[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze we Lwowie mówił mipan Heliasz, że mnie pan Jarosz do swego handlu znowu przyjmie, więc też wróciłem dosłużby, a wyćwiczywszy się w rzemiośle kupieckim, już i w sklepie mogłem być użyteczny, imyto większe pan Jarosz mi płacił.Ale kiedy pan Grygier Niewczas umarł, a Marianeczkaprzeniosła się do swego wuja pana Zybulta w Samborze, zaś pan Zybult, jako że już sam wwieku był, pomocnika w handlu potrzebował, tedym do niego przystał, a po kilku latachwiernej służby Marianeczkę za żonę mi dał i do spółki na trzecią część zysku w handlachswoich przyjął.Pobłogosławił mi Pan Bóg, cnotliwą żonę mi dał i dobrą matkę dzieciom moim, a trzechsynów mam, zaś córki żadnej i to jedyne jest utrapienie mojej miłej Marianeczki, bo dzie-weczce by bardzo rada była.Uczyli się moi synowie w farskiej szkole w Samborze, a potemjednego z nich do szkół w Zamościu posłałem, gdzie się nim Urbanek, niegdyś mendyczek, adzisiaj, jako sobie był przepowiadał, doktor Urbanus, profesor i sekretarz królewski, po oj-cowsku opiekował.Teraz ten syn mój u pana Spytka syna w handlu pierwszym sprawcą jest,a to go nie minie, że kiedyś sam znacznym kupcem będzie.Drugiego syna do rzemiosła przeznaczyłem i uczy się teraz u Lorenca, który jest już daw-no mistrzem złotniczego rzemiosła i sławę wielką w swojej sztuce ma.Trzeci syn gospoda-rzem rolnym będzie i już przy dziadku swoim jest na sołtystwie, bo ojciec mój, staruszekspracowany, sam już gospodarstwem parać się niezdolen, a wczas i wygoda mu się należąpod koniec żywota.Dobudowałem do naszej chaty w Podborzu dwie izby, a te dla nas będą, dla mnie i dlaMarianeczki, małżonki mojej miłej, bo kiedy już pracować nie będziemy mogli, tam się prze-niesiemy, a syn najstarszy handel samborski od nas wezmie.Bo lubo-ć ja domek mój przy-stojny w Samborze mam i prawo miejskie przyjąłem, przecież ja pod wiejską strzechą umie-rać chcę, jakom się pod nią urodził i w tej kochanej ziemi kości złożyć, w której dziadowiemoi spoczywają.W tym samym wiśniowym sadku, starzec, siadywać sobie będę, kędym jakopacholę, boso biegał, i tacy sami ptaszkowie śpiewać mi będą, i ten sam strumień szumieć,którego w dzieciństwie słuchałem.Tak to Bóg łaskawie dał, że kogom kochał w młodości, z tegom i pozniej pociechę miał, iże się dobrym powodzeniem przyjaciół moich radować mogłem.O Urbanku już mówiłem, żewe Włoszech w Padwie doktorem nauk, a potem profesorem i sekretarzem królewskim zo-stał; Matysek jest teraz organistą przy samborskiej farze, ożenił się z cnotliwą panną; dobrzeim się dzieje.Nastały także lepsze czasy i dla Podborza; poszedł dawny podstarości, z wielkim wstydemsię wyniósł, bo go na fałszywej liczbie i na różnych oszustwach wyłapano, a ten nowy, co123teraz jest, człek uczciwy i stateczny, Boga ma w sercu, sprawiedliwie z biednym ludem sięobchodzi, co musi, tego po nim wyciąga, ale ponad to nie szarpie, nie krzywdzi, nie uciska;bardzo go sobie ludek chwali i daj Boże, aby wszyscy starościńscy urzędnicy tacy byli.A o tych ludziach, co mi zle czynili, to cale już nie pamiętam, jakoby ich na świecie nigdynie było; ani pomsty na ich głowy nie żądam, ani im zle życzę, raczej im dobrze czynię, kie-dy na to przyjdzie, jako na ten przykład Kajdaszowi, który na zamku samborskim w grubachpalił i izby zamiatał, a nędzy zażywając, nieraz ode mnie wspomożenie wziął.Bo tak być powinno: prawa swojego dochodz, od krzywdy wszelką siłą się broń, nogami irękami przy swoim stój, a choćby zębami się odgryzaj, bo to twoje prawo jest, ale pomstęBogu pozostaw.Zawsześ ty więcej wziął, aniżeliś wart, a kiedy na tamtym świecie liczbęczynić będziesz z żywota swego, dłużen zostaniesz i miłosierdzia potrzebny.KONIEC124
[ Pobierz całość w formacie PDF ]