowo trzymać się matki, jak gdyby ta była jej kołem ratunkowym.- Niepokoi mnie, że bez Arta nie czuję się wcale bar­dziej samotna - wyznała Wendy przez telefon.- Czuję się bardziej sobą.- Tęsknisz za dziewczynkami?- Nie tak bardzo, w każdym razie na pewno nie za ich hałaśliwością i energią.Sądzisz, że uczucia mi się stępiły czy coś w tym rodzaju?- Sądzę, że jesteś wyczerpana.Dwa razy w tygodniu Ruth chodziła z matką na Yallejo Street na kolację.Mieszkając z matką, musiała kończyć pracę wcześnie, a potem iść na zakupy.Nie chciała zosta­wiać LuLing samej, więc zabierała ją ze sobą do sklepu.Podczas zakupów matka komentowała cenę każdego pro­duktu, zastanawiając się głośno, czy Ruth nie powinna za­czekać na spadek cen.Przyjeżdżając do domu - tak, Ruth powtarzała sobie, że mieszkanie przy Yallejo Street nadal jest jej domem - sadzała matkę przed telewizorem, a sa­ma przeglądała pocztę adresowaną do niej i Arta.Widzia­ła, jak niewiele listów przychodziło do nich obojga, a większość rachunków za naprawy wystawiano na jej na­zwisko.Pod koniec wieczoru Ruth była skonana, przygnę­biona i z ulgą wracała do domu matki i swojego łóżeczka.Pewnego wieczoru, gdy kroiła w kuchni warzywa, pod - kradł się do niej Art i pogładził ją po pupie.- Poproś GaoLing, żeby zaopiekowała się dzisiaj twoją mamą.Mogłabyś złożyć mi wizytę małżeńską.Zarumieniła się.Chciała go wziąć w ramiona, ale bała się tego jak skoku ze stromego urwiska.Pocałował ją w szyję.- Albo zostaw to na chwilę i wymkniemy się do łazien­ki na jeden szybki.Zaśmiała się nerwowo.- Domyśla się, co robimy.- Nie, nie domyśla się.- Art oddychał jej prosto do ucha.- Moja matka wie wszystko, wszystko widzi.Art puścił ją, a Ruth poczuła się zawiedziona.W drugim miesiącu oddzielnego mieszkania powie­działa do Arta:- Jeżeli naprawdę chcesz, żebyśmy zjedli razem kola­cję, może powinieneś dla odmiany przyjść do mojej mat­ki.Cały czas muszę się tłuc tutaj, to dość męczące.Tak więc Art i dziewczynki zaczęli przychodzić dwa razy w tygodniu do domu LuLing.- Ruth - jęknęła pewnego dnia Dory, przyglądając się, jak Ruth robi sałatkę.- Kiedy wrócisz do domu? Tato jest okropnie nudny, a Fia ciągle powtarza: “Tato, nie ma nic do roboty, nie ma nic dobrego do jedzenia".Ruth zrobiło się miło, że za nią tęsknią.- Nie wiem, skarbie.Waipo mnie potrzebuje.- My też cię potrzebujemy.Ruth poczuła ściśnięcie serca.- Wiem, ale waipo jest chora.Muszę być z nią.- To mogę przyjechać i zostać z wami tutaj? Ruth roześmiała się.- Chciałabym, ale będziesz musiała zapytać tatę.Dwa tygodnie później przyjechały Fia i Dory z nadmu­chiwanymi materacami.Nocowały w pokoju Ruth.- Tylko dla dziewczynek - upierała się Dory, więc Art musiał wrócić do domu.Wieczorem Ruth i dziewczynki oglądały telewizję i ry­sowały sobie nawzajem tatuaże na rękach.W następny weekend Art zapytał, czy będzie w programie nocleg dla chłopców.- Chyba da się załatwić - odrzekła wstydliwie Ruth.Art przyniósł szczoteczkę do zębów, ubranie na zmianę i przenośny odtwarzacz z płytą Michaela Feinsteina z mu­zyką Gershwina.Wieczorem wcisnął się z Ruth do wąskie­go łóżka.Ale obecność LuLing za ścianą sprawiła, że Ruth nie była w miłosnym nastroju.Powiedziała o tym Artowi.- No to się tylko przytulmy - zaproponował.Ruth cieszyła się, że nie wypytywał jej o nic.Oparła twarz o jego pierś.Późno w nocy słuchała jego donośnego oddechu i dalekiego ryku syren.Po raz pierwszy od dawna czuła się bezpieczna.Pod koniec wyznaczonych dwóch miesięcy do Ruth za­dzwonił pan Tang.- Jest pani pewna, że to cały tekst?- Obawiam się, że tak.Sprzątałam dom mojej matki, szuflada po szufladzie, pokój po pokoju.Odkryłam nawet tysiąc dolarów pod podłogą.Gdyby było coś jeszcze, na pewno bym znalazła.- Wobec tego skończyłem.- W głosie pana Tanga po­brzmiewał smutek.- Na kilku stronach wielokrotnie po­wtarzają się te same zdania, w których matka pani pisze o swoich obawach, że wiele rzeczy już zapomina.Pismo w tej części jest dość niewyraźne.Sądzę, że to najświeższe zapiski.Mogą być dla pani przygnębiające.Mówię o tym zawczasu, żeby panią przygotować.Ruth podziękowała mu.- Czy mogę złożyć pani wizytę, aby przekazać swoją pra­cę? - zapytał oficjalnie.- Nie ma pani nic przeciwko temu?- Nie chcę sprawiać panu kłopotu.- To będzie dla mnie zaszczyt.Szczerze mówiąc, bardzo chciałbym poznać pani matkę.Tyle dni i nocy czytałem jej słowa, że mam wrażenie, jak gdybym znał ją od dawna, i zaczynam za nią tęsknić.- Nie pozna pan w niej tej samej kobiety, która to na­pisała - ostrzegła go Ruth.- Być może.ale na swój sposób ją poznam.- Może zechciałby pan przyjść dziś na kolację? Ruth żartowała z matką, że przyjdzie ją odwiedzić wielbiciel, więc powinna ubrać się bardzo elegancko.- Nie! Nikt nie przychodzi.Ruth skinęła z uśmiechem głową.- Kto?- Dawny przyjaciel twojego dawnego przyjaciela z Chin - odparła wymijająco Ruth.LuLing głęboko się zamyśliła.- Ach, tak.Pamiętam teraz.Ruth pomogła się jej wykąpać i ubrać.Zawiązała jej na szyi szal, uczesała włosy, podkreśliła usta pomadką.- Jesteś piękna - powiedziała zgodnie z prawdą.LuLing przyjrzała się swemu odbiciu w lustrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl