[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz należały do mnie.Czernidło była zajęta ćwiczeniem w obronienowych żółtodziobów.Zawsze byłem u niej mile widziany, zawsze przydatny dopomocy, ale wszystko to dotyczyło lekcji, których wyuczyłem się już dawno te-mu.Krzewiciel, jak co roku, wyjechał na całe lato.Nie wiedziałem, w jaki sposóbmógłbym przeprosić Cierpliwą, a o Sikorce nawet nie myślałem.Także w tawer-nach bywałem samotnie.Sztylet został czeladnikiem u lalkarza, a Krowa maryna-rzem.Nie miałem co ze sobą zrobić i szwendałem się tu i tam, zawsze samotny,zgorzkniały.244Było to marne lato, nie tylko dla mnie.Wyrastałem ze wszystkich ubrań, war-czałem i burczałem na każdego na tyle szalonego, by się do mnie odezwać, i upi-jałem się do nieprzytomności niemal co dzień.A na dodatek obserwowałem, jakKrólestwo Sześciu Księstw powoli ulega zagładzie.Najezdzcy ze szkarłatnychokrętów śmielej niż dotychczas pustoszyli nasze wybrzeża.Tego lata zaczęli teżwysuwać żądania.Chcieli zboża, bydła, prawa do brania z naszych portów mor-skich czego tylko zapragną, prawa do kotwiczenia przy naszym brzegu, do życialatem na naszych ziemiach, i to na utrzymaniu naszego ludu, prawa do braniaw niewolę.Każde żądanie było bardziej nie do przyjęcia niż poprzednie.Nadodatek po każdej odmowie króla pojawiało się coraz więcej zakażonych kuzni-cą.Ludzie porzucali miasta portowe i osady leżące nad brzegiem morza.Nikt niemógł ich obarczać winą za takie postępowanie, lecz przez to nasze wybrzeże stałosię jeszcze bardziej bezbronne.Musieliśmy najmować coraz więcej żołnierzy, coprowadziło do podwyższenia podatków, by było z czego im płacić, a wtedy ludutyskiwał na wielkość obciążeń.Bojazń w obliczu najezdzców ze szkarłatnychokrętów ciągle rosła.Dziwniejsze jeszcze było to, że na nasz brzeg przybywalicałymi rodzinami Zawyspiarze, którzy zostawiwszy za sobą wraże okręty, błagalio schronienie między naszym ludem i opowiadali niestworzone historie o tyra-nii i chaosie na Wyspach Zewnętrznych, gdzie niepodzielnie panowali piraci naszkarłatnych okrętach.Przybysze stanowili może swoiste błogosławieństwo, gdyżmogliśmy ich tanio nająć jako zbrojnych, choć mało kto im ufał.Lecz ich opo-wieści, do czego prowadziło panowanie na Wyspach Zewnętrznych najezdzcówze szkarłatnych okrętów, wystarczały, by powstrzymać każdego z nas od myślio ustąpieniu przed bezczelnymi żądaniami.Około miesiąca po moim powrocie do Koziej Twierdzy Cierń otworzył midrzwi.Byłem w ponurym nastroju, bo zapomniał o mnie na tak długo, i szedłempo schodach jak najwolniej.A gdy dotarłem na górę, ujrzałem go zajętego miaż-dżeniem nasion w mozdzierzu. Cieszę się, że cię widzę rzekł bez śladu wesołości w głosie. To pewnie dlatego tak się śpieszyłeś, żeby mnie tu zaprosić zauważyłemkwaśno.Znieruchomiał na chwilę. Przepraszam.Chciałem, żebyś miał czas dojść do siebie. Opuścił wzrokna mozdzierz. Dla mnie to także nie był łatwy okres.Spróbujmy o tym zapo-mnieć.Była to rozsądna propozycja.Mądra. A mam jakiś wybór? spytałem ironicznie.Cierń uporał się z nasionami.Przełożył je na gęsto tkaną szmatkę i umieściłna kubku, żeby obciekły.245 Nie odezwał się w końcu, jak gdyby po głębokim namyśle. Nie maszwyboru i ja także go nie mam.W wielu sprawach nie mamy wyboru. Otak-sował mnie wzrokiem od stóp do głów, po czym znowu zajął się nasionami.Do końca lata nie będziesz pił nic poza wodą oraz herbatą.Twój pot cuchnie wi-nem.I jak na kogoś tak młodego masz zdecydowanie zbyt sflaczałe mięśnie.Zi-ma spędzona na medytacjach u Konsyliarza nie wyszła twojemu ciału na zdrowie.Musisz je wzmocnić.Od dzisiaj cztery razy dziennie będziesz chodził na wieżędo Szczerego.Będziesz mu zanosił jedzenie i napary, które przygotujesz wedługmoich wskazówek.Nie wolno ci się u niego pokazać z ponurą twarzą, masz byćzawsze uśmiechnięty i pogodny.Może usługując następcy tronu pojmiesz, że mia-łem powody, by nie traktować cię jak pępek świata.Takie będą twoje codzienneobowiązki w czasie pobytu w Koziej Twierdzy.Niekiedy będziesz wykonywał dlamnie inne zadania.Nie trzeba było wielu słów Ciernia, by obudził się we mnie wstyd.Raptownieodniosłem wrażenie, iż przybrałem w szaty ogromnej tragedii młodzieńcze troskiwypływające z błahych powodów. Byłem leniwym próżniakiem przyznałem. Byłeś głupi zgodził się Cierń. Miałeś miesiąc, żeby się zająć własnymżyciem.Zachowywałeś się jak.rozpuszczony smarkacz.Wcale się nie dziwię,że Brus jest tobą rozczarowany.Już dawno przestałem się dziwić temu, co wiedział Cierń.Lecz tym razembyłem pewien, iż nie znał prawdziwego powodu, i nie miałem życzenia dzielić sięz nim tą wiedzą. Czy odkryłeś, kto próbował go zabić? zapytał. Nie próbowałem.tak naprawdę.Cierń najpierw miał minę zdegustowaną, potem zdziwioną. Chłopcze, ja ciebie nie poznaję.Pół roku temu rozniósłbyś stajnie na strzę-py, byle się tego dowiedzieć.Pół roku temu, gdyby ci się trafił miesiąc wakacji,miałbyś zajęty każdy dzień.Co cię trapi?Wbiłem wzrok w podłogę, świadom prawdy zawartej w jego słowach.Chcia-łem opowiedzieć mu wszystko, co mi się przydarzyło, chciałem tego równie moc-no, jak nie chciałem powiedzieć o tym słowa nikomu innemu.Opowiedziałem mu, co wiedziałem o ataku na Brusa. Kto to wszystko widział? zapytał, gdy skończyłem. Czy on zna czło-wieka, który zaatakował Brusa? Nie widział go wyraznie uchyliłem się od odpowiedzi.Nie było sensumówić Cierniowi, że znam zapach napastnika, ale mam bardzo mgliste pojęcieo jego wyglądzie.Cierń milczał przez jakiś czas.246 No tak odezwał się wreszcie. Miej oczy i uszy otwarte.Chciałbymwiedzieć, kto jest tak butny, że zamierzał zabić królewskiego koniuszego w staj-niach. Więc sądzisz, że to nie była sprawa osobistych porachunków Brusa? zapytałem ostrożnie. Nie będziemy przechodzić od razu do wniosków.Dla mnie wygląda to nagrę o wysoką stawkę.Ktoś ma szersze plany, lecz stracił pierwszy ruch.Mamnadzieję, że na naszą korzyść. Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego tak uważasz? Mógłbym, ale tego nie zrobię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]