[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Fatalnie, chłopcze.No, widzisz, mamy mnóstwo czasu.A jak sięznudzimy, to przyjdzie ktoś inny.Myślisz, że jesteś taki chojrak? Po-wiesz wszystko. Przecież już wszystko powiedziałem! Nie wiem, gdzie on jest!Mówiłem, poszedł gdzieś w piątek, zaraz po koncercie.Powiedział, żedo tej swojej dziewczyny.Powiedział, żebyśmy znalezli kogoś na jegomiejsce, bo nie wie, kiedy będzie mógł znowu grać. I nic was w tym nie zdziwiło? Zdziwiło, ale nic nie chciał powiedzieć.No, wziął gitarę i poszedł.Czego wy jeszcze chcecie?! Opowiedz jeszcze raz, jak się poznaliście? Tine westchnął cięż-ko, pochylając głowę. Siedzieć prosto! wrzasnął Ornet, waląc go przez plecy pałką.Lekko.Tylko tyle, żeby poczuł. Trzy lata temu, na festiwalu w Apino.Przyplątał się do namiotuCarrena po koncertach, gadaliśmy trochę. Nie mówiłeś, czyj to był namiot. Widocznie zapomniałem.Van Carren.Gra.Nie znam go dobrze.Przyszedł i rozmawialiśmy o muzyce.Pytał naszego gitarzystę, jakrobi takie jedno brzmienie.On sobie trochę dłubał w przetwornikach,przewinął jedną przystawkę i dodał parę części w potencjometrach.Kensicz też tak chciał.No, i tak sobie gadaliśmy o wszystkim. O czym? Kurde, a oczym można było wtedy gadać? Trzy lata temu.Ornet powoli pochylił się nad Modlingiem, wyciągając ku niemurękę, aż tamten skulił się oczekując ciosu.Ornet delikatnie poklepałchłopaka po ramieniu. Powiedz szczerze, mały.Ty nas chyba nie lubisz? Myśli pan, że ktokolwiek was lubi? wycedził chłopak.Dostałznowu przez plecy, aż mu łzy stanęły w oczach. Siedzieć prosto!Telepata obok Drauna otworzył oczy i popatrzył na niego, kręcącgłową. Taka zabawa.Bez sensu mruknął. Gówniarz nic nie wie,przekomarzają się z nim dla zabicia czasu.Draun podrapał się po brodzie. Zupełnie nic? Nic szczególnego.Najpierw się trochę zapierał, ale teraz sypie.Nuda.Draun wychylił się zza przepierzenia i skinął głową na Scruzza. No dobra ciągnął Ornet. A nie zwierzał się z jakichś pla-nów na przyszłość?r Scruzz pokazał Ornetowi, żeby ciągnął rozmowę dalej i wyszedł-szy zza biurka, zbliżył się do Drauna.Wyszli na korytarz. Nic nowego oświadczył Scruzz znudzonym głosem. Przy-słałbyś wreszcie coś ciekawego. Na razie sam nic nie mam.Możesz go oddać pospolitniakom.Nudzą się. Jesteś pewien?Scruzz coś wiedział, widać to było po jego minie.Draun odciągnąłgo jeszcze parę kroków od drzwi pokoju i pochylając się, spytał szep-tem: Pospolitniacy odmówili mi roboty.Rozumiesz? Mam hasłoGNX, a oni powiedzieli że to dzisiaj za mało.Rozumiesz coś z tego?Scruzz skrzywił się, pokazując nadpsute zęby.Jako jeden z najstar-szych pracowników wydziału, pamiętał jeszcze rebelię komputerową.Suchy i żółtawy, o ostrych rysach, sprawiał wrażenie uwędzonego. Ja mam wiedzieć? Ja jestem od przesłuchań.Poszukaj jakiegośoficera. O co chodzi, Scruzz? Znasz Rydlana? Draun pokiwał głową. Trochę. Był tu przed godziną.Wpadł jak bomba i szukał kogoś z naczal-stwa.Pogadaliśmy chwilę.Faetner wyjechał wczoraj, a potem przysłał in-formację, że bierze trzy dni urlopu.Mokarahn wyleciał rano z gabi-netu jakby go sto diabłów goniło, wpakował się do flajtera i snach ponim zaginął.Koner w ogóle się dziś nie pokazał. Czekaj Draun podrapał się po głowie. Z Mokarahnem ga-dałem wieczorem przez wideo.Wyglądał normalnie, chociaż.kurwa,faktycznie był jakiś nerwowy. To się czuje.Pół godziny temu dzwoniłem na wartownię Scruzz zawiesił głos, jakby dla lepszego efek tu. Podobno bramkajest zablokowana, aż do odwołania.Kojarzysz? Nie wolno ani wejść,ani wyjść, chyba że się ma specjalną przepustkę na dziś.Jak na razienikt w ogóle o żadnych specjalnych przepustkach nie słyszał.Draunzamyślił się.Przypomniał sobie niespodziewane wyjście Tonkaia.Teżwyleciał ni stąd, ni z owad, jakby się czegoś bał, a potem jeszcze po-gnał do centrali, jakby to do niego należało.Musiał się czegoś domy-ślać, już wtedy. No, widzisz skwitował tę informację Scruzz.Podeszli do oknaw korytarzu. Daj żaru powiedział Scruzz, siadając na parapecie.Nie wyglą-dał na zdenerwowanego. Poczekamy, zobaczymy. Słuchaj. Draun urwał, widząc jego ostrzegawcze spojrzenie.Odwrócił się.Za jego plecami stał strażnik i z zainteresowaniem przy-glądał się papierom dla Eifa, które Draun trzymał pod pachą.Zciślej,przyglądał się leżącemu na wierzchu dużemu zdjęciu Sayena. Ja tego gościa widziałem powiedział strażnik, czując na so-bie pytający wzrok. Gdzie? A tam, w północnym skrzydle.Miałem wtedy nocny dyżur, a onsię pętał po korytarzu.W północnym skrzydle.Zdaje się, że tam mieściły się główne po-mieszczenia kierownictwa Instytutu..dobrze pamiętam ciągnął strażnik. Zmieszna sprawa, nie,bo właśnie miałem do niego podejść, kiedy mi się strasznie zachciałolać.No, to poleciałem do klopa i wiesz pan co? Jak tylko wlazłem, tonic nie mogłem urodzić.Zupełnie mi się odechciało.Wychodzę, a tuznowu no, czuję, że mi pęcherz pęknie.Wracam do klopa nic.Tak ze trzy razy. Zaraz Draun poruszył się niespokojnie. Mówił coś?r No, przecież opowiadam.Zachciało mi się lać ni stąd ni z owad,a jak w końcu wróciłem na korytarz, to już gdzieś poszedł. Kiedy to było?Strażnik ściągnął z głowy czapkę i zmęczonym ruchem przetarł czo-ło. Ja wiem.z miesiąc temu, może półtora.Dyżury w północnymmam co dwa tygodnie, a ostatni w poniedziałek, zaraz, to. A idz, facet, do cholery dużo go obchodziły opowieści, jak siękomuś chciało lać. Miesiąc temu to on jeszcze był na kursie, miałprawo się tam szwendać. Po nocy? Cholera go wie.Widocznie taki pilny patrzył przez chwilęna strażnika, który wyraznie miał straszną ochotę z kimś pogadać. Pilnuj pan windy powiedział. %7łeby się tu jakiś agent nie dostał.Strażnik mruknął coś i zmył się. Nudzi się człowiek.Tak siedzieć po nocy nie wiadomo na jakącholerę.Scruzz? odwrócił się znowu do okna.Scruzz pochylał się ze sku-pioną miną nad parapetem, mrużąc oczy.Prawą ręką rozsunął nie-co blaszane żaluzje. Zobacz.Jeszcze minutę temu ich tu nie było.Prowadził oczami za jego wzrokiem.Na zejściu estakady, przy par-kingu Instytutu, roztasowało się kilka dużych pancerek.Wokół nichmrowiły się ciemne sylwetki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]