[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Crean nie wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do gry, przezwyciężyÅ‚ uczucie gÅ‚odu i zatroszczyÅ‚ siÄ™ o to, żebyWilliamowi dostarczono do izby solidny posiÅ‚ek.ZastanawiaÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™, czy sam nie powinien mu go zanieść, porzuciÅ‚ jednaktÄ™ myÅ›l, nie potrafiÅ‚by bowiem odpowiedzieć na pytania mnicha.JeÅ›li dobrze znaÅ‚ kanc-lerza, Williama można już byÅ‚o uznać za martwego.Ta Å›wiadomość sprawiaÅ‚a Creano-wi przykrość, mimo że po zÅ‚ożeniu relacji z wypeÅ‚nienia misji zostaÅ‚ ukarany przez Ta-rika trzema dniami milczenia za to, że nie zabiÅ‚ mnicha najpózniej w Marsylii.Dlacze-go ten gruby pechowiec, kierujÄ…c siÄ™ swoim gÅ‚upim wÄ™chem, znalazÅ‚ siÄ™ po raz drugi nadrodze dzieci?Crean powlókÅ‚ siÄ™ na dół do portu zewnÄ™trznÄ… krÄ™tÄ… Å›cieżkÄ…, choć prowadziÅ‚y tamniewidoczne dla oka bezpieczne schody wykute w skale.Nie spieszyÅ‚o mu siÄ™ wszak-że, chciaÅ‚ odetchnąć zapachem dzikiej roÅ›linnoÅ›ci, która obrzeżaÅ‚a Å›cieżkÄ™, obserwowaćumykajÄ…ce jaszczurki i wchÅ‚aniać w siebie jasne barwy krzewów, kamieni i morza.Już na dole natknÄ…Å‚ siÄ™ na Hamona, który jak zawsze usiÅ‚owaÅ‚ zejść mu z drogi.Cre-an zapragnÄ…Å‚ jeszcze raz spróbować dotrzeć do tego dziwnego chÅ‚opaka, tym bardziejże barierÄ™ zazdroÅ›ci, jakÄ… Hamo uparcie siÄ™ zastawiaÅ‚, zazdroÅ›ci z powodu Klarion, onzaczynaÅ‚ odczuwać jako Å›miesznÄ… i uciążliwÄ…. PopÅ‚ywajmy razem! zaproponowaÅ‚ dostrzegÅ‚szy, że Hamo ma za caÅ‚y strój tyl-ko rÄ™cznik owiniÄ™ty wokół bioder, ale chÅ‚opak odmówiÅ‚.179 KÄ…paÅ‚em siÄ™ już, nurkowaÅ‚em aż do korali, to mi na dzisiaj wystarczy.Crean zrzuciÅ‚ dżellabÄ™ i zawstydziÅ‚ siÄ™ swej biaÅ‚ej skóry. A umiecie w ogóle pÅ‚ywać? spytaÅ‚ kpiÄ…co Hamo. Nie bÄ™dÄ™ was ratowaÅ‚,a w wodzie roi siÄ™ od rekinów!Crean zobaczyÅ‚ szeroki nóż, który chÅ‚opak miaÅ‚ przywiÄ…zany rzemieniem do nogi. Dlaczego miaÅ‚bym siÄ™ spodobać rekinowi, skoro nawet ty uważasz, że jestem takodrażajÄ…cy? odparÅ‚ Crean i skoczyÅ‚ z nabrzeża do wody gÅ‚owÄ… naprzód.PopÅ‚ynÄ…Å‚ w kierunku otwartego morza, nurkujÄ…c od czasu do czasu, by siÄ™ upewnić,czy w pobliżu nie ma rekina.Hamo nie przesadzaÅ‚ duży ruch żeglowny wokół przy-lÄ…dka przyciÄ…gaÅ‚ drapieżne ryby. Hej, piÄ™kny cudzoziemcze!Crean nie sÅ‚yszaÅ‚, jak łódz nadpÅ‚ywaÅ‚a, dopiero teraz zauważyÅ‚ obok siebie towarowyżaglowiec.Przy niskim relingu klÄ™czaÅ‚a kobieta, spoglÄ…dajÄ…c na niego z góry.Z powoduupaÅ‚u podciÄ…gnęła sukniÄ™, ale wrażenie wiÄ™ksze niż goÅ‚e nogi wywarÅ‚y na Creanie jejfalujÄ…ce obfite piersi.Ingolinda zostawiÅ‚a mu czas, aby siÄ™ oswoiÅ‚ z tym widokiem.Jej pojazd staÅ‚ na po-kÅ‚adzie, mocno przywiÄ…zany; opieraÅ‚o siÄ™ o niego kilku marynarzy.SÄ…dzÄ…c po minachi sproÅ›nych gestach, jakie wykonywali spozierajÄ…c na wypiÄ™ty w ich stronÄ™ zadek Ingo-lindy, wyszli w czasie podróży na swoje.Każda praca jest dobra, jeÅ›li przynosi wÅ‚aÅ›ciwÄ… zapÅ‚atÄ™.Ingolinda osiÄ…gnęła swój cel.Teraz pokazaÅ‚a Creanowi, który trzymaÅ‚ siÄ™ mocno wanty, pognieciony portret Willia-ma. Czy znajdÄ™ tego pana w zamku na górze? zagruchaÅ‚a i ruchem piersi wskaza-Å‚a ponad gÅ‚owÄ… Creana kasztel. To, czy go znajdziecie odpowiedziaÅ‚ Crean z namysÅ‚em zależy przede wszyst-kim od tego, czy pozwolÄ… wam go szukać& Mam siÄ™ zgÅ‚osić do hrabiny Otranto.PrzywiozÅ‚am dla niej wiadomość& Może ja jÄ… dorÄ™czÄ™? Crean nie wiedziaÅ‚, jakÄ… rolÄ™ odgrywa kobieta w toczÄ…cychsiÄ™ wydarzeniach, zorientowaÅ‚ siÄ™ natomiast, że gamoniowaty William pozostawiÅ‚ zasobÄ… Å›lad! Tarik miaÅ‚ racjÄ™: ten mnich byÅ‚ w swojej gÅ‚upocie nieobliczalny i przez tonadzwyczaj niebezpieczny! Oddam jÄ… tylko hrabinie do rÄ…k wÅ‚asnych. Ingolinda wstaÅ‚a i wepchnęła por-tret Williama pod spódnicÄ™. Wiadomość za Williama! oÅ›wiadczyÅ‚a oparÅ‚szy rÄ™cena biodrach i spoglÄ…dajÄ…c na Creana wyzywajÄ…co. Przybijcie do brzegu.ZobaczÄ™, co da siÄ™ zrobić.Crean popÅ‚ynÄ…Å‚ naprzód i wyszedÅ‚ na skaÅ‚y.Hamo obserwowaÅ‚ caÅ‚Ä… scenÄ™. Schadzka z samotnie podróżujÄ…cÄ… damÄ… zakpiÅ‚. Moja matka ucieszy siÄ™, żezawrze z niÄ… znajomość.180 W istocie przyznaÅ‚ sucho Crean. Bo to nie do mnie gość, lecz do hrabiny.Po-biegnij na górÄ™ i powiadom matkÄ™, że nadeszÅ‚a wiadomość dotyczÄ…ca Eliaszowego mni-cha, którÄ… osobiÅ›cie musi odebrać. A dlaczego wy nie pójdziecie sami tego przekazać? opieraÅ‚ siÄ™ Hamo. NaprawdÄ™ wierzycie, że matka przerwie obiad i przybiegnie na dół, aby takiej perso-nie zÅ‚ożyć uszanowanie? Jak sobie życzysz, mÅ‚ody czÅ‚owieku! odparÅ‚ Crean. Wobec tego zaprowadzÄ™tÄ™ damÄ™ do jadalni, zaznaczajÄ…c, że takie byÅ‚o twoje życzenie& Tego nie powiedziaÅ‚em, panie z Bourivanu! Nie mogÄ™ zostawić ciÄ™ sam na sam z takÄ… personÄ… oznajmiÅ‚ Crean zimno. Sprawa, o którÄ… idzie, jest zbyt ważna. WÅ‚aÅ›nie! przytaknęła Ingolinda, która tymczasem kazaÅ‚a marynarzom, by prze-nieÅ›li jÄ… na lÄ…d.OglÄ…daÅ‚a teraz z upodobaniem opalone na brÄ…z nagie ciaÅ‚o Hamona.ChÅ‚opak poczerwieniaÅ‚.Nie dorósÅ‚ do takiego spojrzenia, odwróciÅ‚ siÄ™ wiÄ™ci spiesznie podążyÅ‚ do zamku. Nie powiedzieliÅ›cie mi, panie, czy bÄ™dÄ™ mogÅ‚a zobaczyć mojego Williama.Jestchyba jeszcze u was? A może& Jest, oczywiÅ›cie! zapewniÅ‚ Crean. Nie mam tylko pewnoÅ›ci, czy teraz przyj-muje.O tej porze przeważnie odbywa sjestÄ™. Powiedzcie mu tylko: Ingolinda z Metzu czeka w porcie. ByÅ‚a bardzo pewnasiebie i chodziÅ‚a napuszona jak paw tam i z powrotem po nabrzeżu, chyba w nadziei, żewyÅ›ledzi jÄ… oko ukochanego.Crean narzuciÅ‚ już dżellabÄ™ i czekaÅ‚ milczÄ…c.ByÅ‚o mu żal tej kobiety.Niewinna jakWilliam, uwikÅ‚aÅ‚a siÄ™ w sprawÄ™, z której kanclerz nie wypuÅ›ci jej żywej, chyba że siÄ™ oka-że, iż nic o dzieciach nie wie.Ale nawet w takich wypadkach Tarik zwykÅ‚ byÅ‚ mówić: Lepiej za dużo ostrożnoÅ›ci niż za maÅ‚o , i po stokroć miaÅ‚ racjÄ™.NależaÅ‚o siÄ™ tego Wil-liama od razu pozbyć, wówczas nie byÅ‚oby nowego problemu, a Ingolinda z Metzu mo-gÅ‚aby jeszcze dÅ‚ugo cieszyć siÄ™ życiem&FAASZYWY TROPOtranto, jesieÅ„ 1245Z Kroniki Williama z RoebrukuObudziÅ‚o mnie stukanie.Najpierw pomyÅ›laÅ‚em, że przyniesiono zatruty posiÅ‚ek.Stale sobie obiecywaÅ‚em nic nie jeść, ale za każdym razem dÅ‚awiÄ…c siÄ™ przeÅ‚ykaÅ‚emw koÅ„cu strawÄ™ i ciÄ…gle jeszcze żyÅ‚em.Tym razem jedzenie staÅ‚o już jakiÅ› czas na sto-181le, stukanie natomiast nie dochodziÅ‚o od drzwi, lecz spode mnie.ZerwaÅ‚em siÄ™ z łóżkai pomogÅ‚em dzieciom wyjść przez klapÄ™. Znowu nic nie zjadÅ‚eÅ›! powitaÅ‚a mnie Jeza wymówkÄ…, ledwie dostrzegÅ‚a nastole nie tkniÄ™te wspaniaÅ‚oÅ›ci: homara na zimno, cielÄ™cinÄ™ bez koÅ›ci z siekanymi oliw-kami, przyprawionÄ… zioÅ‚ami, cebulÄ…, oliwÄ… i żółtkiem, przyrumieniony wiejski chlebpachnÄ…cy czosnkiem i naszpikowany orzechami, owoce tutejszych kaktusów smażonew miodzie i marynowane z cytrusami, wszelkiego rodzaju pieczone Å‚akocie oraz dwiekara4ài z winem, jednÄ… z jasnym, wytrawnym, i drugÄ… z ciemniejszym, prawie pomaraÅ„-czowym, ciężkim i sÅ‚odkim.Rosz chciaÅ‚ zaraz po coÅ› siÄ™gnąć w sÅ‚usznym przekonaniu,że to o wiele za dużo dla jednej osoby, nawet tak żarÅ‚ocznej jak ja, lecz wyrwaÅ‚em muz rÄ™ki pasztet z raków, bo mógÅ‚ być zatruty.Rosza ogromnie to speszyÅ‚o. Pozwól najpierw mnie skosztować! próbowaÅ‚em wyjaÅ›nić swoje zachowanie. ChcÄ™ być pewien, że tobie też przypadnie do smaku. Możesz sobie sam wszystko zjeść! powiedziaÅ‚ urażony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]