[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona się śmieje.Znam ten śmiech bardzo dobrze.Teraz słyszę wyraźnie jej głos:— Ach! na pana potrzebny jest koniecznie.bat!— Kobieto! Bogini! Czy nie masz zupełnie serca, czy nie umiesz kochać — mówi malarz — nie pojmujesz wcale, co znaczy kochać i tęsknić, nie możesz zrozumieć, jak ja strasznie cierpię? Nie masz dla mnie odrobiny litości?— Nie! — odrzekła dumnie i szyderczo — ale mam.bat! Wyciągnęła go szybko z kieszeni futra i uderzyła malarza w twarz.Podniósł się i odsunął kilka kroków w tył.— Może pan teraz dalej malować? — zapytała obojętnie.On nie odpowiedział jej nic, tylko zbliżył się do sztalug, wziął do ręki pędzel i paletę.I portret udał się wręcz wspaniale.Przedstawił piękność i grozę tej kobiety z niezwykłą wyrazistością, przedstawił cały majestat i potęgę jej diabolicznej duszy.Malarz wlał w dzieło ogrom swej miłości i cierpień, uwielbienia i.przekleństwa.* * *Obecnie maluje mnie; jesteśmy sami kilka godzin dziennie.Dziś zwrócił się nagle ku mnie i zapytał drżącym głosem:— Pan kocha tę kobietę?— Tak.— Ja również ją kocham.— Oczy zaszły mu łzami.Chwilę milczał i malował dalej.— W mojej ojczyźnie jest góra, w głębi której ona mieszka — mruczał później do siebie.— Jest to z wszelką pewnością diablica.Obraz już ukończony.Chciała mu za to zapłacić wspaniałomyślnie, jak płacą królowe.— O, pani mi już zapłaciła — powiedział z bolesnym uśmiechem nie przyjmując pieniędzy.Przed odejściem pokazał mi w zaufaniu swą tekę.Na jednym z rysunków jej głowa zdawała się być żywa, zupełnie jak w zwierciadle.— Zabieram ze sobą tę pamiątkę — mówił — jako swą własność, której ona nie może mi odebrać, zapracowałem sobie na to dość ciężko.* * *— Wiesz.jest mi trochę żal tego biednego malarza — odezwała się dziś do mnie.— Obeszłam się z nim dość surowo.Udałam zanadto cnotliwą.A ty jak sądzisz?Nie miałem odwagi odpowiedzieć.— Ale, ale.zapomniałam, że rozmawiam ze swoim niewolnikiem.Pragnęłabym się rozerwać, zabawić i zapomnieć.Prędko, mój powóz!* * *Nowa fantastyczna toaleta: rosyjskie buciki z błękitno-fiołkowego jedwabiu, suknia również z tej materii, ozdobiona kokardkami, obcisły, krótki paltocik, bogato obłożony i podszyty gronostajami.Wysoką, gronostajową czapkę z kitą czaplich piór zdobi brylantowa agrafa.Rude włosy rozpuszczone swobodnie na plecach.Tak siada na koźle powoli sama, ja zajmuję miejsce z tyłu, za nią.Jak ona smaga konie! Mkną jak szalone.Chce dziś wzbudzić ogólny podziw, podbić swymi wdziękami wszystkich.Udaje jej się to doskonale.Jest niebezpieczną lwicą.Kłaniają się jej z powozów, na chodnikach tworzą się grupki pieszych, którzy tylko o niej rozmawiają.Wtem przyskoczył na wronym koniu jakiś młody człowiek.Gdy zobaczył Wandę, wstrzymał wierzchowca a następnie pozwolił mu kroczyć stępa.Będąc już blisko — zatrzymał się.Teraz spostrzegła go także ona — zobaczyła lwica.lwa! Ich oczy spotkały się.Wanda, nie mogąc się uwolnić spod magicznej potęgi jego wzroku, zwróciła ku niemu głowę.W tym momencie, na pół dziwnym, a na pół zachwycającym, przestało, zda się, bić moje biedne serce.Ona chłonęła go oczyma, a on był godzien tego.Jest to mężczyzna piękny, mężczyzna, jakiego w życiu nie widziałem.W watykańskim Belwederze stoi zaklęty w marmur jego sobowtór, z tymi samymi żelaznymi muskułami, z tym samym obliczem ozdobionym rozwianymi puklami włosów, pozbawionym zarostu.Gdyby miał bardziej pełne biodra, można by myśleć, że jest przebraną kobietą.Szczególny układ ust i lwie wargi, spoza których wychylają się białe zęby, nadają tej pięknej twarzy wyrazu nieco groźnego.Apollo, który obdarł ze skóry Marsjasza.Nosi wysokie, czarne buty, obcisłe spodnie z białej skóry, krótkie futerko, podobne do tych, jakich używają włoscy oficerowie konnicy.Futerko to zrobione jest z czarnego sukna, obszyte astrachanem i gęsto sznurowane.Na czarnych, kędzierzawych włosach ma fez.Teraz rozumiem, co to jest Eros i podziwiam Sokratesa, który w przeciwieństwie do Alcybiadesa został cnotliwym.* * *Tak wzruszonej nie widziałem jeszcze mojej lwicy.Gdy wyskoczyła z pojazdu przed wejściem do swej willi, policzki jej pałały.Przebiegła schody i rozkazującym skinieniem kazała mi iść za sobą.Chodząc wielkimi krokami po pokoju, zaczęła mówić z pośpiechem, który mnie przestraszył:— Musisz dowiedzieć się, kim jest mężczyzna, który był w parku, a dowiesz, się dziś jeszcze, natychmiast.Och, ten człowiek! Widziałeś go? Co powiesz o nim?— Jest piękny — odrzekłem głucho.— On jest tak piękny — zatrzymała się i oparła na poręczy krzesła — że to.zatamowało mi oddech.— Uchwyciłem wrażenie, jakie na tobie wywarł — odpowiedziałem.— Fantazja uniosła mnie znowu w tan zawrotny, zapomniałem o sobie.Mogę myśleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl