[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli Zawada naprawdę poniechał rewanżu za skradzenie proporczyka jego drużynie, to kim mogli być owi dwaj podejrzani mężczyźni kilkakrotnie myszkujący wokół willi? Nie mogąc znaleźć zadowalającej odpowiedzi na intrygujące pytanie, obydwaj chłopcy starali się zapomnieć o ewentualnie grożącym im niebezpieczeństwie, zabijając czas przeglądaniem książki o cybernetycznych zabawkach.Marek co chwila zerkał do spisu treści, a potem otwierał książkę na odpowiedniej stronie.- Bardzo ciekawa książka - odezwał się do Andrzeja.- Prawie wszystko jest w niej to, o czym ostatnio rozmawialiśmy.Nic dziwnego, że masz tyle różnych wiadomości, skoro czytujesz takie książki.Proszę: elektronika, zabawki i modele cybernetyczne, modele telemechaniczne, o sztucznych zwierzętach i ludziach, ich historia., ależ to naprawdę prawdziwa kopalnia wiadomości !- Powinieneś tę książkę przeczytać - powiedział Andrzej.- Napisana jest bardzo przystępnie.Gdybyś czegoś nie mógł zrozumieć, wytłumaczę ci chętnie.- Nie tylko przeczytam, mój drogi, ale nawet kupię ją sobie na własność, może jeszcze w końcu tego miesiąca przed wyjazdem na letnisko.Zaraz po wypłacie w biurze ojca najłatwiej wydobyć od rodziców parę złotych.Potem to już gorsza historia - mówił Marek.- Ciekawie tu napisali we wstępie: “Książka ta ma wprowadzić czytelnika praktycznie w otaczający go świat magii XX wieku - elektronikę.” Muszę zapisać sobie jej tytuł.Wyjął z kieszeni kalendarzyk z ołówkiem i zanotował:“Janusz Wojciechowski - Nowoczesne zabawki, elektronika w domu i w szkole - złotych 35.”- Znajdziesz w niej interesujące cię zagadnienia.Mogę również ci polecić drugą książkę tego samego autora pod tytułem “Pies elektroniczny i inne ciekawe modele” - doradził Andrzej.- Później pożyczę ci już nieco trudniejsze dzieło dla zaawansowanych: “Sztuczne myślenie - wstęp do cybernetyki” napisane przez Pierre de Latila.- Świetnie, bardzo dziękuję - powiedział Marek.- Żałuję, że tak mało orientuję się w technice.Cóż, w domu nie mam warunków do zorganizowania sobie odpowiedniego warsztatu!- Powinieneś zapisać się do Pałacu Młodzieży - zauważył Andrzej.- Wielu chłopców szkoli się tam.W pięćdziesięciu sześciu pracowniach na pewno dobierzesz taką, która będzie ci najbardziej odpowiadała.Znajdziesz tam również fachowych instruktorów, sprzęt i materiały.- A ty, do jakiej pracowni teraz chodzisz? - zapytał Marek.- Od dwóch lat jestem w elektrotechnicznej, przedtem jednak co roku zmieniałem pracownię.- Czy tak można? - zdziwił się Marek.- Oczywiście, przecież w ten sposób najłatwiej dobrać sobie pracownię stosownie do zainteresowań.Potem już trzyma się tylko jedną srokę za ogon.- A w jakich jeszcze byłeś pracowniach? - dopytywał się Marek.- Rozpocząłem od szkutniczej, następnie uczęszczałem do mechanicznej i radiotechnicznej, aż zainteresowała mnie elektrotechniczna.Praca w niej ułatwia mi budowanie moich modeli cybernetycznych.Również od czasu do czasu zaglądam do pracowni fizycznej.Pewne zagadnienia bardzo się zazębiają.- No tak, w ten sposób można nabyć różnych wiadomości - markotnie rzekł Marek, bowiem perspektywa systematycznej nauki trochę go przerażała.- Dobra, słowo się rzekło, po wakacjach pójdę z tobą do Pałacu.Czy będziesz mi pomagał?- Doskonale i.nie martw się, na pewno dasz sobie radę.Czy pamiętasz o obietnicy danej druhowi Zawadzie?- Pamiętam i dotrzymam słowa.Równy facet, podoba mi się.Czy wstąpisz ze mną do jego drużyny?- Muszę się zastanowić.W każdym razie przyrzekłem pomóc jego harcerzom w budowaniu tego żółwia.Oprócz praktycznych wskazówek na pewno będę musiał zapoznać ich coś niecoś i z teorią.- Tak, Zawada nawet wspominał o tym - przywtórzył Marek.- To mi zajmie trochę czasu.A co zrobimy z naszym Klubem?Marek zaraz się zafrasował.Po krótkim zastanowieniu się odparł:- Namyślimy się, mamy czas.Zawada chwalił nasz Klub.Mówił, że może nawet sam poprosi o przyjęcie do naszej paki.Pierwsza akcja powiodła się doskonale.Druga.Zamilkł, bowiem zaraz przypomniał sobie o dwóch tajemniczych mężczyznach śledzących dom.Andrzej poruszył się niespokojnie i szepnął:- Druga nasza akcja w toku.- Doprowadzimy ją do końca - podjął Marek przerwaną myśl.- Mieliśmy dzisiaj jeszcze naradzić się z Maćkiem i Bożeną.Burza przeszkodziła.Cwana z Bożeny dziewczynka, co?!- Tak, ona najwięcej wykryła w tej całej dziwnej sprawie - potaknął Andrzej.- Znaleziony przez nią żeton jest przysłowiową nitką, po której możemy dojść do kłębka.- Ba, ale na razie niewiele wiemy.Nitka stale się urywa, a kłębka jak nie widać tak nie widać.Nie jesteśmy nawet pewni, czy w tej chwili jakieś nieznane niebezpieczeństwo nie czai się gdzieś w ciemności wokół domu.Przerwali rozmowę, gdyż nagle poczuli się jakoś nieswojo.Niepewnie zerkali w ciemne okno i drzwi wiodące na taras.Przecież byli zupełnie sami w tym dużym domu, który nie cieszył się najlepszą opinią wśród sąsiadów.Domek dozorców stojący w ogrodzie obecnie również ział pustką; państwo Mruczkowie jeszcze nie powrócili z centrum miasta z kina.Deszcz stał się gwałtowniejszy.Teraz strumienie wody spływały po szybach.W dali głucho rozbrzmiał odgłos grzmotu.Nadciągała burza.Marek podniósł się z krzesła i podszedł do wyjścia na balkon.Przekręcił klucz w zamku.- Andrzej, czy drzwi w całym domu są dobrze pozamykane? - zapytał.- Przecież razem zamykaliśmy je po wyjściu pani Mruczkowej po kolacji.- A okna na parterze?- Przypuszczam, że również są zamknięte.Gosposia zawsze robi to sama.- Do licha, zapomnieliśmy sprawdzić - zafrasował się Marek.- Czy ona także pilnuje okien w pracowni twego ojca?-Tam nie ma okien, przez które mógłby ktoś wtargnąć! Wiesz, że ojciec nie dopuszcza do siebie nikogo obcego.Jego pracownia jest odizolowana od reszty domu.- Słuchaj, Andrzej! Czy te cudaczne frontowe drzwi można otworzyć wytrychem?- Ojciec twierdzi, że na złodziei nie ma zamka, ale z tymi drzwiami to nie taka łatwa sprawa.Posiadają kombinowany zamek, który otwiera się na hasło i kluczem.W części domu mieszczącej pracownię ojciec sam sporządzał wszystkie zamki.Chłopcy znów zamilkli.W tej chwili wiatr ostro zaciął deszczem o szyby.Z ogrodu płynął głuchy szum gałęzi drzew.Przez jakiś czas zerkali w ciemne okna, potem Marek znów zagadnął:- Andrzej, a gdyby tak na przykład jakiś facet, uczony jak twój ojciec, dobrał się do tych drzwi, mógłby je otworzyć, czy nie?- Myślę, że to jest możliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]