[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lucy, Lucy, czy ty w ogóle słuchasz? - pyta Emma.- Coo tym myślisz?164Uświadamiam sobie, że przegapiłam niezwykle istotnefragmenty chwili wątpliwości mojej przyjaciółki, i czujęskruchę.- Zastanawiam się, czy czujesz się czasem winna wobecjego żony? - wyrzucam z siebie.Cathy wpatruje się we mnie lekko zaszokowana, ale niejest dla mnie jasne, czy to dlatego, że pytanie jest nie namiejscu w stosunku do tego, co zostało powiedzianewcześniej, czy też jest po prostu nie na miejscu i już.Gdybymbyła bardziej pewna własnych uczuć, powiedziałabym Emmie,że to nie tyle próba osądzania, co egocentryzm.Pytanie wisiprzez chwilę w powietrzu, a Emma drapie się w zamyśleniupo głowie.- W zeszłym miesiącu był ze mną pewnego piątkowegowieczoru i zapomniał, że miał iść na kolację z żoną i jakimiśznajomymi, ponieważ wcześniej wyłączył komórkę.Ona niemogła go złapać aż do mniej więcej pierwszej w nocy, kiedywreszcie wyczołgał się z łóżka i włączył telefon, i zobaczył tewszystkie wiadomości od niej.Poszła na kolację sama,kłamiąc znajomym, że musiał nagle wyjechać za granicę.Czułsię okropnie, i ja też.Ale wydaje mi się, ponieważ nie mamdzieci, a moje życie rodzinne było popieprzone, że mojazdolność odczuwania winy jest ograniczona - mówi Emma wrzadkiej chwili brutalnej szczerości wobec siebie.- Mówi, żejest z nią, ponieważ ma mnie, ale ja wiem, że to nieprawda.Jakkolwiek głębokie są moje złudzenia, wiem, że nie ratujęich małżeństwa.Bardzo często czuję do niej pogardę, że niezdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje.- Podnosi głowę,mówiąc te słowa, wiedząc, że tak łatwo ich niezaakceptujemy.- Nic się nie zmieni.Jest tak i koniec -kontynuuje, zataczając ręką koło.- On nigdy nie zostawi żonyi dzieci, a ja nie jestem pewna, czy w ogóle tego chcę.Związki, które zaczynaj ą się w taki sposób, rzadko dobrze się165kończą.Od samego początku jest zbyt wiele poczucia winy.Jego żona zaangażowałaby całą swoją energię w to, by miećpewność, że to się nigdy nie uda, a dzieci już zawsze by mnienienawidziły.A poza tym nie chcę brać na siebieodpowiedzialności za koniec jego małżeństwa.- Nie ma czegoś takiego jak dobry rozwód, to jedno jestpewne - mówi Cathy, która nadal ponosi konsekwencjeswojego, spierając się o finanse, opiekę nad Benem i o to, jakpodzielić meble.Uniwersalny przepis na wspólnenieszczęście.Arsenał nieudanego małżeństwa może i nie mazbyt wyrafinowanej broni, ale to wcale nie czyni walk mniejkrwawymi.- Dwa weekendy w miesiącu bez dzieci nie wydają mi sięczymś złym - mówię gładko, w nadziei, że poprawię tymogólny nastrój.- To dlatego, że nie chodzisz do pracy - odpowiada Cathy.- Oddawanie Bena w co drugi weekend, kiedy nie widuję gowystarczająco często w ciągu tygodnia, sprawia, że czuję sięchora.Nowa dziewczyna jego ojca tak bardzo mu siępodlizuje, że mam ochotę krzyczeć.Nie chcę, by choćbydotykała Bena.- A jak tam architekt Toma? - pyta Emma, sygnalizująckoniec autoanalizy.- Jest fantastyczny - odpowiada Cathy.- Zwiatełko wtunelu.Pod każdym względem.Niemal.Jest bystry, zabawny,uprawiamy świetny seks, niesamowity seks.Jestem za niegoTomowi tak bardzo wdzięczna.Jedynym minusem jest facet, zktórym dzieli dom, a który, tak się akurat składa, jest jegonajlepszym przyjacielem.- Chcesz już się do niego wprowadzić? Nie sądzisz, że tonieco za wcześnie?- Lucy, już nigdy z nikim nie zamieszkam - odpowiadaCathy.- Nie mam zamiaru tak się narażać.Zorganizowałam166sobie życie, zarabiam porządne pieniądze, Ben przyzwyczaiłsię do szkoły.Już nigdy nie chcę być finansowo zależna odmężczyzny.- Cóż, można to nazwać lekką skrajnością - mówię.-Choć to prawda, że większość architektów żyje w ciągłymstanie ekonomicznej niepewności.- Chodzi mi o to, że ten mężczyzna, z którym on mieszka,wydaje się być w pewien sposób o mnie zazdrosny -oświadcza Cathy.- Myślisz, że są między nimi jakieś ukryte seksualneciągotki? - woła Emma z głową w lodówce, z której wyjmujekolejną butelkę białego wina.Liczę butelki na kuchennymstole i wychodzi na to, że zdążyłyśmy już wypić prawie pojednej na głowę.- Nie rozmawiałam o tym z Peterem, ponieważ choć mniesię to wydaje naprawdę oczywiste, on sprawia wrażenienieświadomego.Jak na razie jednak nie pojawiło się nic, comogłoby świadczyć o jego ukrytym homoseksualizmie - mówiCathy.- Może z wyjątkiem upodobania do seksu analnego.- Skąd więc wiesz, że tamten jest zazdrosny? - pytamzaintrygowana.- No cóż, na początku to były drobiazgi.Jeśli dzwonię doPeter'a do domu, na przykład, jego współlokator nigdy nieprzekazuje wiadomości i parę razy powiedział, że Petera niema, choć wiedziałam, że jest.Bez problemu przymknęłabymna to oko, ale potem te kilka razy, kiedy się razemspotykaliśmy, zachowywał się naprawdę dziwnie.Zapierwszym razem, kiedy jadłam tam kolację z nimiobydwoma, co już samo w sobie jest nieco dziwne, Petegotował w kuchni, a on siedział w salonie i oświadczył mi, żePeter jest klasycznym związkofobem, który nigdy nie zdołastworzyć z nikim stałego związku.%7łe jest niczym sroka,zawsze patrzy z zazdrością na dziewczyny swoich kolegów,167nieustannie niezadowolony z własnych, że pozostawia za sobąpasmo cierpienia.- Może to prawda, a jego przyjaciel próbował cię ostrzec,byś nie angażowała się zbyt mocno, ponieważ wie, że swojejuż w życiu przeszłaś - stwierdza Emma.- Naprawdę chętnie uwierzyłabym mu na słowo także i wtej kwestii - odpowiada Cathy.- A potem pewnego wieczoruuprawiałam esemesowy seks z Pete'em i odkryłam, że to ktośinny.- Skąd możesz to wiedzieć? - pytam.- Zastawiłam pułapkę - mówi Cathy, uśmiechając sięzłośliwie.- Napisałam o czymś, czego Pete i ja nigdy razemnie robiliśmy, w taki sposób, jakby to się naprawdę zdarzyło, ion połknął haczyk.- Co to było? - pytam.- Udawałam, że Pete i ja byliśmy na imprezie, na którejuprawialiśmy seks z inną kobietą w łazience.Napisałam totak, jakby to było coś, co rzeczywiście razem zrobiliśmy, apotem na końcu on stwierdził, że to było najbardziej erotyczneprzeżycie w jego życiu i że naprawdę chciałby to powtórzyć.Jestem pewna, że to był jego współlokator.Kto jeszcze miałbydostęp do telefonu Pete'a póznym wieczorem?- Co jest takiego z facetami i trójkątami? - pytam.- To tak naprawdę wcale nie są trójkąty, wiecie? -odpowiada Cathy.- Tu chodzi o uprawianie seksu z dwiemakobietami i wcale nie o to, by te kobiety uprawiały seks zesobą, ale o to, że facetowi nadskakują dwie kobiety.Nie ma wtym nic demokratycznego.- Co zrobiłaś z tym planem Guya? - pytam Emmę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]