[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pablo pokręcił głową mocno zaniepokojony.- yle byłoby, gdyby przyjaciele Dan-ny'ego, na których on polega, stali się przyczyną bólu jego zębów.- Co więc zrobimy? - spytał Jezus Maria, chociaż i on, i pozostali wiedzieli doskonale,co zrobią.Czekali jednak uprzejmie, aż ktoś pierwszy zaproponuje rozwiązanie w tejsytuacji jedyne.Zaległa cisza.Pilon i Pablo uważali, że propozycja nie powinna wyjśćod nich, gdyż stosując zasady logiki formalnej, można by im zarzucić działanie z po-budek osobistych.Jezus Maria nie odzywał się przez delikatność wobec swoich go-spodarzy, kiedy jednak przydługa cisza uświadomiła mu, czego się od niego oczekuje,szybko się zrehabilitował:- Galon wina stanowi niezły prezent dla kobiety - zauważył obojętnie.Pilon i Pablo byli zdumieni jego bystrością.- Moglibyśmy powiedzieć Danny'emu, że ze względu na zęby znacznie lepiej ofiaro-wać wino.- A co będzie, jeśli Danny zlekceważy nasze ostrzeżenie? Jak damy te pieniądzeDanny'emu, to nigdy nie wiadomo, co on z nimi uczyni.Może się uprzeć i kupić słody-cze, a wtedy nasz czas i wysiłki pójdą na marne.Jezus Maria zapładniał dzisiaj ich myśli i znajdował wyjście z kłopotliwych sytuacji.-Może kupimy wino sami i damy je Danny'emu i w ten sposób uniknie się niebezpie-czeństwa, o którym była mowa? - spytał.- Oto rozwiązanie godne geniusza! - wykrzyknął Pilon.- Teraz trafiłeś.Jezus Maria uśmiechnął się skromnie na pochwałę swojej bystrości.Czuł jednak, żewcześniej czy pózniej ten pomysł i tak zostałby podsunięty przez kogoś z obecnych.Pablo rozlał resztę wina do słoików po konfiturach i wszyscy chętnie wypili wyczerpa-ni intensywnym myśleniem.Byli dumni, że doszli do tak logicznego rozwiązania,opartego na tak humanitarnych przesłankach.- Jestem głodny - stwierdził Pablo.Pilon wstał, podszedł do drzwi i spojrzał na słońce.- Już minęło południe - zauważył.- Pablo i ja pójdziemy do Torellego po wino, a ty,Jezusie Mario, zejdziesz do Monterey i przyniesiesz coś do jedzenia.Może pani Brunona molo da ci rybę.Może zdobędziesz gdzieś trochę chleba.- Wolałbym iść z wami - powiedział szczerze Jezus Maria, gdyż podejrzewał, że wgłowach jego przyjaciół rodzi się nowe rozwiązanie równie logiczne i równie humani-tarne jak poprzednie.- Nie, Jezusie Mario - odparli obaj stanowczo.- Jest teraz godzina druga lub kołodrugiej.Za godzinę będzie trzecia.O trzeciej spotkamy się tutaj i coś zjemy.A możewypijemy do obiadu po szklaneczce wina.Jezus Maria bardzo niechętnie poszedł do Monterey, natomiast Pilon i Pablo z lekkimsercem udali się w stronę domu Torellego.Rozdział 5O tym jak święty Franciszek odwrócił kartę losu i po ojcowsku ukarał Pilona, Pablai Jezusa MarięPopołudnie przyszło równie niepostrzeżenie, jak niepostrzeżenie przychodzi starośćdo szczęśliwego człowieka.W jasnym słońcu pojawiły się ciemniejsze pasma złota,niebieska tafla zatoki błękitniała, marszcząc się w lekkim wiaterku.Samotni rybacy,którzy wierzą, że ryby najlepiej chwytają w czasie przypływu, opuszczali swoje stano-wiska na skałach, ustępując miejsca tym, którzy wierzą, że najlepszą porą jest odpływ.O trzeciej wiatr zupełnie zmienił kierunek, wiał teraz miękko od zatoki ku brzegowi,niosąc delikatne zapachy najrozmaitszych wodorostów.Starzy rybacy naprawiającysieci na nie zabudowanych placach Monterey odłożyli dratwy i skręcali papierosy.Ulicami miasta w zbyt wielkich i zbyt wspaniałych samochodach tłuste damy o zmę-czonych oczach, na których dnie tliła się przebiegłość, jaką często widzi się w oczkachświń, udawały się z wizytami do znajomych i na koktajle w hotelu Del Monte".PrzyAlvarado Street Hugo Machado, krawiec, wywiesił na drzwiach swojego warsztatunapis Wracam za pięć minut" i poszedł do domu, nie mając zamiaru wracać do na-stępnego ranka.Sosny falowały miękko i lubieżnie.W stu kurnikach kury narzekałypłaczliwymi głosami na swój zły los.Pilon i Pablo usiedli pod czerwoną kastylską różą przed domem Torellego i spokojniepili wino, nie zwracając uwagi, że nad ich głowy spływa wieczór, tak jak spływa potę-pienie na głowę grzesznika.- Słusznie czynimy, nie zanosząc do domu Danny'emu całych dwóch galonów wina -stwierdził Pilon.- Danny jest człowiekiem, który nie zna wstrzemięzliwości w piciu.Pablo absolutnie się z tym zgadzał.- Danny wygląda zdrowo - zauważył - ale właśnietacy ludzie co dzień umierają.Wez na przykład Rudolfo Kellinga albo Angelinę Va-squez.W Pilonie odezwał się trzezwy realista.- Rudolfo wpadł do kamieniołomu koło PacificGrove - stwierdził z lekką wymówką.- Angelika struła się puszką nieświeżej ryby.Niemniej - kontynuował z wyrozumiało-ścią - rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć.Masa ludzi umiera z nadużywaniawina.Całe Monterey zaczęło się stopniowo i instynktownie przygotowywać do nadchodzącejnocy.Pani Guttierez wkrawała cieniutkie plasterki chiles do sosu enchilada.RupertHogan, sprzedawca napojów alkoholowych, dodawał wody do dżinu, który chwilowoodstawił na półkę, gdyż miał go sprzedawać dopiero po północy.Sypał także pieprz dowhisky, którą miał podawać wczesnym wieczorem.W sali tanecznej El Paseo" BulletRosendale otworzył paczkę precli i rozkładał je artystycznie na talerzykach stojącychdo powszechnego użytku na ladzie.Przedsiębiorstwo Zwiatowy Handel Specyfikami"zwijało swoje stragany.Grupka mężczyzn, którzy spędzili popołudnie przed budyn-kiem poczty, witając się z przyjaciółmi, przeszła na stację kolejową, aby zobaczyćprzyjazd ekspresu Del Monte z San Francisco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]