[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiałem go leczyć nie tylko z przeziębienia, ale i z nerwowego szoku.Trząsł się nie tylkoz gorączki, ale i ze strachu.W swoim czasie Korejwo był komendantem posterunku w innej miejscowości.Opowiadano, że tam właśnie uciekał po rynnie od jakiejś damy, co się wydało i dlategoprzeniesiono go do Trumiejek.Nie mogę zdradzać przed panem tajemnic służby odezwał się komendant, którybył już bez kurtki mundurowej z baretkami, koszuli i podkoszulka; tkwił przed swoimbiurkiem z obnażonym torsem, co odebrało mu jeszcze odrobinę pewności siebie.Resztkę tej pewności utracił Korejwo, gdy pomyślał, jak łatwo człowiek możeznalezć się nie po tej stronie biurka, gdzie zwykł siadać, a także jak wiele zależy od tego,po której stronie biurka się siedzi.To nie osobowość człowieka, ale miejsce gdzieusadawia swój tyłek decyduje o tym, czy zadaje pytania, czy też musi na nie odpowiadać,czy ma władzę nad drugim człowiekiem, czy też władzy drugiego człowieka musi siępoddać.Tymczasem doktor starannie zbadał komendanta i zapisał mu kilka leków. Ateraz poproszę o zwrot mojej łuski rzekł, wyciągając dłoń do Korejwy. Trochę sobiepożartowaliśmy, komendancie, bo nic tak nie działa na zdrowie jak dobre żarty.Ale komendant zdążył już naciągnąć podkoszulek, znalazł się znowu na swoimmiejscu za biurkiem i poczuł się znacznie razniej. Od razu wiedziałem, że przyjechał pan do mnie, aby trochę pożartować wyszczerzył duże zęby w szerokim uśmiechu. Dlatego nawet protokołu żadnego niezrobiłem.Bo gdzie by tam, pomyślałem, taki człowiek jak doktor, jeśliby do niegostrzelano, nie wiedział kto to zrobił i dlaczego.A że doktor Niegłowicz trzymał wciąż przed sobą wyciągniętą dłoń, komendantpołożył mu na niej swoją i serdecznie ją uścisnął.161 Dziękuję, że mnie pan zbadał i leki zapisał powiedział z powagą.Prawdą jestteż, że dobre żarty pomagają zdrowiu.Od razu po pańskich żartach jakbym lepiej siępoczuł i trochę mniej męczy mnie kaszel.Bo czy pan wie, co się dzieje, gdy ktoś nie znasię na żartach? Trzeba zrobić alarm w całej okolicy, dziesiątki milicjantów postawić nanogi, przesłuchaniom nie ma końca, szczególnie, gdy przedmiotem sprawy jest zamachna czyjeś życie.Zazwyczaj należy wtedy tu i ówdzie, dokąd kieruje się podejrzenia,przeprowadzić przeszukania, zasadzki robić w łanach i przy drogach.Zapewniam pana,doktorze, że nie ma nic gorszego na świecie niż karabin w ręku człowieka, który jestzdolny wymierzyć nim w drugiego człowieka.Po co jednak czynić tyle hałasu i tak wieleczynności, które burzą spokój okolicy, gdy dwaj ludzie znają się na żartach.Mamnadzieję, że doktor jeszcze to i owo przemyśli, a jak przyjdzie do mnie powtórnie i todość szybko, bo czas nagli, a karabin to broń niebezpieczna zaraz wrócę zupełnie dozdrowia.Oj, pośmiejemy się wtedy, doktorze, na posterunku, pośmiejemy się z tej łuski,aż nas brzuchy ze śmiechu zabolą.I komendant miał taką minę, jakby go zęby bolały, a nie brzuch, i do tego wcalenie od śmiechu.Powrócił więc doktor do Skiroławek bez łuski, ale z poczuciem dobrze spełnionegoobowiązku.Albowiem ludzie rozsądni umieją się porozumieć przy pomocy słów, którewypowiadają w rozmowie, a także przy pomocy tych słów, które nie zostająwypowiedziane.Dlatego życie ludzi rozsądnych jest znacznie łatwiejsze od życia ludziniezbyt rozsądnych i pozbawionych poczucia humoru.Po sutym obiedzie zasiadł w fotelu przy piecu w salonie i pogrążył się wrozmyślaniach.Zadzwoniła pani Basieńka z wiadomością, że upiekła kruche ciasteczka, ajej mąż, pisarz Lubiński, od dość dawna nie rozmawiał z nikim o Pismachsonantycznych Gottloba Frege.Poinformowała także doktora, iż przeczytała prawdziwąpowieść zbójecką, taką, jak pragnęła, aby i jej mąż kiedyś stworzył.Wymówił sięuprzejmie doktor od wizyty w domu pisarza, bo wolał swoje rozmyślania, zresztą nie miałwyboru, jeśli chciał żyć dalej w poczuciu bezpieczeństwa.Tymczasem za oknami domuzapadał już zmrok, a wreszcie noc nadeszła głęboka i nieprzenikniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]