[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gucio to wirtuoz;mistrz w prowadzeniu gry miÅ‚osnej, w pokonywaniu przeszkód, w sÄ…czeniu owego magnety-zmu, pod którego wpÅ‚ywem Aniela tak bezwolnie drży w jego dÅ‚oniach.Ona to cudowneskrzypce czekajÄ…ce swego grajka.PrzeżyjÄ… trochÄ™ Å‚adnych chwil, pewnie na wsi.Pózniej za-mieszkajÄ… w mieÅ›cie, pewnie we Lwowie.BÄ™dÄ… wiedli dystyngowane, próżniacze życie wiel-kiego Å›wiata; on nie oprze siÄ™ pokusie próbowania swego magnetyzmu na lwowskich piÄ™kno-Å›ciach; zapaÅ‚ stanie siÄ™ rutynÄ…, inwencja pedanteriÄ…; zostanie mu skÅ‚onność do obdzielaniainnych radami, doÅ›wiadczeniem.Ona przepÅ‚acze kilka lat; potem w sÅ‚abym momencie zjawisiÄ™ jakiÅ› frant, który znów ujmie jÄ… za rÄ™kÄ™ i ożywi magnetycznym prÄ…dem; stanie siÄ™ Å‚zawÄ… inÄ™kanÄ… wyrzutami, trochÄ™ nudnÄ… i niezrÄ™cznÄ… kochankÄ…, chowajÄ…cÄ… pliki listów miÅ‚osnych zadomowym oÅ‚tarzykiem.Albo siÄ™ grubo mylÄ™, albo to jest epilog Zlubów panieÅ„skich; wartbyÅ‚by napisania, gdyby.go Fredro nie byÅ‚ napisaÅ‚ sam.To Mąż i żona.WacÅ‚aw to posta-rzaÅ‚y o dziesięć lat Gustaw; Elwira to Aniela jako kobieta trzydziestoletnia.Szczęście, żepani Dobrójska tego nie doczekaÅ‚a: umarÅ‚a biedactwo przedwczeÅ›nie na skrÄ™cenie kiszek,bawiÄ…c u krewnych na Litwie i objadÅ‚szy siÄ™ koÅ‚dunów.Tak sobie roiÅ‚em, nie przypisujÄ…c tej koncepcji wiÄ™kszego znaczenia, ile że daleki byÅ‚emod wszelkiego fredrologizowania i nie znaÅ‚em wówczas zupeÅ‚nie literatury fredrowskiej.Za-raz zresztÄ… zapomniaÅ‚em o tym; na drugi dzieÅ„ musiaÅ‚em pisać o Córce króla czekolady, a zatydzieÅ„ o Znie srebrnym Salomei.Jakże sam sobie spoważniaÅ‚em, kiedy obecnie zgÅ‚Ä™biajÄ…c tajniki wiedzy o Fredrze spo-strzegÅ‚em, że siÄ™ spotkaÅ‚em w mojej myÅ›li a raczej w moim odczuwaniu ze starym Brü-cknerem.Aż siÄ™ zdziwiÅ‚em. Dobroduszność i pogodność jego komedii bywa pozorna piszeBrückner w swoim szkicu o Fredrze. Jakiż np.ciÄ…g dalszy Zlubów panieÅ„skich? Ot Mąż iżona; bo jeszcze przed upÅ‚ywem roku znudzi Aniela Gustawa, a Albin KlarÄ™.A to nas zajechaÅ‚! Bo ja jak ja powiada ktoÅ› w Panu Jowialskim ale jegomość! Tożsamo tutaj: Ja jak ja.Ale Brückner! WiÄ™c i on, widzÄ™, zadumaÅ‚ siÄ™ przy toastach wesel-nych. Przed upÅ‚ywem roku ! A to pojechaÅ‚ stary! Co na to powie Zygmunt Wasilewski,który piszÄ…c o Zlubach panieÅ„skich rÄ™czy nam, że obie pary bÄ™dÄ… szczęśliwe ?.Nie wiemczemu, ale przyznam siÄ™, że gdy chodzi o sprawy erotyczne, z tych dwóch starców wiÄ™kszemam zaufanie do Brücknera.Skoro tedy on jest niespokojny o przyszÅ‚e szczęście pannyAnieli Dobrójskiej, warto, aby wiedza Å›cisÅ‚a rozważyÅ‚a tÄ™ sprawÄ™.Najpierw z punktu historycznego.Znów wracamy do tego, co jest głównÄ… treÅ›ciÄ… tych ob-rachunków , mianowicie do ciÄ…gÅ‚ej zmiany perspektyw w stosunku do komedyj Fredry i ichpostaci.PrzyjÄ™ta z zachwytem przez premierowÄ… publiczność ( OddajÄ…c szczery, należnyhoÅ‚d zasÅ‚udze, nie lÄ™kam siÄ™, by na mnie mógÅ‚ paść i cieÅ„ posÄ…du, że miÄ™ ku temu wiedzienikczemnych dusz pochlebstwo i owszem, powtarzam: Zluby panieÅ„skie sÄ… utworem praw-dziwie szczęśliwym, prawdziwie poetycznym pisaÅ‚ J.N.KamiÅ„ski), komedia ta podzieliÅ‚a61los innych utworów Fredry w oczach tych, którzy patrzÄ…c przez spoÅ‚eczne i demokratyczneokulary programowo zlekceważyli jego twórczość.( U Fredry gorzej jeszcze niż w starymZabÅ‚ockim.Istota jego komedyj w tym, że kobiety przebierajÄ… siÄ™ za mężczyzn, mężczyzni za kobiety, że p a n n y Å› l u b u j Ä… s o b i e n i e i Å› ć n i g d y z a m Ä… ż itd. tak mówiÅ‚Julian Bartoszewicz.) Pózniej znowuż siÄ™ to odmienia, po części jak już wskazaÅ‚em dlate-go, że i nna grupa spoÅ‚ eczna nadaje ton w sÄ…dach o Fredrze, dostrzegajÄ…c poezjÄ™ iwdziÄ™k w tym, co innym oczom wydawaÅ‚o siÄ™ ckliwym obrazkiem życia salonowego.Wodczytach Tarnowskiego padajÄ… z powodu Zlubów panieÅ„skich nazwiska Musseta i Szekspi-ra; poetyczność komedii spotyka siÄ™ z trafnym odczuciem.W Anieli widzi Tarnowski jedenz najÅ‚adniejszych i najwierniejszych typów polskiego dziewczÄ™cia ; Gucio to taki szczęściarz,za którym kobiety przepadajÄ…, chÅ‚opcy mu zazdroszczÄ… ; postacie komedii sÄ… wiernymi apiÄ™knymi typami natury tego narodu, do którego należą.Ton poddany przez Tarnowskiego znalazÅ‚ oddzwiÄ™k.Mimo mrukniÄ™cia spoÅ‚ecznikaChmielowskiego, że nic by nie szkodziÅ‚o, gdyby Aniela byÅ‚a czymÅ› wiÄ™cej jeszcze niż pannÄ…na wydaniu , przeważa odtÄ…d entuzjazm, który idzie, można rzec, crescendo.Od czasu gÅ‚o-Å›nych odczytów warszawskich (r.1876) przelicytowano Tarnowskiego dziesięć razy, czÄ™sto zdość komicznym efektem.Tarnowski, piszÄ…c o Zlubach panieÅ„skich, wspomniaÅ‚ Szekspira:miaÅ‚ na myÅ›li Beatrice i Benedykta z Wiele haÅ‚asu o nic; Gostomski (1889) już widzi w na-szym Guciu.szekspirowskiego Henryka V z pierwszej części trylogii ! Bo już zaczyna siÄ™tak charakterystyczne dla naszej historii literatury podbijanie sobie bÄ™benka, brak wszelkiejmiary w kadzeniu samym sobie, charakterystycznym dla epoki, gdy Polska byÅ‚a w Å›wiecie tak niedokadzona , niewolna, upokorzona, zapomniana! Już zaczynajÄ… siÄ™ owe nadbudowyobywatelskie, patriotyczne, moralne, które musiaÅ‚o mieć każde arcydzieÅ‚o, aby godnie wejśćdo panteonu narodowego, aby tworzyć fryz alei klÄ™ski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]