[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ten sposób Schuller dowiedział się, że przez nieopatrzną sprzedaż laseczki może zostać zdemaskowany.Zbrodniarz poczuł się zagrożony, bo miał prawo przypuszczać, i w innych fragmentach pamiętnika również znajdą się wzmianki o Schullerze, a także o laseczce, z którą paradował po getcie Sprawa wydawała mu się tym bardziej niebezpieczna, że ów nowy posiadacz laseczki, dziennikarz Henryk, zapragnął poznać przeszłość nabytego przedmiotu i w tej sprawie przyszedł nagabywać Rykierta.Schuller słusznie obawiał się, że dziennikarz nie poprzestanie na pierwszej nieudanej próbie.Dlatego jeszcze tego samego dnia zadzwonił do dziennikarza i podając się za akwizytora z filmu, zaproponował kupno laseczki.Dziennika odmówił i w rozmowie telefonicznej podkreślił, że historia laseczki bardzo go fascynuje.To po prostu przeraziło Schullera.Strach jeszcze się spotęgował, gdy nazajutrz wieczorem przyjechał do Schullera Butyłło i opowiedział mu, że i w jego mieszkaniu pod Ozorkowem zjawił się dziennikarz, żądając wyjaśnień w związku z laseczką.Wprawdzie Butyłło przywiózł Schullerowi radosną wieść, że odnalazł się notes Rykierta i będzie można dowiedzie się, dokąd trafił nóż i solniczka.Butyłło jednak zażądał od Schullera wyjaśnień, dlaczego ma milczeć w sprawie laseczki i czemu tak dziwnie się dzieje, że przedmioty, które mu daje do sprzedania, okazują się bardzo podejrzanego pochodzenia To oczywiście zadecydowało o dalszym losie Butyły.Schuller jakoś załagodził Butyłłę, obiecał, że nazajutrz wszystko mu wyjaśni.Butyłło powrócił do domu, a Schuller pogonił za nim swoim autem.Pozostawił wóz w lesie, przyszedł niespostrzeżony do mieszkania Butyłły i powiedział, że chce mu zdradzić swoją tajemnicę.Zapalił papierosa, upuścił na dywan zapałkę, a gdy Butyłło schylił się po nią, zabił go nożem w plecy.Ten nieomylny cios i ten bagnet! Że też od razu nie domyśliliśmy się, jakiego typu zbrodniarza mamy przed sobą.Toż to właśnie w niemiecki szkołach spadochroniarzy uczono takiego sposobu cichego usuwania wojskowych podczas akcji dywersyjnych.Morderstwo Butyłłowej - ciągnął dalej Henryk - było oczywiście konsekwencją zabójstwa jej męża.Nie ulega wątpliwości, że Butyłłowa znała Schullera, że, być może, niekiedy jeździła z mężem do Brzezin.Jest prawdopodobne, że Butyłło zwierzył się żonie z kłopotów, na jakie naraża go sprzedaż przedmiotów, które otrzymywał od Schullera.Nazajutrz po śmierci męża, Butyłłowa najpierw odwiedziła dziennikarza, a później pojechała do Brzezin.Przypomniała sobie, że mąż jej kupił laskę właśnie od Schullera.Chciała zapytać o powody, dla których kazał mężowi nie udzielać żadnych informacji.Jest prawdopodobne, że w jakiś sposób wiązała śmierć męża z osobą Schullera, tym bardziej, że dziennikarz niedwuznacznie sugerował jej związki mordercy z palisandrową laseczką.Schuller wytłumaczył się Butyłłowej, podobnie jak to próbował uczynić potem w rozmowie z dziennikarzem.Stworzył historyjkę o arystokracie skrzywdzonym przez władzę ludową, o lokaju, który ukrywa resztki skonfiskowanej fortuny i musi je sprzedawać, aby arystokracie dostarczać pieniędzy.Myślę, że ta bajeczka przemówiła do Butyłłowej choć nie usunęła jej wszelkich wątpliwości.Schuller wiedział jednak, że prędzej czy później Butyłłowa może go narazić na poważne niebezpieczeństwo, pojechał więc pod Ozorków, ukrył samochód w lesie, pewny, że milicja nie spodziewa się następnego mordu.Tak też i było.Szukali mordercy kierując się starym wyświechtanym schematem.Znaleźli ślady kół samochodu, zrobili odlewy, wypytywali kobietę, która widziała samochód w lesie, obserwowali kochanka Buttłowej i ustalili, że Butyłłowa była w teatrze tylko na pierwszym akcie.Zdawało się im, że są na tropie mordercy, przyjmując założenie, że Butyłłowa i jej kochanek zechcieli pozbyć się Butyłły.Tymczasem słuszność leżała po stronie dziennikarza, który z maniackim uporem trzymał się laseczki Schullera vel Skarżyńskiego.- To wszystko, co pan opowiada, jest wprost fascynujące - przerwał Henrykowi Skarżyński.- Proszę jednak uprzejmie nie łączyć mego nazwiska z osobą Schullera.- Zastanawiające jest - ciągnął dalej Henryk nie zrażony wstrętem Skarżyńskiego - dlaczego Schuller zamiast zabić bezpośredniego sprawcę swoich kłopotów, wolał usunąć Butyłłę, Butyłłową, a potem Kobylińskiego.Otóż wydaje mi się, że powodem, dla którego dziennikarz Henryk żył w całkowitym bezpieczeństwie, był upór, z jakim wmawiał milicji, że przyczyną wszystkiego jest kupiona przez niego laseczka.Gdyby milicja przyjęła wersję o laseczce i zaczęła badać jej przeszłość, wówczas wyszłaby na jaw prawda o Schullerze, a tego on obawiał się najbardziej.Śmierć Henryka dałaby milicji dowód, że dziennikarz miał rację wmawiając im laseczkę jako motyw zbrodni.Bo dopóki porucznik Pakuła szukał tylko dwukrotnego, a później trzykrotnego mordercy, sprawa przedstawiała się oczywiście dość ryzykownie dla Schullera, ale jeszcze nie beznadziejnie.Mógł się uratować, ponieważ poza odbitkami kół wozu nie pozostawił żadnych śladów.Zupełnie inaczej wyglądałaby jego sytuacja gdyby milicja dowiedziała się o Schullerze.Wówczas sprawa Skarżyńskiego zostałaby przesądzona, albowiem milicja poczęłaby badać przeszłość okupacyjną i przedwojenną wszystkich ludzi związanych z Butyłłami i Rykiertem.A nikt nie ucieknie przed przeszłością.Okazałoby się wówczas, że pan Skarżyński istnieje dopiero od 1945 roku, przed tym zaś nikt go nie znał, nikt o nim nie słyszał, albowiem egzystował jako Schuller, syn niemieckiego majstra w Łodzi.Reporter Kobyliński przeczytał pamiętnik dra Krzyżanowskiego i przyjechał do Skarżyńskiego, aby nie tylko obejrzeć solniczkę (wszak widział ją już u Gniewkowskiego), ale aby zapytać Skarżyńskiego o to samo co i ja - czy Skarżyński nie zna kogoś, kto sprzedaje stare cenne przedmioty, a nie chce ujawnić swego nazwiska.Zapewne Kobyliński wtajemniczył Skarżyńskiego w swoje domysły co do osoby Schullera.Wówczas Skarżyński napomknął coś o tajemniczym facecie mieszkającym we wsi za lasem.Potem wszystko odbyło się tak samo jak przed chwilą.Morderca dogonił Kobylińskiego na szosie.Zabrał go do swego auta, wywiózł w las, zabił, ciało ukrył w ruinach.Przyjechał do ruin wieczorem, zwłoki wciągnął do samochodu i wywiózł pod Głowno do glinianki.Henryk umilkł.Zmęczyło go opowiadanie.Zapalił papierosa i spoglądał w twarz Skarżyńskiego, spodziewając się zapewne, że dostrzeże na niej przerażenie.Lecz Skarżyński znowu się uśmiechał.- Opowiedział mi pan historię niezwykle interesującą - powiedział i przez chwilę zdawało się Henrykowi, że w jego głosie słyszy nutę sympatii.- Była ona jednak dla mnie chwilami dość irytująca, ponieważ mylił pan nazwisko Schullera z nazwiskiem Skarżyński.Jestem przekonany, że historia o Schullerze jest prawdziwa, a także wydaje się, że motywacja potrójnego morderstwa ma uzasadnienie w pańskiej relacji.Tak, zapewne zabijał Schuller, SS-man ukrywający się pod zmienionym nazwiskiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]