[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jak to się stało, że został wyjęty spod prawa?- To był jego własny pomysł.Poprosił McCabe'a, żeby zdelegalizował jego religię, po to aby życie religijne na wyspie nabrało werwy i animuszu.Nawiasem mówiąc, napisał na ten temat wierszyk.Tu Castle zacytował czterowiersz, którego nie ma w Księdze Bokonona.Wziąłem więc rozbrat z władzą,Nie było innej rady:Każda prawdziwa religiaZ zasady jest formą zdrady.- Bokonon zaproponował również hak jako najodpowiedniejszą karę dla swoich wyznawców.Widział coś takiego w Gabinecie Okropności u Madame Tussaud.- Znowu mrugnął do mnie upiornie.- To również miało być dla pikanterii.- Czy dużo ludzi zginęło na haku?- Nie od razu, nie od razu.Początkowo było to tylko na niby.Przemyślnie rozpowszechniano słuchy o egzekucjach, ale nikt nie potrafił wymienić nazwiska człowieka, który rzeczywiście został stracony.McCabe miał świetną zabawę, wygłaszając krwawe pogróżki pod adresem bokononistów, którymi byli wszyscy.Bokonon znalazł sobie przytulną kryjówkę w dżungli - mówił dalej Castle - gdzie całymi dniami pisał, wygłaszał kazania i zajadał smakołyki, jakie mu znosili jego wyznawcy.McCabe tymczasem powoływał bezrobotnych, czyli praktycznie całą ludność, do wielkich polowań na Bokonona.Mniej więcej co sześć miesięcy McCabe ogłaszał tryumfalnie, że Bokonon jest otoczony stalowym pierścieniem obławy, który zaciska się nieubłaganie.A potem ludzie kierujący nieubłaganym pierścieniem musieli meldować wściekającemu się McCabe'owi, że Bokonon znowu dokonał rzeczy niemożliwej.Uciekł, wyparował, znowu będzie żyć i nauczać.Cud!79.CO SIĘ STAŁO Z DUSZĄ MCCABE'A- McCabe i Bokonon nie potrafili podnieść tego, co się powszechnie nazywa stopą życiową - mówił dalej Castle.- Życie było nadal krótkie, nędzne i nikczemne.Ale teraz ludzie nie musieli już myśleć wyłącznie o brutalnej rzeczywistości.Ludzie byli coraz szczęśliwsi, w miarę jak rozrastała się legenda o okrutnym tyranie w stolicy i dobrym świętym w dżungli.Wszyscy otrzymali pracę jako aktorzy w sztuce, która była bliska ich sercu, w sztuce, którą każdy człowiek, pod każdą szerokością geograficzną mógł zrozumieć i oklaskiwać.- W ten sposób życie stało się dziełem sztuki - zauważyłem zdumiony.- To prawda.Był tylko jeden szkopuł w tym wszystkim.- Tak? Jaki?- Sztuka stawiała niezwykle wysokie wymagania parze głównych aktorów.Jako młodzi ludzie obaj byli bardzo do siebie podobni, każdy z nich miał w sobie coś z anioła i coś z rozbójnika.Ich role w sztuce wymagały jednak, aby Bokonon pozbył się swojej zbójeckiej połowy, a McCabe swojej połówki anielskiej.Obaj zapłacili straszliwą cenę za szczęście swego ludu: McCabe poznał cierpienia tyrana, a Bokonon cierpienia świętego.Praktycznie rzecz biorąc obaj stali się nienormalni.Castle zgiął wskazujący palec lewej ręki.- I wtedy ludzie naprawdę zaczęli umierać na haku.- Ale Bokonon nigdy nie został schwytany? - spytałem.- McCabe nigdy nie posunął się tak daleko w swoim szaleństwie.Nigdy nie próbował złapać Bokonona naprawdę.Mógł to zrobić bez większego trudu.- Dlaczego?- McCabe miał zawsze na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że bez świętego człowieka, z którym toczył wojnę, jego istnienie straciłoby sens.“Papa" Monzano również to rozumie.- Czy ludzie nadal umierają na haku?- To zawsze kończy się śmiercią.- Chodzi mi o to, czy “Papa" rzeczywiście utrzymuje ten rodzaj egzekucji?- Każe wieszać kogoś raz na dwa lata, żeby trzymać kocioł pod parą, że tak powiem.Castle westchnął, spoglądając na wieczorne niebo.- Tak kręci się ten świat,- Proszę?- My, bokononiści, mówimy tak, kiedy widzimy, że wokół nas dzieją się różne dziwne i niezrozumiałe rzeczy.- Pan? - spytałem zdumiony.- Pan też jest bokononistą?Castle popatrzył na mnie spokojnie.- Pan też.Tylko pan jeszcze o tym nie wie.80.POŁAWIACZE ODPADKÓWAngela i Newt znajdowali się na wysuniętym tarasie wraz z Julianem Castle i ze mną.Piliśmy koktajle.Frank nadal nie dawał znaku życia.Zarówno Angela, jak i Newt sprawiali wrażenie osób, które nie wylewają za kołnierz.Castle powiedział mi, że hulaszcze życie w młodości przypłacił jedną nerką i teraz musi się, niestety, ograniczać do lemoniady.Po kilku kieliszkach Angela zaczęła biadać nad tym, jak niesprawiedliwie życie obeszło się z jej ojcem.- On tyle dał światu, a świat jemu tak mało - mówiła.Zażądałem jakichś konkretnych przykładów tego skąpstwa świata i w odpowiedzi usłyszałem kilka ścisłych liczb.- Firma General Forge and Foundry wypłacała ojcu premię w wysokości czterdziestu pięciu dolarów za każdy patent zgłoszony w wyniku jego badań.Taką samą premię patentową jak każdemu innemu pracownikowi firmy - Angela potrząsnęła smutnie głową.- Czterdzieści pięć dolarów! A niech pan tylko pomyśli, czego dotyczyły niektóre z tych patentów!- Tak - powiedziałem.- Myślę, że oprócz tego dostawał też pensję.- Najwyższa jego pensja nie przekroczyła nigdy dwudziestu ośmiu tysięcy dolarów rocznie.- Wydaje mi się, że to zupełnie nieźle.Angela poczuła się dotknięta do żywego.- Czy wie pan, ile zarabiają gwiazdy filmowe?- Czasami bardzo dużo.- Czy wie pan, że doktor Breed zarabiał o dziesięć tysięcy rocznie więcej niż ojciec?- To już oczywista niesprawiedliwość.- Mam już dość tych niesprawiedliwości.Była tak zdenerwowana, że czym prędzej zmieniłem temat.Spytałem Juliana Castle, co według niego stało się z obrazem, który wyrzucił do wodospadu.- W dole leży wioska - powiedział Castle.- Nie więcej niż pięć do dziesięciu chat.Nawiasem mówiąc tam właśnie urodził się “Papa" Monzano.Wodospad wpada tam do wielkiej kamiennej misy.Mieszkańcy wioski przegrodzili szczerbę w tej misie gęstą drucianą siatką.Woda przelewa się przez tę szczerbę, dając początek strumieniowi.- I myśli pan, że obraz Newta utkwił w tej siatce? - spytałem.- Nie wiem, czy pan zauważył, że ten kraj jest raczej biedny - powiedział Castle.- Nic długo w tej siatce nie leży.Myślę, że obraz Newta suszy się teraz na słońcu razem z niedopałkiem mojego cygara.Cztery stopy kwadratowe lepkiego płótna, cztery potrzaskane i pokrzywione listwy, kilka gwoździ i kawałek cygara.W sumie zupełnie niezły połów dla jakiegoś kompletnego nędzarza.- Czasami chce mi się po prostu krzyczeć - powiedziała Angela - kiedy sobie pomyślę, ile zarabiają niektórzy ludzie, a ile płacili memu ojcu za to wszystko, co on im dawał.Zbierało jej się na płacz.- Nie płacz - poprosił łagodnie Newt.- Kiedy to jest silniejsze ode mnie.- Idź po swój klarnet.To ci zawsze pomaga.Początkowo sądziłem, że to żart, ale z reakcji Angeli zorientowałem się, że propozycja była poważna i sensowna.- Kiedy wpadnę w taki nastrój - zwróciła się do Castle'a i do mnie - jest to jedyna rzecz, która może mi pomóc.Angela była jednak zbyt nieśmiała, żeby zagrać tak ni z tego, ni z owego.Musieliśmy długo ją prosić i wypiła jeszcze dwa kieliszki, zanim się wreszcie zgodziła.- Jest naprawdę cudowna - obiecywał mały Newt.- Bardzo chciałbym panią usłyszeć - mówił Castle.- Dobrze - powiedziała wreszcie Angela wstając niepewnie.- Dobrze, zagram.Kiedy poszła po klarnet, Newt przeprosił nas za jej zachowanie.- Ma za sobą ciężkie przeżycia - powiedział.- Potrzebuje spokoju.- Czy chorowała? - spytałem.- Jej mąż jest dla niej okropny - powiedział Newt.Widać było, że nienawidzi przystojnego młodego męża Angeli, odnoszącego niezwykłe sukcesy Harrisona C.Connersa, prezesa firmy Fabri-Tek.- Rzadko kiedy przychodzi do domu, a jak już przyjdzie, to pijany i cały wysmarowany szminką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]