[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W takim razie to nasza zasługa, iż my pierwsi odkryliśmy w Ameryce gniazda termitów! odpowiedział zmieszany Dick, spoglądając ukosem na panią Weldon, która na szczęście nic niesłyszała. A teraz w drogę, w drogę!Zaczął padać coraz bardziej ulewny deszcz, jego wielkie krople z głuchym odgłosem kapałyna rozpaloną ziemię.Stawało się jasne, że jeszcze parę minut, a ulewa zastanie ich na otwartejprzestrzeni.Na szczęście, jeszcze przed jej nadejściem udało się wędrowcom dobiec do pierwszegomrowiska, zbudowanego z czerwonawej gliny, równie twardej, jak najtwardszy cement.U dołukażdej budowli znajdował się mały otwór, przez który mogły wejść do wnętrza mrówki, lecz nieludzie.Herkules musiał rozszerzyć nożem wejście, tak, by człowiek jego nawet wzrostu mógłprzejść swobodnie.Ku wielkiemu zdziwieniu kuzyna Benedykta, w czasie całej operacji nie74pokazał się ani jeden owad.Szczęśliwy traf najwidoczniej zaprowadził wędrowców do mrowiskaopuszczonego.Korzystając z tego, wszyscy ze zrozumiałym pośpiechem weszli do wnętrza, w tejsamej nieomal chwili, gdy deszcz padać zaczął z siłą nieznaną Europejczykom.Dla bohaterów naszych był on jednak obojętny, gdyż już mieli dach nad głową.Szczęśliwy lospozwolił im napotkać schronienie niedostępne dla deszczu i wichury.%7ładna lepianka, żadnanajwspanialsza choćby chata murzyńska nie mogła być solidniej zbudowana, jak te mieszkaniatermitów, które, według określenia podróżnika Camerona, są o wiele bardziej zdumiewające,biorąc pod uwagę siły i wzrost budowniczych, aniżeli egipskie piramidy, przez ludzi wzniesione.Gdyby cywilizacja nasza wzniosła gmach tak wielki jak szczyt Mont Blanc lub Everest, dopierowtedy porównać by go można było z arcydziełami tych małych budowniczych.75ROZDZIAA VW mrowiskuW czasie, gdy wędrowcy starali się najdogodniej ulokować w mrowisku, na dworze deszcz lałz tą nieposkromioną siłą, jaką obserwować można jedynie w krainach środkowej Afryki.Tutajnie mogło być mowy o pojedynczych kroplach wody spadających z nieba; lała się ona całymirzekami, z siłą największych wodospadów.Europejczyk, który nie widział takiego żywiołu,jakim jest ulewny deszcz afrykański, nie może go sobie wyobrazić.Jedynym możliwymporównaniem, które uzmysłowić by zdołało siłę tego zjawiska, jest obraz olbrzymiego jezioraopadającego niespodziewanie i nagle na ziemię.Deszcz afrykański, to jezioro Czad nad chmurywzniesione i stamtąd lejące się na dół! Jakim cudem podobnie wielkie masy wody w powietrzumogą się utrzymywać jest rzeczą niepojętą.Zagadnienie to nie zostało jeszcze przez naukęwyjaśnione.Jest jednak faktem, iż podobne nawałnice trwają czasami całe tygodnie.W okresachtakich w Afryce powtarza się to, co miało miejsce w czasie biblijnego potopu.Tak olbrzymich mas wody ziemia pochłonąć nie jest zdolna.Toteż w okolicach zalanychtworzą się momentalnie olbrzymie jeziora, rozciągające się czasami na dziesiątki mil.Na szczęście, mrowiska budowane przez termity mają grube ściany, przez które wodaprzeniknąć nie potrafi.Objąwszy termitierę w posiadanie.Dick starał się poznać jej rozkładwewnętrzny.Stożek mający do dwunastu stóp wysokości, posiadał u dołu jedenaście stópszerokości i tyleż długości; ku górze mrowisko zwężało się stopniowo, co upodobniało je dogłowy cukru.Zciany były na stopę grube.Wnętrze miało wiele pięter i komór.Wędrowcy mieli ogromne szczęście, że zajęta przez nich termitiera została opuszczona przezjej właścicieli.Gdyby było inaczej niepodobna by było szukać w niej schronienia.Od kiedy jednak była ona opuszczona?Kuzyn Benedykt, który znalazł w mrowisku drobiny gumy świeżo zniesionej z drzew, ledwozagęszczonej, był zdania, że termity wyszły stąd przed kilkoma, kilkunastoma zaledwiegodzinami. Jaki pan wysnuwa z tego wniosek? zapytał Dick. Taki, iż jakiś nakaz, albo inaczej mówiąc instynkt, zmusił te stworzenia do porzuceniaswych siedzib.Nie mogło się to stać bez uzasadnionej przyczyny.Jestem pewien, że przeczułyone powódz i aby jej uniknąć, schroniły się na konary pobliskich drzew.Na tym rozmowa się urwała.Podróżni wyczerpani i zmęczeni nad miarę, ułożyli się napółkach, jak można najwygodniej i pozasypiali wkrótce.Jedynie Dick nie spał, lecz zatonął w głębokiej zadumie.Jakim cudem ocalić zdoła ludzi,którzy ufali jego rozumowi? Miał dotrzeć do rzeki.Lecz czyją znajdzie? Zwłaszcza teraz, gdycałe połacie ziemi zamieniły się w jeziora? Jakie szczęście powiedział do siebie półgłosem chłopiec że tylko ja i Tom znamy całągrozę położenia, że nikt inny, nie domyśla się nawet, iż jesteśmy nie w Boliwii, lecz w samymsercu Afryki, w dzikiej Angoli!Wtem Dick Sand uniósł się w górę z bijącym sercem.W ciemnościach nieprzeniknionychczuł, że jego ramienia dotknęła drobna ręka kobieca i usłyszał słowa:76 Ja wiem wszystko, Dicku kochany, od dawna.Bądz jednak spokojny o mnie.Nie rozpaczami ufam Bogu, że wyprowadzi nas cało z tej niedoli.77ROZDZIAA VIDzwon dla nurkówPo rozmowie z panią Weldon biedny chłopiec rozpłakał się gorzko.Nie były to jednak łzybezsilności, bólu, rezygnacji lecz łzy niemocy.Spędził bezsenną noc, z niecierpliwością oczekując świtu.Dzień nie nadchodził jednak, najmniejszy odbłysk światła nie wnikał przez otwór u podstawystożka.Odgłos grzmotów głuszony grubością ścian dowodził, że burza nie ucichła.Dick uważnieprzysłuchiwał się odgłosom spadającej ulewy i zauważył, że deszcz nie spada już teraz na gruntspalony, że nie bębni o ziemię, lecz pluszcze, co dowodziło, że równina uległa zalaniu, że stoi jużna niej wszędzie woda.Okoliczność ta zaniepokoiła go nie na żarty.Przez wybity otwór potop mógł się dostać downętrza mrowiska, należało więc zasklepić wejście.Dick rozmiękłą gliną zalepił wybitą przezHerkulesa dziurę, pozostawiając u góry wystarczająco wielką szczelinę, by przez nią napływaćmogło świeże powietrze.Po wykonaniu tej pracy, która odebrała mu resztki sił, chłopiec postanowił, że zaśnie na dwiechoćby godziny.Przez przezorność jednak położył się przy samym otworze i zapadł w głębokisen.Obudziło go uczucie dotkliwego zimna.Zerwał się prędko i ujrzał z przerażeniem, że wodazalewała mrowisko i to z taką szybkością, iż dochodziła już do wyższego piętra, to znaczy dokomórek, które zajmowali Murzyni.Obudził ich natychmiast, powiadamiając o nowymniebezpieczeństwie.Herkules zapalił natychmiast małą lampkę podróżną i przy jej świetle zaczął badać stan ichschronienia. Woda już się nie podnosi, kapitanie, lecz stoi w miejscu powiedział po chwili niebezpieczeństwo już nam nie grozi. Nie grozi nam jeszcze. odpowiedział Dick niewielka to pociecha! A gdy woda znówzacznie przybierać? To zalepimy otwór, a wtedy nic nas przybierająca woda obchodzić nie będzie odezwał sięAkteon. Wtedy znalezlibyśmy się jakby w dzwonie dla nurków.Nie potonęlibyśmy, lecz za to siępodusili odpowiedział Dick. A to w jaki sposób? Z powodu braku powietrza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]