[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie tylko! Mam ważniejsze przyczyny! obejrzał się niespokojnie, jakby w obawieprzed widmem Daisy! Bywają niekiedy przeszkody leżące poza naszą indywidualną wolą. Wykradnę cię i uwiozę ze sobą! Stoczę walkę z tobą o ciebie.Przemogę wszystko, prze-konasz się, zwalczę niemożliwości, a nie dam cię już nikomu i niczemu! wybuchnęła z mo-cą. Jeśliś tylko nie związany sercem lub honorem! dodała ciszej, smutniej i lękliwiej. Nie, nie! bronił się słabo, gdyż Betsy ufna i kochająca zamigotała mu w pamięci nibykrzak różany.84 Wracaj do kraju z żoną, prędko ją spolszczymy! wyrzekła odgadując jego tajoną tro-skę. To nawet będzie lepiej dla nas wszystkich! oczy się jej zaszkliły i ciężkie westchnie-nie rozrywało piersi, ale nie dojrzał tego ni odczuł, gdyż powiedział: Myślałem już i o tym!Wyszli z muzeum i pojechali do domu.Obrzydliwa, żółtawa i zimna mgła już zalewała całe miasto jakby brudną, wzburzoną wo-dą, spod której ledwie majaczyły poczerniałe zarysy domów i ludzi.Na węższych ulicach,pomimo południa, zapalano latarnie, a wiecznie nie ustający krzyk miasta sączył się wskróśmgieł głuchym dygotem.Ada spod przymkniętych powiek obserwowała jego twarz zadumaną.Czuła, że był od niejgdzieś bardzo daleko i to ją przepełniało bezgranicznym smutkiem.Przecież na wszystką jejmiłość nie odpowiedział ani jednym gorętszym słowem.Stłumiła jednak ból i rozpacz rozry-wającą jej serce i spytała łagodnie, dotykając jego ręki: O czym myślisz? Trudno nawet określić, o wszystkim i o niczym zarazem.Pogrążyła się znowu w bolesnym milczeniu.Dopiero przy rozstaniu ożywił się nagle i przemówił gorąco: Wskrzesiłaś mi duszę! Przyjdę do was wieczorem, nie mógłbym się już obejść bez cie-bie.Ucałuj Wandzię ode mnie! Otworzyłaś przede mną jakieś nowe, nęcące horyzonty! Bojęsię jeszcze mówić o tym! Chwilami zdaje mi się, że to wszystko, co dzisiaj przeżyłem, to tyt-ko moje marzenie o przeszłości! Może to tylko halucynacja! Nie wiem jeszcze! Nie wiem;błąkam się jeszcze. Kocham cię, to szczera prawda!858Nie mógł już odpowiedzieć, gdyż pozostał sam w przedsionku.Ada wchodziła na białe,marmurowe schody, pochwycił tylko jej ostatnie spojrzenia, co jak upajający okwiat spłynęłyna niego, nim utonął w gwarze ulicy i mgłach.Był zgorączkowany tym wszystkim, a ostatniejej słowa nasypały mu w serce takiego żaru, że rozpłomieniał się przedziwnie szczęsną rado-ścią. A wszystko razem jest nie do uwierzenia! myślał jakby rozdział nie napisanego jesz-cze romansu! Przeżyty, a zgoła nieprawdopodobny! szeptał trzezwiejąc nieco na jakimśzbiegu ulic, tak zatłoczonym wezbraną i spiętrzoną rzeką pojazdów, że zdało się niepodobień-stwem przejść na drugą stronę.Przeszedł jednak pod białą pałeczką polismena, na której ski-nienie cały ten potok, straszliwie rwący, skamieniał w miejscu i rozstąpił się. Jak samo życie! snuł dalej, przystając tu i owdzie przed wystawami sklepów i nie wie-dząc, na co patrzy, tak był pełen rozpamiętywań i radosnego wzruszenia.Płynął z tłumamimachinalnie jak kawał drzewa porwany prądem, nie myśląc nawet, gdzie płynie i po co. Jakież to dziwne! zdumiewał się, dopiero teraz pojmując całą niezwykłość wszystkie-go, co tak niedawno przeżył.Znalazł się w Hyde Parku i długo błądził po pustych drogach, zagubionych w bladym,przemglonym powietrzu.Dzień bowiem roztaczał się szary i posępny, wszystko dokołatchnęło ciszą i smutną martwotą, obumarłe drzewa dygotały bezsilnie, wody lśniły zmatowa-nymi ślepotą oczami, a gdzieś wysoko nad parkiem kołowały stada jakichś ptaków i chwilamispływał wrzask kruków.Smutek tego posępnego dnia przesączał mu się z wolna do serca, a jego siostrzyca, melan-cholia, jęła przysłaniać rozgorzałe oczy swoimi przegniłymi trupimi rękami.Owładnęło nimjakieś niewytłumaczone zniechęcenie, przygasły żary i nuda zasypywała je szarym obłokiembezwładu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]