[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wprowadź pierwszego chłopaka — polecił Frosser.Clausen otworzył wewnętrzne drzwi i policjantka wprowadziła jednego z chłopców.— Jesteś Marcel, prawda? — uśmiechnął się do niego Frosser.Chłopak przytaknął, rozglądając się nerwowo.— Nie bój się, one nie mogą nas zobaczyć — poprowadził Marcela w stronę tafli szkła.— Chcę, żebyś dokładnie przyjrzał się tym paniom i powiedział mi, czy widzisz tę, z którą rozmawiałeś w magazynie.Zastanów się i nie śpiesz, mamy czas.Marcel nie musiał się zastanawiać.— To ta — wskazał palcem.— Ta najładniejsza.— Który numer?— Trzeci.— Jesteś pewien?— Tak.— Dziękuję ci.— Frosser rozwichrzył czuprynę chłopca i dał znak Clausenowi.Miejsce Marcela zajął Jean Paul, który także bez wahania wskazał Sabrinę.Trzecim świadkiem był młodzian o rozwianej czuprynie z kolczykiem w kształcie krucyfiksu.— Herr Dahn — przedstawił go sierżant.— To pan dzwonił do nas w sprawie portretu umieszczonego w gazetach?— Tak.Jestem pewien, że widziałem tę kobietę rozmawiającą z Dieterem w dniu poprzedzającym jego śmierć.— Chodzi o Dietera Teufela? Pracowaliście razem na stacji w Lozannie, tak?— Można tak powiedzieć, choć mieliśmy przeważnie różne zmiany.Akurat tego ranka byliśmy razem.— Proszę przyjrzeć się tym paniom i powiedzieć, czy ona tam jest.— Jest — Dahn także się nie wahał.— Stoi pod numerem trzecim.— Jest pan tego rzeczywiście pewien?— A czy pan by zapomniał taką babkę?! Była tam z mężczyzną, ale nie pamiętam jak wyglądał.Prawdę mówiąc nie zwracałem na niego zbytniej uwagi.— Wie pan o czym rozmawiali? — zainteresował się Frosser.— Dieter mówił, że pytała o czas i sposoby rozładowywania składów, ale jak go znam, to pewnie próbował ją zbajerować przez większość czasu.— Potem już jej pan nie widział?— Nie.— Dziękuję za pomoc.Clausen otworzył drzwi i Dahn niechętnie odszedł od okna i wyszedł z pokoju.Rozpoznanie zakończono, po czym obaj policjanci odprowadzili Sabrinę do pokoju przesłuchań.— Oskarżenie przeciwko pani umacnia się z każdą chwilą — poinformował ją Frosser, gdy usiadła.— Została pani zidentyfikowana przez dwóch świadków, jako osoba przebywająca w magazynie tuż po śmierci Rauffa.Czy nazwisko Dieter Teufel mówi coś pani?Gdyby był mniej doświadczonym policjantem nie zauważyłby sekundowego drgnięcia jej oczu, gdy podświadomie zareagowała na znane nazwisko.Dla niego było to równoznaczne z przyznaniem się.— Został zabity przez pociąg następnego dnia po rozmowie z panią.Zostało to zaklasyfikowane jako wypadek, ale teraz nie jestem tego taki pewien.Może ktoś go popchnął? — pozwolił, by to pytanie zawisło w powietrzu, sam pilnie zajmując się przykręcaniem grzejnika.— Mam wystarczające dowody, by postawić panią w stan oskarżenia, ale nadal pozostaje zbyt wiele niejasności.Zamierzam wnieść prośbę do policji w Lozannie o ponowne otwarcie śledztwa w sprawie śmierci Teufela.Jeśli uda mi się postawić pani zarzut drugiego morderstwa, dostanie pani dożywocie.Proszę mi wierzyć, ja nie żartuję.Po raz pierwszy od chwili aresztowania poczuła zdenerwowanie — jeśli stanie przed sądem, oficjalnie oskarżona, to mają dość dowodów, by skazać ją w najlepszym przypadku za postrzelenie Rauffa, gdyż znaleziono przy niej berettę, z której strzelała.Już coś takiego niezmiernie utrudniałoby Philpotowi zadanie, a gdyby dodatkowo Frosserowi udało się zasiać u sędziów podejrzenie, że była jakoś wplątana w śmierć Teufela (było fizyczną niemożliwością oskarżenie jej o bezpośredni udział), to wraz z poszlakami wskazującymi na FNFAL mogło nastroić ławę przysięgłych przeciw niej.A to mogło oznaczać tylko jedno: morderstwo zamiast próby morderstwa.Gdyby sprawy zaszły do momentu oskarżenia o mord, Philpot stanąłby przed prawie nierozwiązywalnym zadaniem.Skazanie oznaczało więzienie tak ściśle strzeżone, że nieosiągalne nawet dla UNACO.Pozostała więc jedynie nadzieja, że Philpot chował, starym zwyczajem, parę asów w rękawie.— Komisarz prosi, pułkowniku Philpot — zgrabna blondynka wyłączyła interkom i uniosła głowę znad biurka.Philpot wsparł się na lasce solidnie wbitej w gruby dywan i wstał z fotela, dziękując sekretarce skinieniem głowy.Gdy otworzył drzwi do gabinetu, gospodarz odwrócił się od gazowego kominka i ruszył ku niemu z wyciągniętą ręką.Reinhardt Kuhlmann miał sześćdziesiąt lat, śnieżnobiałą grzywę włosów zaczesaną do tyłu i twarz pokrytą zmarszczkami — efekt szesnastoletniego piastowania funkcji szefa szwajcarskiej policji.— Przestań się wygłupiać — sapnął na widok pomocnej dłoni przybyły — to tylko sztywna noga.— Ostatnim razem tak nie kulałeś.— Bo to było Miami w środku lata, a nie te przeklęte góry w środku zimy.Mróz ją usztywnia i powoduje to całe zamieszanie — wyjaśnił Amerykanin, siadając we wskazanym fotelu.— Kawy?— Jeśli masz resztki tego Hennessey'a, który miałeś ostatnio, to wolę koniak od kawy.— Masz doskonałą pamięć, zwłaszcza że ostatni raz byłeś tu półtora roku temu — uśmiechnął się gospodarz.— Niektóre przeżycia warte są zapamiętania.Ten trunek jest jednym z nich.— Przypominasz mi tego faceta, który czyta reklamy w telewizji — Kuhlmann nalał bursztynowy trunek do koniakówki.— A ty?— Lekarz zabronił.— Co ci jest? — na twarzy Philpota pojawiło się autentyczne zaskoczenie.— Wrzody — zapytany machnął lekceważąco ręką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]