[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze milczysz? Tym gorzej dlaciebie; widzę, że muszę sam cię naprowadzić na dobrą drogę.Czyznasz dwie afrykańskie księżniczki, czyli raczej dwie niegodziwe cza-rownice, wiedźmy przebrzydłe, diablice wcielone? Nic nie mówisz? –niech więc wprowadzą te dwie infantki z dworu Lucyfera.Tu wprowadzono obie moje kuzynki, z rękami również jak moje wtył związanymi, po czym inkwizytor tak dalej mówił:NASK IFPUG54Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG– Cóż więc, kochany synu, poznajesz je? Ciągle milczysz? Drogisynu, niech cię to wcale nie przestrasza, co ci powiem.Sprawią ci tu małą boleść; widzisz te dwie deski? Włożą ci nogi między te deski i skrępują je sznurami, później zabiją ci młotem między kolana te oto kliny.Z początku nogi ci nabrzękną, dalej krew wytryśnie z wielkich palców, z innych zaś poodpadają paznokcie; podeszwy ci popękają iwycieknie tłustość pomieszana z rozgniecionym ciałem.To cię jużwięcej będzie bolało.Jeszcze nic nie odpowiadasz? Masz słuszność, to są dopiero katusze przygotowawcze.Pomimo to jednak zemdlejesz, ale niebawem za pomocą tych oto soli i spirytusów wrócisz do przytomno-ści.Natenczas wyjmą ci kliny i zabiją te tutaj, większe.Za pierwszym uderzeniem podruzgocą ci kolana i kostki, za drugim nogi wzdłuż cipopękają szpik wytryśnie i razem z krwią zbroczy tę słomę.Obstajesz przy twoim milczeniu? Dobrze więc, niech mu ścisną palce.Na te słowa oprawcy porwali mnie za nogi i położyli między dwiedeski.– Nie chcesz mówić? – wsuńcie kliny!.Milczysz? – podnieściemłoty !.W tej chwili dały się słyszeć liczne wystrzały broni.Emina krzyk-nęła:– O Proroku! jesteśmy ocaleni! Zoto przybywa nam na pomoc.Zoto wszedł ze swoją czeredą, wyrzucił za drzwi oprawców i przy-kuł inkwizytora do obręczy żelaznej, wbitej w mur więzienia.Następnie rozwiązał mnie i dwie Mauretanki.Skoro tylko dziewczęta poczuły wolne ramiona, natychmiast zarzuciły mi je na szyję.Rozłączono nas.Zoto rozkazał mi wsiąść na konia i ruszyć naprzód, zaręczając, żewkrótce z kobietami za mną pośpieszy.Przednia straż, z którą wyruszyłem, składała się z czterech jeźdź-ców.O świcie w odludnej okolicy zmieniliśmy konie; następnie drapa-liśmy się po wierzchołkach i garbach stromych gór.Około czwartej po południu dostaliśmy się między wydrążenia ska-liste, gdzie zamierzaliśmy noc przepędzić.Cieszyłem się, że słońce jeszcze nie zaszło, gdyż widok byt zachwycający, zwłaszcza dla mnie, który dotąd widziałem tylko Ardeny i Zeelandię.U stóp moich rozcią-gała się czarująca Vega de Granada, którą mieszkańcy tego kraju prze-kornie nazywają la Nuestra Vegilla.Widziałem ją całą: jej sześć miast i czterdzieści wiosek, kręte koryto Genilu, potoki spadające ze szczytów Alpuhary, cieniste gaje, altany, domy, ogrody i mnóstwo wiejskichfolwarków.Zachwycony czarownym widokiem tylu przedmiotów ra-NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG55zem nagromadzonych, wszystkie zmysły we wzrok zestrzeliłem.Zbu-dził się we mnie miłośnik natury i zapomniałem zupełnie o moich ku-zynkach, które niebawem przybyły w lektykach niesionych przez ko-nie.Gdy zasiadły na poduszkach rozłożonych w jaskini i wypoczęłynieco, rzekłem do nich:– Moje panny, bynajmniej nie żalę się na noc, jaką przepędziłem wVenta Quemada, ale wyznam szczerze, że sposób, w jaki ją zakończy-łem, niewypowiedzianie nie przypadł mi do smaku.– Oskarżaj nas, Alfonsie – rzekła Emina – tylko o przyjemną stronęsnów twoich.Zresztą na cóż narzekasz? Czyż nie zyskałeś sposobności okazania nadludzkiej odwagi?– Jak to? – przerwałem – miałżeby kto powątpiewać o mojej odwa-dze? Gdybym znalazł takiego, biłbym się z nim przez płaszcz albo zzawiązanymi oczyma.– Przez płaszcz, z zawiązanymi oczyma? Nie wiem, co przez to ro-zumiesz – odpowiedziała Emina.– Są rzeczy, o których ci mówić niemogę.Są nawet takie, o których sama dotąd nic nie wiem.Ja wykony-wam tylko rozkazy naczelnika naszej rodziny, następcy szejka Masuda, który posiada tajemnicę Kassar-Gomelezu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]