[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobra robota! powiedział.W swojej książce Joan zapisał: wiczyłem ramię, by zemścić się na nieprzyjaciołach.Bóg jednak zechciał, żeby dziś posłużyło mi do ratowania ludzi.36Joan podtrzymał zwyczaj odwiedzania tawern.Siadał samotnie przy stoliku, z któregowidać było cały szynk.Słuchał i patrzył.Jeśli rozmowa była tego warta, cały zamieniał sięw słuch.Jeśli nie, wybierał sobie rozmówcę do pogawędki, a jeżeli marynarz okazywał się cu-dzoziemcem, starał się rozmawiać w jego języku, co od razu czyniło go przyjacielem.Kilka razynie mógł odmówić picia i po paru pijaństwach i wymiotowaniu na ulicy postanowił z tymskończyć.Nie chodził do tawern, żeby się napić, tylko żeby się czegoś dowiedzieć.Choć wkrótcezyskał przydomek Małopitka, to barmani polubili go, gdyż był klientem stałym i niekłopotliwym.Wydarzenia w Sitges odmieniły Joana.Nosił w sobie głęboką urazę, którą potęgowałotłumione pragnienie zemsty.Teraz wiedział już, że jest na właściwej drodze.Doszedł do wnio-sku, że jego rodzina musi przebywać we Włoszech.Dokładnych informacji mógł zasięgnąć tylkou marynarzy admirała, więc niecierpliwie wyczekiwał powrotu jego floty.Jako że była daleko,walcząc z Turkami, zajął się marynarzami włoskimi.Wypytywał ich o sytuację polityczną i eko-nomiczną, zwłaszcza o ośrodki handlu niewolnikami.Zapamiętywał skrzętnie wszystkie dane,zwłaszcza słownictwo i rozmaite akcenty w dialektach używanych we Włoszech.Odnajdzie ro-dzinę i w końcu spełni daną ojcu obietnicę.Parę dni pózniej pytano o niego w księgarni.Okazało się, że to mistrz z odlewni. Ależ się ciebie naszukałem, chłopcze rzekł, kładąc mu rękę na ramieniu. Ode-szliście, nim zdążyłem wam podziękować. Niepotrzebne były nam podziękowania.Gdy zapytaliśmy w szpitalu i powiedzianonam, że wszyscy przeżyli, bardzośmy się ucieszyli. Tak, dzięki świętemu Eligiuszowi, tobie i twojemu bratu skończyło się na połamanychkościach.Pozrastają się. Cieszę się. Mamy wobec was dług.Jeśli jest coś, w czym moglibyśmy wam pomóc, tylko powiedz-cie.Joan się zamyślił.Bractwo świętego Eligiusza, które łączyło niemal wszystkie cechy zaj-mujące się obróbką metalu, było bardzo potężne, ale nie miał pojęcia, w jaki sposób mogłobypomóc mu w odnalezieniu rodziny.Potem pomyślał o Gabrielu i rzekł: Moglibyście wziąć mojego brata na ucznia? Uwielbia dzwony.Twierdzi, że po pierw-szym uderzeniu rozpoznaje każdy dzwon w Barcelonie. Dzwony mają różne głosy.Twój brat ma rację odrzekł mężczyzna z uśmiechem. Ichdzwięk zależy od rozmiaru, kształtu, rodzaju stopu, z którego są wykonane.Wytapiamy wielkiebryły brązu, które w większości służą do wyrobu broni artyleryjskiej.Jesteśmy puszkarzami. Nie sądzę, by mojemu bratu przeszkadzało robienie armat, jeśli czasem będzie mógłwykonać dzwon. Powiedz mu więc, by jutro do mnie przyszedł.Przyjmę go jak syna.Gdy Gabriel się dowiedział, skoczył w górę z radości.Kiedy dorośnie, odleje dzwono najpiękniejszym brzmieniu na świecie!Inkwizytor Espina, już w pełni władzy, wybrał piątek czternastego grudnia 1487 roku napierwsze wielkie wystąpienie inkwizycyjne.Miał to być uroczysty akt wiary i wybaczenia zbłąkanym duszom przyjmowanym na łonoKościoła.Penitentami byli konwertyci, którzy zastraszeni wieściami z Walencji zgłaszali się do-browolnie, oskarżając się o stosowanie judaistycznych praktyk.Uczniowie pana Corra przybyli obejrzeć wielką procesję, która rozpoczęła się w kościeleZwiętej Katarzyny i szła aż do katedry.Procesję otwierał zakonnik ze sztandarem inkwizycji przedstawiającym krzyż, po któregoprawej stronie widniał miecz, symbol losu należnego heretykom, po lewej zaś oliwna gałązkajako znak pojednania ze skruszonymi.Za nim szła grupa śpiewających ministrantów i ojciecEspina w otoczeniu czterech żołnierzy w służbie inkwizycji.Dalej kroczył kolejny zakonnikz wielkim krzyżem i pięćdziesięciu penitentów, skruszonych, błagających o łaskę.Znajdowali sięwśród nich ludzie znani, na ogół rzemieślnicy, od krawców do fryzjerów, większość jednak sta-nowiły kobiety, między innymi wdowy po królewskich doradcach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]