[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pociągi były tym, co od czasu do czasu widywali, a ponieważ rozumieli magnetyzm naturalny w jego najbardziej podstawowej formie, byli w stanie uczynić taki wysiłek umysłowy, by przyjąć wyjaśnienie, iż to wielkie magnesy powodują ruch pociągu z punktu do punktu.Naturalnie pociągi nie działały na tej zasadzie ani nie wykorzystywały zjawiska magnetyzmu w taki właśnie sposób, jednak nie miało to istotnego znaczenia.Nie byli w stanie pojąć niczego, co dotyczyło monitorowania, psychomaszyn, komputerów, łączności na odległość, i opowieści dotyczące tych spraw przyjmowali z przymrużeniem oka.Natomiast dlaczego i w jaki sposób olbrzymie masy ludzi miałyby z własnej woli zamykać się w miastach i nigdy nie polować ani też nie odkrywać nowych terenów - to było dla nich wręcz nie do wyobrażenia.Zaczynałem teraz rozumieć problem, przed jakim postawili mnie Starsi.Choć inteligentni i przedsiębiorczy, ci ludzie pod wieloma względami przypominali małe dzieci z pogranicza.Można by co prawda wprowadzić ich do miast, ale nie byliby oni w stanie poradzić sobie z najprostszymi, codziennymi czynnościami związanymi z życiem w nowoczesnym, technologicznym otoczeniu.Nim zdążyliby się nauczyć tego, co niezbędne - zakładając, że wcześniej nie wpadliby na przykład pod autobus - zostaliby wykryci przez władze.Pod koniec podróży gotów już byłem zrezygnować z mojego marzenia o armii kształtozmiennych ludzi przedostających się do miast i niszczących je od wewnątrz.To nie mogło się udać.Nie mogłem obalić systemu tym sposobem.Być może w ogóle było to dla mnie zadanie niewykonalne i jako takie powinno być ono pozostawione innym.Bo tacy na pewno istnieli.Krega nigdy nie powiedział, że jestem jedynym agentem, i byłoby niemądrze z ich strony, gdyby wszystko uzależnili od jednej tylko osoby.Ktoś przecież szkolił i wyposażał opozycję; chociaż więc jej członkowie nie byli obecnie skuteczni, to przywództwo niewątpliwie musiało być bardzo kompetentne.Będą próbować i próbować, aż odkryją właściwą kombinację czynników.Miałem przynajmniej taką nadzieję.Ta planeta była zbyt dobrze zorganizowana i system był zbyt szczelny, by mógł to wszystko obalić jeden samotny człowiek.Nie zmniejszało to jednak wagi innych celów.Miejsce, do którego zdążaliśmy, wiązało się z tym wszystkim, co wydarzyło się wcześniej; wiązało się z przyczynami, dla których się tu w ogóle znalazłem, i bez wątpienia wiązało się z ostatecznym losem mojej osoby, losem mojej rodziny.I losem samej Meduzy.Wiedzę na ten temat należało zdobyć i to nie licząc się z żadnymi kosztami.Kiedy ujrzeliśmy góry, musieliśmy porzucić nasze sanie i zamienić się w tragarzy.Widok gór okazał się wielce mylący.Pozostały nam bowiem jeszcze trzy dni trudnego, niebezpiecznego marszu, z czego ostatni dzień po.niepewnym lodzie.Ostatnie polowanie nie było zbyt udane, a musieliśmy przecież zostawić co nieco na ofiarę dla Matki Meduzy.Od tej chwili znalezienie pożywienia mogło więc być jedynie kwestią szczęśliwego trafu.Naga, lodowa pustynia leżąca przed nami była dość przerażająca.W górze, na dalekiej północy, zlodowacenie było wszechobecne - całość to jedna wielka pokrywa lodowa - z poszarpanymi blokami lodu, zwalonymi jeden na drugi, które praktycznie uniemożliwiały jakiekolwiek podróżowanie, z wyjątkiem pieszej wędrówki, a i to musiało być niesłychanie trudne.Powietrze było rześkie i czyste, ale wiał ciągły wiatr i bardzo często występowały burze, pędzące przed sobą ostre kryształki lodu.Teraz miał nastąpić etap największego zagrożenia - ze strony “demonów", ponieważ pod lodem kryła się poszarpana i nieregularna linia brzegowa, a granica pomiędzy nią i zamarzniętym oceanem była zupełnie niewidoczna.Ostatniego dnia mieliśmy iść dosłownie po wodzie, co było szczególnie niebezpieczne, jako że pod lodem ocean szalał wzburzony gorącymi prądami.Pokrywający go lód był na tyle cienki, iż mógł w każdej chwili załamać się pod ciężarem człowieka.Aż dziw bierze, że znalazł się ktoś, kto w ogóle odkrył to ponure i mroźne przejście i przebył drogę tam i z powrotem.Korzystaliśmy z rakiet śnieżnych, w które wyposażono nas jeszcze w cytadeli; na nogach mieliśmy zaś buty wykonane ze skóry i futra tubrów, buty tworzące dosłownie całość z rakietami śnieżnymi.Choć to może wydawać się zaskakujące, ten wietrzny mróz, zbliżający się zapewne do minus 60°C, nie był zbyt dokuczliwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl