[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili Waite obejrzał się przez ramię.Zobaczył siedzącego samotnie Garricka i ruszył w jego stronę, ale zaraz zatrzymał się.przebiegł oczyma kłębiący się tłum nastolatków, szukając wśród nich swego drugiego syna.- Sean.Sean był akurat w trakcie ożywionej dyskusji.- Tak, tato?- Pomóż Garry'emu wypakować bagaż.- O Jezu, tato, teraz rozmawiam.- Sean! - Głos i twarz Waite'a zrobiły się groźne.- No dobrze, już idę.- Sean wahał się jeszcze przez chwilę, po czym podszedł do bryczki.- No, Garry.Podaj mi kufry.Garrick otrząsnął się z apatii i sięgnął niezgrabnie za tylne siedzenie.Podał bagaż Seanowi.Ten postawił go obok koła i odwrócił się w stronę chłopców, którzy podeszli w ślad za nim do bryczki.- Karl, ty zaniesiesz to - wydał instrukcje.- Denis, weź tę brązową torbę.Tylko jej nie upuść, człowieku, w środku są cztery słoiki z dżemem.Chodź, Garry - zwrócił się do brata.Ruszyli w stronę internatu; Garrick zlazł z bryczki i pokuśtykał szybko za nimi.- Wiesz, Sean? - odezwał się głośno Karl.- Tato pozwolił mi strzelać ze swojej strzelby.Sean stanął jak wryty.- Niemożliwe! - krzyknął bardziej z nadzieją niż przekonaniem.- Pozwolił mi - powtórzył uszczęśliwiony Karl.Wszyscy stanęli wlepiając w niego oczy i wtedy dogonił ich Garrick.- Ile razy strzeliłeś? - zapytał któryś z nich z respektem, Karl już miał powiedzieć “sześć razy”, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.- Och, mnóstwo razy.ile tylko chciałem.- Będziesz się bał huku wystrzałów.mój tata mówi, że jeśli człowiek zacznie zbyt wcześnie, nigdy nie zostanie dobrym strzelcem.- Nigdy nie chybiłem - stwierdził z błyskiem w oku Karl.- Chodźmy - powiedział Sean i ruszył w stronę budynku.Nigdy w życiu nie był tak zazdrosny.Karl pospieszył za nim.- Założę się, że nigdy nie strzelałeś ze strzelby, Sean, założę się.Sean uśmiechnął się tajemniczo, szukając jakiegoś nowego tematu; wiedział, że Karl będzie dzisiaj mówił tylko o jednym.Z werandy internatu wybiegła na ich spotkanie dziewczynka.- To Anna - powiedział Garrick.Kiedy biegła, wokół jej długich, chudych, brązowych nóg owijała się spódniczka.Miała czarne włosy i drobną twarz, w której tkwił wystający podbródek.- Cześć, Sean.Sean odchrząknął.Anna ruszyła za nim, podskakując, żeby dotrzymać mu kroku.- Miałeś przyjemne ferie?Sean ignorował ją dalej.Zawsze przyłaziła i zagadywała go, kiedy był w obecności swoich przyjaciół.- Mam całą puszkę kruchego ciasta, Sean.Chcesz trochę?W jego oczach pojawił się błysk zainteresowania.Kruche ciasto pani van Essen było słynne w całej okolicy i głowa Seana odwracała się już ku Annie, ale opanował się w ostatniej chwili i z determinacją kroczył dalej w stronę internatu.- Czy mogę siedzieć obok ciebie w tym półroczu, Sean? Sean odwrócił się do niej ze wściekłością.- Nie, nie możesz.A teraz uciekaj, jestem zajęty.Wspiął się po schodach.Anna została na dole; wyglądała, jakby zbierało się jej na płacz, i Garrick pochylił się ku niej nieśmiało.- Jeśli chcesz, możesz usiąść koło mnie - powiedział cicho.Rzuciła na niego okiem, a potem spojrzała w dół, na jego nogę.Rozchmurzyła się i zachichotała.Była ładna.Pochyliła się do niego.- Kuternoga - powiedziała i zachichotała znowu.Garrick oblał się jaskrawym rumieńcem i nagle spociły mu się oczy.Anna zasłoniła obiema dłońmi usta, odwróciła się ze śmiechem i pobiegła do swoich koleżanek stojących przed częścią internatu przeznaczoną dla dziewcząt.Garrick, wciąż zaczerwieniony, wspiął się po stopniach za Seanem i ciężko oparł o balustradę.W drzwiach chłopięcej sypialni stała Frdulein.Okulary w drucianych oprawkach i stalowoszare włosy nadawały jej przesadną powagę, która rychło stopniała na widok Seana.Wychowawczyni uśmiechnęła się szeroko.- Ach, mój Sean, dobrze, że przyjechałeś - co brzmiało właściwie jak: Ach, mein Sean, topsze sze pszyjechalesz.- Dzień dobry, Frdulein.Sean obdarzył ją swoim uśmiechem numer jeden.- Znowu urosłeś - powiedziała, mierząc go wzrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]