[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wypiła resztę koniaku i głośno się roześmiała.Hardin dał znak kelnerowi, aby podał jeszcze dwie brandy.- Bogaci też miewają interesujące choroby.Adżaratu pochyliła się nad stołem, twarz jej spoważniała.- Chcę robić coś, co nada wartość mojemu życiu.- Na przykład co?Jej włosy ściągnięte do tyłu, nadziane na wyszukany szpikulec z kości słoniowej, odbijały światło pobliskich świec.- Coś nadzwyczajnego! Coś ważnego i pożytecznego, co będę mogła wspominać.Sama nie wiem.A prawdopodobnie skończy się powrotem na uniwersytet.Chciałabym studiować, i nie śmiej się ze mnie, chciałabym studiować psychiatrię.Kelner przyniósł dwa kieliszki brandy.- W Ibadanie?Była wyraźnie zdziwiona.- A skąd ty wiesz o Ibadanie?- Najlepszy szpital kliniczny w całej Afryce.Najdalej posunięte badania.Nawet się zastanawiałem, dlaczego nie studiowałaś tam, ale w Londynie.- Bo trwała wojna domowa.Ojciec wyprawił nas do Londynu, jak tylko zaczęto się bić.Byłam wówczas nastolatką, a kiedy wojna się skończyła, już studiowałam.- Gdzie jest teraz twoja matka?- Zmarła.Zabił ją tutejszy klimat.Wychowywał mnie emeryto­wany brytyjski pułkownik, który przed ogłoszeniem niepodległości był dowódcą mego ojca.Miał paru synów, żadnej córki.Wysłano mnie do szkoły u zakonnic.- Nic dziwnego, że czujesz się zagubiona przed powrotem do Nigerii.- Bywałam tam podczas wakacji.- I jak tam jest?- Pogranicze! Tak jak niegdyś wasz Dziki Zachód w Ameryce.Wielki optymizm.Ludzie zajęci robieniem pieniędzy i budowaniem.Pełni entuzjazmu.Właściwie to bardzo mnie podnieca myśl o powrocie do domu.- A więc już nie czujesz się zagubiona - powiedział Hardin.- Bardzo się cieszę, że udało się nam rozwiązać problem.- Rozwiązaliśmy problem?- O co ci chodzi?Potrząsnęła przecząco głową.- Powiedz mi o planowanym rejsie.Dokąd płyniesz?- Najpierw do Monrowii.To blisko ciebie.Z tysiąc mil albo coś koło tego.- A potem?- Do Brazylii.- Kłamstwo łatwo mu przyszło.Wiele razy już je powtarzał w tym tygodniu.- Pan Culling mówił, że wypróbowujesz radar?- To prawda.Łączę przyjemność z interesami.- Ale czyż radar nie został już dawno wynaleziony? Niezupełnie rozumiem, co ty teraz robisz?- Pracuję nad prostym urządzeniem ostrzegawczym, które umiesz­czone na czubku masztu będzie miało większy zasięg niż normalne dwudziesto- i trzydziestomilowe radary małych jachtów.To urządzenie będzie przed żaglami.- Czy kliwer to jest przedni żagiel?- Tak.Będę chciał to całe urządzenie założyć, jeśli mi się uda.Spróbuję to zrobić tak, żeby było ukryte pod pokładem i wyciągane na maszt fałem.Zaraz ci pokażę.- Wyjął pióro i na bibułkowej serwetce zrobił szkic.Tak głęboko był pogrążony w kłamstwie, że z wielką łatwością przyszło mu wymyślenie wcale zgrabnego systemu wciągania anteny.Chowając serwetkę do kieszeni, powrócił do po­przedniej rozmowy, rozpoczynając ją kolejnymi przeprosinami.- Kiedy odpływasz? - spytała Adżaratu.- Jak najszybciej.Muszę dotrzeć do celu przed okresem burz.- Jak długo będziesz płynął do Monrowii?- Ze trzy tygodnie.To jest szybki jacht.- Sam płyniesz?- Jestem sam.- Ból był zbyt bliski, zawsze dawał o sobie znać.Ból naruszał spokój, jaki dawała brandy.Tak jak podmuch wiatru niszczy gładź lustra wody.Stale powracało pytanie: czy mógł zrobić coś lepszego?- Czy na wodzie robi się nudno?- Nigdy.- A co się dzieje, kiedy idziesz spać?- Jacht sobie płynie.Ster jest kontrolowany przez urządzenie na­stawiane przez wiatr.I w ten sposób jacht gorzej lub lepiej trzyma kurs.- A co się dzieje, kiedy płyniesz zbyt blisko lądu albo szlakiem wielkiej żeglugi?Oczy Hardina leciutko się zwęziły, wzrok zesztywniał.- Wtedy się nie śpi.A skoro mówimy o śnie, mam do ciebie prośbę.Potrzebne mi są środki przeciwsenne i antybiotyki.Ja nie mam prawa wystawiania recept w Anglii.Będziesz mogła.?- Oczywiście.Ale na twoim miejscu byłabym bardzo ostrożna z tego rodzaju środkami, póki całkowicie nie znikną resztki objawów porażenia.- Czuję się bardzo dobrze - odparł.Pociągnął łyczek brandy.- Widzisz, nawet znów mogę pić.- Nigdy nie pływałam jachtem - powiedziała Adżaratu.- Pojutrze odbywam próbny rejs z nową anteną radarową.Popłyń ze mną.- Nie będę przeszkadzała?- Będziesz mi nawet pomocna, jeśli zgodzisz się wziąć na siebie pewne obowiązki.- Uśmiechnął się.- Popłyń ze mną! - powtórzył.Donner znalazł notatkę niemal przypadkiem, przeglądając londyński Times.Sprawdził daty w innych gazetach.Mirror rozdmuchał krótki wywiad na krzykliwe pół kolumny.Z publicznego telefonu Donner zadzwonił do Grandiga w Niemczech.Po kwadransie Grandig zatele­fonował do niego także z publicznego aparatu.- Zastanawiałem się - powiedział Donner.- Myślałem o Smoku.- Nic nowego się nie wydarzyło - odparł Grandig w angielszczyźnie, której brakowało czarującej melodyjności, jaką ujawniał, gdy mówił po hebrajsku.- Proponuję sprawdzić wszystkie hotele, restauracje i agencje wynajmu samochodów.Może zauważyli kogoś z nadmiarem pienię­dzy - powiedział Donner.- Dzięki za sugestię, ale już to robimy.- Mam nazwisko.- Co?!- Bez dzielenia się z "przyjaciółmi".- A dlaczego nie?- Bo może jest w tym coś dla nas.Po powrocie do domu Donner usiadł do maszyny i sporządził raport, pozostawiając potrójny odstęp między wierszami.Raport był prze­znaczony dla człowieka bardzo już starego i mającego poważne trudności z czytaniem.Nazywał się Zwi Weintraub.Studiując historię w Cambridge, Donner był zafascynowany generałem Jerzym Waszyng­tonem, który - jego zdaniem - pojął bezbłędnie zależność między potęgą władzy i wpływami a informacją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl