[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę przeniósł wzrok na swoje własne stopy, obute w kunsz-townie szyte sandały. Mówisz, że pismo przywiozłeś? cichy szept był ledwie słyszalny. No to cze-mu nie otwierasz?Zaan wyciągnął rękę, żeby wziąć z powrotem kopertę, ale po chwili cofnął ją zno-wu.Cichy głos miał w sobie jakąś moc, uświadomił mu, że próżno porywać się na ko-goś stojącego tak wysoko. Pismo jest dla ciebie pa.Wielki Pa.Panie. wyjąkał siłą odruchu.Książę podniósł zwinięty papier i obejrzał pieczęć, zanim ją złamał. Ten, kto przynosi to pismo, mówi, jakobym to ja mówił.Jego słowa są moimi sło-wami.To, co powie, ja powiedziałem I tyle? Co się dzieje na północy? Inkaustu wam zabrakło? raczył zażartowaćWielki Książę.Zaan nie wiedział, czy wypada mu się roześmiać, czy raczej trwać w milczeniu.Ugiął się jeszcze bardziej, nie śmiąc spojrzeć w oczy człowieka leżącego tuż obok.158 Mów szepnął książę. Panie.Wielki Panie poprawił się Zaan, usiłując po raz kolejny nadać swoje-mu głosowi choć trochę pewności siebie. Po latach trudów, sługom Zakonu udało sięodnalezć twojego.syna!Książę nadal trwał w idealnie nieruchomej pozie.Jedynie kciuk prawej ręki ocie-rał lekko o palec wskazujący, zupełnie tak, jakby na skórze był jakiś pyłek, który nale-żało strząsnąć. I co?Zaan, gdyby umiał, musiałby zacząć się modlić do Bogów.Spodziewał się wszystkie-go.%7łe książę, krzycząc z radości, ozłoci go na miejscu, że splunie i każe oddać go katu.Zadane zupełnie obojętnie pytanie wstrząsnęło nim tak, że zapomniał języka w gębie.Cisza przedłużała się nieznośnie. Pa.Wielki Panie odchrząknął wreszcie. Książę Sirius jest tu ze mną.Wielki Książę Orion musiał zetrzeć już pyłek z palca wskazującego.Kciuk przeniósłsię na palec serdeczny, pocierając go równie leniwie jak poprzedni. Mów, mów ziewnął książę. No co tam u was słychać?Zaanowi uwięzło coś w gardle.Czuł się jak we śnie.Jak w najgorszym z koszma-rów. Latoś obrodziło. było mu już wszystko jedno.Wielki Książę uśmiechnął się lekko, doceniając poczucie humoru człowieka w cie-niu katowskiego miecza.A przynajmniej tak zdawało się Zaanowi.Orion utkwił w nimzupełnie przytomne spojrzenie. No dobrze.Mów. Panie Zaan zapomniał o słowie Wielki Słudzy Zakonu. To już słyszałem. Tak.To jest znalezliśmy go na galerach.Piraci napadli na okręt Tyranii Symm,nasz czarownik. Pomiń nieistotne szczegóły Książę ziewnął po raz drugi tego wieczora. Cały problem, Wielki Panie, zarysował się dopiero po uwolnieniu Siriusa.Oka-zało się, że w naszych księgach istnieje zapis, iż jeden z naszych czarowników już wcze-śniej odkrył jedną z możliwych dróg uwolnienia twojego syna.Ktoś zaniedbał, ktoś nieprzeczytał lub nie zwrócił uwagi.Wiele głów potoczyło się po schodach zamku na wy-spie Zakonu.To nasza największa kompromitacja, panie.Dlatego wysyła mnie MistrzPółnocy, a nie czarownik Wyspy, ani ktoś stąd, panie.Jest rzeczą najwyższej wagi, abynic nie dotarło do sług Zakonu tutaj, zanim zakończy się śledztwo, które powie, kto za-winił w tej materii.Nikt nie może się dowiedzieć o roli Zakonu, zanim my nie dowie-my się.159 O czym on bredzi? pomyślał Wielki Książę.Jakiś pętak, z silnym północnymakcentem, ubrany gorzej niż ostatni stajenny po dwudniowym piciu z dziwkami, stoi tui majaczy coś o Zakonie.Gdyby nie list.Zaraz, przecież Zakon doniósł coś o tym, żenapadnięto rycerza Zakonu na Północy, zabrano jakoweś pisma i żeby wystrzegać się.Poczuł, jak coś gorącego rozlewa się w jego głowie.Bogowie! Teraz zrozumiał.Oni rze-czywiście znalezli jego syna! Panował nad mięśniami twarzy do tej pory, nie raz i niedwa zgłaszali się ludzie, którzy twierdzili, że odnalezli zaginionego Siriusa złaknieni na-grody.Ale teraz? Zakon go odnalazł! A ta cała maskarada z tym bredzącym kretynempotrzebna jest.Bogowie! %7łe nie pomyślał o tym wcześniej! Przecież, jeśli Sirius po-wróci po tylu latach, oznacza to.zachwianie równowagi sił w Królestwie Troy.Wszyst-kie role już podzielone.Strefy wpływów w królestwie od dawna rozgraniczone.A terazjego syn! Dziedzictwo! Męski potomek! Według prawa.Bogowie! Ależ waru to nago-tuje.Toż wojna domowa wisi na włosku.Taaaak.Teraz wszyscy będą chcieli go usunąć.Usunąć syna Wielkiego Księcia.Bo nie było go przy rozdaniu kart już inne role dlawszystkich napisane.A teraz takie zachwianie równowagi sił.Unicestwienie kruchegobalansu pomiędzy największymi rodami.I Zakon w tym wszystkim.Zakon, który niechce i nie może się mieszać.Teraz dopiero wszyscy będą nastawać na życie jego syna, onjest spoza gry.Jak tuz wyciągnięty z rękawa! Zakon.Nie mogli ukryć faktu odnalezie-nia wielkoksiążęcego syna zbyt wielka persona.Ale teraz? Wymyślili tę całą intrygę: Oddajemy, ale tak jakby to nie my.Przysyłamy debila, proszę wydajcie go na męki, jak-by co, on nic nie wie, bośmy go kłamstwami nakarmili.Miał list? Toż wcześniej rozesła-liśmy plotkę, że listy na Północy naszemu rycerzowi skradzione.To nie my.Wojna do-mowa? To nie my.Zabito syna Wielkiego Księcia? To nie my.Nic nie wiemy Bogowie! Możesz przestać bełkotać mruknął Wieki Książę, przerywając potok wymowyZaana. Zrozumiałem, co twój pan chciał mi powiedzieć.Zaan, tak jak poprzednio dworzanin, wciągnął ustami powietrze i wypuścił je bezsłowa.Orion ociężale podniósł się z łoża. Gdzie mój syn? spytał. Pa.Wielki Panie, czeka w komnacie, tu w pałacu. Przyprowadz go w oczach Oriona zaszkliły się łzy.Odzyskuję syna! Bogowie,czemu na tak krótko?!! Jak długo pozwolą mu żyć? Panie! Proszę jeszcze o chwilę uwagi odważył się powiedzieć Zaan. Minę-ło wiele lat. No? I.po tylu latach.pewnie rozpoznać młodego księcia będzie trudno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]