[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Początkowo trudno było mu oddzielić swoją twarz od plam i cieni na powie­rzchni wody.Światło miał za sobą, więc widział jedynie ciemną postać z ledwie widocznym zarysem skroni, policzka i szczęki.Gdy odwrócił głowę, i uchwycił trochę słońca, dostrzegł w wodzie ścigane zwierzę, które nastawia uszu w ocze­kiwaniu pościgu, z włosami splątanymi niemiłosiernie i karkiem tak wygiętym, że raczej sugerował postawę czujności i strachu niż fakt, że jest to zwierzę ucy­wilizowane.Szybko zebrał manuskrypt i poszedł w górę strumienia.„Jestem zupełnie sam.Nikt już nie będzie się mną zajmował.Choć dotąd też nikt tego specjalnie nie robił".Czuł, że zaraz pęknie mu z żalu serce.Zatrzymał się w słonecznym miejscu, by otrzeć łzy i zastanowić się.W lesie słychać było tylko śpiew ptaków.Słuchając ich Simon pomyślał, że musi znaleźć cieplejsze ubranie, jeśli ma zamiar nocować pod gołym niebem, i będzie to musiał zrobić zanim całkowicie oddali się od Hayholt, Musiał też postanowić, dokąd pójść.Zaczął przeglądać bezmyślnie kartki Morgenesa; każdą wypełniały ciasno napisane słowa.Słowa - jak można było wymyślić tyle słów jednocześnie i do tego je zapisać? Sama myśl o tym przyprawiała go o zawrót głowy.„A poza tym, jaki z nich pożytek, pomyślał z goryczą, kiedy jest się zzięb­niętym i głodnym albo kiedy Pryrates depcze po piętach?"W pewnym momencie przewrócił dwie strony.Zobaczył, że pierwsza z nich naddarła się i poczuł, jakby niechcący obraził przyjaciela.Przez chwilę wpa­trywał się w nią, śledząc podrapanym palcem znane mu, starannie wykaligra­fowane litery, po czym podniósł papier do góry, by lepiej widzieć w świetle dnia.".i tak to się stało, ci, którzy pisali pieśni i opowieści mające bawić wspaniały dwór Johna, pragnąc przedstawić go wspanialszym, niż był w rzeczywistości, umniejszyli jego zasługi".Simon czytał rękopis po raz pierwszy; sylabizując słowo po słowie, nic z niego nie rozumiał, ale kiedy przeczytał ponownie, nieomal usłyszał samego Morgenesa.Uśmiechnął się, zapominając o swoim losie.Wciąż nie rozumiał tekstu, ale rozpoznał głos przyjaciela.„ Weźmy, na przykład, jego przybycie do Erkynland z wyspy Warinsten.Pieśniarze utrzymują, że to Bóg powolal go do zabicia smoka Shurakai, że wyszedł na brzeg w Grenefod z mieczem 'Białym Gwoździem' w dłoni, wiedziony jedym pragnieniem spełnienia tego wielkiego zadania.Lecz jeśli można przypuszczać, że istotnie łaskawy Bóg wezwał go do uwolnienia kraju od okrutnej bestii, to wciąż pozostaje nie wyjaśnione, dlaczego Bóg pozwolił temuż smokowi tak długo pustoszyć kraj, nim wymierzył mu wreszcie karę.Naturalnie, ci, którzy znali Johna wtedy, pamiętali, że opuścił on Warinsten bez miecza, jako chłopski syn, i tak też do nas przybył, a i później rok nieomal upłynął, nim pomyślał o Czerwonej Bestii."Dużą pociechą było znowu usłyszeć głos Morgenesa, nawet jeśli był to tylko głos w jego wyobraźni; jednak ten fragment zdziwił Simona.Czy Morgenes chciał przez to powiedzieć, że Prester John nie zabił Czerwonego Smoka, czy może tylko, że nie został wybrany przez Boga? Jeśli nie zostałby wybrany w niebiosach przez Usiresa Pana, to jakżeż mógłby zabić bestię? Przecież ludzie w Erkynland mówili, że Król był namaszczony przez Boga.Kiedy tak rozmyślał, zimny wiatr przemknął wśród drzew i Simon poczuł na ramionach gęsią skórę.„A niech to przeklnie Aedon, muszę znaleźć jakiś płaszcz lub coś ciepłego do okrycia się - pomyślał.- Trzeba też zdecydować, dokąd pójść zamiast siedzieć tu i dumać nad starymi papierami".Teraz wiedział już, że wczorajszy plan, który polegał na tym, by nie ujaw­niając swego imienia zatrudnić się jako kuchenny lub pomywacz w wiejskiej karczmie, okazał się nierealny.Nieważne było, czy dwaj strażnicy, którym zdo­łał uciec, rozpoznali go.W końcu i tak ktoś by to zrobił.Przekonany był, że ludzie Eliasa szukali go już po wsiach; teraz nie był tylko zbiegłym służącym.ale i przestępcą, strasznym przestępcą.Jak dotąd ucieczka Josuy pociągnęła za sobą kilkanaście ofiar.Nie będzie dla niego litości, jeśli wpadnie w ręce żoł­nierzy.Jak uciec? Dokąd? Czuł, że znowu ogarnia go panika i próbował ją opano­wać.Umierając Morgenes powiedział mu, żeby poszedł za Josuą do Naglimuno.Wyglądało na to, że była to teraz jedyna rozsądna droga.Jeśli księciu udało się uciec, to z pewnością przyjmie go do siebie.Jeśli nie, to miał nadzieję, że jego poddani dadzą mu schronienie w zamian za wiadomości o swym panu.Lecz do Naglimund było bardzo daleko.Simon znał drogę z opowiadań innych - wiele o niej mówili, ale z pewnością nie to, że jest krótka.Jeśli będzie dalej szedł Traktem Starego Lasu, dojdzie w końcu do traktu Wealdhelm, prowadzą­cego na północ, do podnóża wzgórz, od których imienia go nazwano.Tak Więc jeśli znajdzie trakt Wealdhelm, to przynajmniej będzie wiedział, że idzie w odpowiednim kierunku.Simon oderwał kawałek koszuli i zwinąwszy manuskrypt w rulon związał go dokładnie paskiem z materiału.Po chwili zauważył, że zostawił jedną stronę; leżała z boku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl