[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to tylko na początek.Bo gdybyś pozwolił im oplątywać się dalej, skończyłbyś jako zwykły figurant, jako pajac, od którego sznurki miałby w ręku Ippolito.A Sturmack atakowałby cię z boku, żeby ci wmawiać, że wszystko jest w najlepszym porządku.Po Centurionie zostałoby wspomnienie, wszyscy ci utalentowani ludzie znaleźliby się bez zajęcia, a niektórzy z nich nie wróciliby już więcej do zawodu.Zrujnowaliby Lou Regensteina, zniszczyliby twoją karierę.Byłbyś w końcu szczęśliwy, gdyby ci się udało znaleźć rolę w telewizyjnym serialu.Ippolito miałby cię na własność, nic by ci nie zostało.– Pieprzona historia – powiedział Vance z odcieniem podziwu w głosie.– Dokładnie tak.– No, pomyślał Stone, Vance’owi zaczyna się nareszcie układać rzeczywisty obraz sytuacji.– A więc, co zamierzasz z tym zrobić?Na twarzy Vance’a odmalował się wyraz zdecydowania.– Co tylko będzie trzeba! – stwierdził z naciskiem.– Wyspowiadasz się ze swoich grzechów w urzędzie skarbowym?– Tak!– Powiesz facetom z FBI o finansowych układach Barone’a i Ippolita?– Tak! – Vance wyraźnie trafił na życiową rolę.– Pomożesz mi dopiąć tego, żeby małe imperium Ippolita i Sturmacka zwaliło się im na głowę?– Do wszystkich diabłów, tak!– I będziesz zeznawał przeciwko nim w sądzie?Harmonijne rysy twarzy Vance’a zastygły w nagłym osłupieniu.– Nie, w żadnym wypadku! – powiedział z oburzeniem.Stone wziął głęboki oddech.– Posłuchaj, Vance.– Tak?– Jest szansa.może tylko cień szansy, że wyciągnę cię z tego, nie robiąc publicznej afery na cztery fajerki.Vance uśmiechnął się promiennie, ukazując nienagannie utrzymane zęby.– Wiedziałem, Stone, że jesteś w stanie to zrobić.– Nie powiedziałem, że jestem w stanie.Powiedziałem tylko, że jest drobniutka szansa na to, aby coś takiego mi się udało.Ale to oznacza, że będziesz musiał opowiedzieć wszystko tym panom z urzędu skarbowego i z FBI.– W porządku, jeśli tylko nie dostanie się to do gazet.– Oznacza to także, że nigdy już nie ujrzysz nawet dolara z tej półtoramilionowej inwestycji.– Naprawdę? – zapytał żałosnym tonem Vance.– Naprawdę.Zawsze też jest możliwość, że faceci z FBI mogą najzwyczajniej wezwać cię pod groźbą kary do stawienia się przed sądem i będziesz musiał zeznawać.– Skorzystam wtedy z piątej poprawki do konstytucji! – stwierdził pogardliwie Vance.– Vance, to by kompletnie zniszczyło twoją reputację.– O, kurczę – mruknął Vance.Stone miał nadzieję, że w pełni uświadomił Vance’owi, przed czym on stoi.Nie miał jednak co do tego absolutnej pewności.W końcu rozmawiał z filmowym gwiazdorem.57Podczas gdy Vance ucinał sobie drzemkę w swoim pokoju, Stone próbował ocenić swoje szanse.Miał świadka oskarżenia, człowieka, który orientował się jako tako, co dzieje się w imperium Ippolita, ale zdecydowanie odmawiał złożenia zeznań przed sądem.Co więcej, z chwilą, gdy Stone zgodził się być adwokatem Vance’a, utracił część argumentów, których mógł dotąd używać dla wyperswadowania mu tego czy owego.Nie mógł na przykład zagrozić, że zdradzi sensacyjnym pismom to, co wie o poczynaniach gwiazdora.Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał częściowo przynajmniej oddać Vance’a w ręce agentów federalnych i doszedł do wniosku, że najwyższy czas dowiedzieć się, czym zechcą oni odpłacić Vance’owi za uzyskane od niego informacje.Wykręcił numer Hanka Cable’a z FBI.– Witaj, Hank, mówi Stone Barrington.– Witam cię, Stone.– Coś nowego?– Mam tu paru ludzi od łamania kodów, którzy pracują nad tym, co dociera do nas z Barone Financial, ale zezwolenie na podsłuch już się nam kończy, a jeszcze nic specjalnego nie ustaliliśmy.Nie jestem pewien, czy mamy dość materiału, żeby uzyskać zgodę na przedłużenie.– Być może będę mógł wam pomóc.– Liczę na to.Prawdę mówiąc drepczemy w miejscu, chyba że chłopaki od tych kodów wyskoczą z jakąś sensacją.– Znasz może szefa policji skarbowej w Los Angeles?– Oczywiście.Kontaktujemy się od czasu do czasu.– Chciałbym spotkać się z tobą i z nim jeszcze dziś, najprędzej jak się da.– Gdybyś zaczekał chwilę, to ja spróbowałbym zadzwonić do niego z innego aparatu.– Jasne, dzwoń.Oczekiwanie trwało ładnych parę minut.– Jesteś tam jeszcze?– Tak.– Może być pora lunchu? Ty stawiasz.Stone podał mu numer swego apartamentu w Bel-Air.– A więc, za godzinę?– Tak, do zobaczenia.Stone wyłączył się i zadzwonił do Ricka Granta.– Słuchaj, Rick, umówiłem się na lunch z Hankiem Cable’em i z szefem kontrolerów skarbowych.Może byś dołączył do nas? Spotykamy się w moim apartamencie.– Oczywiście.Coś się urodziło?– Myślę, że znajdzie się coś i dla ciebie, ale ostrzegam, federalni będą łapać najlepsze kąski.– A co tam masz nowego?– Możesz przyjechać za godzinę?– Tak, ale czy nie mógłbyś wprowadzić mnie choć trochę w sprawę, zanim się z nimi spotkamy?– W tej chwili nic by to nie dało.Liczę na to, że będziesz po prostu słuchał i podeprzesz mnie, kiedy cię o to poproszę.– Będę słuchał i podpierał cię, jeżeli tylko będę mógł, ale jeśli ma to być oficjalne spotkanie, będę musiał bronić interesów mojego wydziału.– Jeżeli przyniesie ci to jakąś pociechę, to twój wydział dostanie więcej, niż by dostał od FBI, gdybym ja nie siedział w samym środku tej sprawy.Mogę powiedzieć tyle, że mam coś, na co oni chętnie się rzucą.Chcę po prostu zobaczyć, jak bardzo będzie im na tym zależało.– W porządku, zdaję się na ciebie.– A więc, do zobaczenia za godzinę.Stone odłożył słuchawkę, zszedł na dół do biura kierownika hotelu i poprosił o udostępnienie mu komputera.Byli bardzo szczęśliwi, że mogą mu pomóc.– A przy okazji, panie Barrington, było kilka telefonów do pana, ale odpowiadałam tak, jak pan prosił, że pan u nas nie mieszka – powiedziała mu recepcjonistka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]