[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście natychmiast uczyniono zadość jego prośbie.Odprowadziłem przyjaciela do pokoju na piętrze i pomogłem mu, jęczącemu z bólu, położyć się na łóżku.Na początku zaniepokoiłem się nie na żarty, ale po chwili zrozumiałem, że Poirot — jakby to on powiedział — odgrywa maleńką scenkę, żeby znaleźć się niedaleko pokoju chorego gospodarza.Nie byłem więc zaskoczony, gdy poderwał się z łóżka, ledwie zostaliśmy sami.— Szybko, Hastings, okno! Rośnie za nim wierzba.Czy widziałeś, co on robił podczas kolacji?— Kto? Lekarz?— Nie, młody Templeton.Bawił się chlebem.Pamiętasz, co powiedziała nam przed śmiercią Flossie Monro? Że Claud Darrell ma zwyczaj toczyć kulkę chleba, zbierając nią okruchy! Hastings, to jest pułapka, a młodzieniec sprawiający wrażenie niezbyt normalnego w rzeczywistości jest naszym największym wrogiem, Numerem Czwartym! Szybko!Nie traciłem czasu na czczą dyskusję.Trudno było w to wszystko uwierzyć, wolałem się jednak pospieszyć.Starając się zachowywać jak najciszej, zeszliśmy po drzewie na dół i pobiegliśmy prosto na stację kolejową w pobliskim miasteczku.Zdążyliśmy złapać pociąg o 8.34.Około jedenastej wieczorem mieliśmy być w Londynie.— Podstęp — powiedział zamyślony Poirot.— Zastanawiam się, ilu z nich było w to zamieszanych.Podejrzewam, że cała rodzina Templetonów to agenci Wielkiej Czwórki.Chciałbym wiedzieć, czy chodziło im tylko o to, żeby nas tam zwabić, czy też o coś jeszcze innego? Możliwe, że odegrali tę komedię tylko po to, żeby zatrzymać mnie na prowincji aż… jestem ciekaw ich zamiarów.Przez całą drogę Poirot był zamyślony i milczący.Kiedy stanęliśmy przed drzwiami naszego mieszkania, nie pozwolił mi wejść do środka.— Ostrożnie, Hastings.Podejrzewam, że możemy znaleźć się w niebezpieczeństwie.Pozwól, że wejdę pierwszy.Odsunąłem się na bok.Śmiałem się, kiedy zobaczyłem, że Poirot zapala światło używając starego kalosza.Potem zaczął krążyć po pokoju jak kot, który znalazł się w obcym miejscu: czujnie, ostrożnie, nieufnie.Przez jakiś czas przyglądałem mu się, stojąc pod ścianą.— Zdaje się, że wszystko w porządku — powiedziałem w końcu, zniecierpliwiony.— Tak się zdaje, przyjacielu, ale ja muszę mieć pewność.— Bzdura! — powiedziałem.— Zapalę ogień i poszukam fajki.Ach, wreszcie udało mi się ciebie przyłapać! Ostatnio ty używałeś zapałek i nie odłożyłeś ich na półkę; zawsze denerwujesz się, kiedy ja to zrobię.Wyciągnąłem rękę po zapałki.Usłyszałem ostrzegawczy krzyk Poirota, zobaczyłem, że biegnie w moją stronę i w tej samej chwili dotknąłem pudełka.Nagle… zobaczyłem wysoki, niebieski płomień… usłyszałem ogłuszający huk… i ciemność…Kiedy doszedłem do siebie, usłyszałem znajomy głos.Pochylał się nade mną doktor Ridgeway.Na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi.— Proszę się nie ruszać — powiedział uspokajającym tonem.— Miał pan wypadek.— Poirot? — szepnąłem.— Jest pan w moich rękach.Wszystko będzie dobrze.Zacząłem się bać.Zaniepokoiła mnie ta wymijająca odpowiedź.— Poirot? — uparłem się.— Co z Poirotem? Doktor zrozumiał, że muszę poznać prawdę, że nie uda się mnie uspokoić zmianą tematu.— Jakimś cudem panu się udało, ale Poirotowi… niestety, nie.Krzyknąłem głośno.— On żyje! On musi żyć!Ridgeway pochylił głowę.Na jego twarzy dostrzegłem wzruszenie.Zebrałem wszystkie siły i usiadłem.— Nawet jeśli Poirot nie żyje — powiedziałem słabym głosem — jego duch nie zginął.Będę kontynuował jego dzieło! Śmierć Wielkiej Czwórce!Potem opadłem na poduszki i straciłem przytomność.XVI.Śmierć ChińczykaNawet dzisiaj trudno mi jest pisać o tamtych marcowych dniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]