[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej przez jakiś czas.Han z niedowierzaniem patrzył na robota, zastanawiając się, czy przypadkiem obwodyBolluxa nie zwariowały. Co z tego, Bollux? O czym ty właściwie mówisz? Przecież nie jesteś panem samegosiebie.Nie masz nawet imienia, za każdym razem programujesz się na imię wymyśloneprzez kolejnego właściciela.W końcu staniesz się bezużyteczny i tak czy inaczejwylądujesz na złomowisku.Chewbacca uważnie przysłuchiwał się wywodowi Hana.Był o wiele starszy od ludzi i jegopunkt widzenia siłą rzeczy różnił się od punktu widzenia człowieka.czy androida. Starzenie się dla robota jest prawie tym samym co śmierć dla człowieka czy Wookie ego. Powolność formułowania słów sprawiała, że głos Bolluxa brzmiał pogodnie. Oznaczakoniec funkcjonowania, co jest równoznaczne z końcem jakiegokolwiek znaczenia.Moim zdaniem, kapitanie, należy tego za wszelką cenę uniknąć.Poza tym jaki jest sensistnienia, jeżeli nie dąży się do żadnego celu?Han poderwał się na równe nogi, nie wiedzieć dlaczego rozwścieczony dyskusją z tąstertą złomu.Postanowił powiedzieć Bolluxowi wprost, czym jest naprawdę stary, zużytyrobot pomocniczy. Bollux, czy zdajesz sobie sprawę z tego, czym ty naprawdę jesteś? Tak, proszę pana, jestem przemytnikiem odparł pospiesznie Bollux.Odpowiedz zaskoczyła Hana do tego stopnia, że przez chwilę nie był zdolny wykrztusićsłowa.Wydawało mu się, że nawet robot powinien zrozumieć, że to było pytanieretoryczne. Co powiedziałeś? Powiedziałem: Tak proszę pana, jestem przemytnikiem wycedził Bollux. Tak jakpan.Jestem istotą zajmującą się nielegalnym wywozem lub przywozem tu wskazał naBłękitnego Maxa, ukrytego w głębi klatki piersiowej towarów zakazanych.Chewbacca ryknął dzikim śmiechem i trzymając się za brzuch, parokrotnie zwinął się nakanapie i fikał nogami z uciechy.Han był już porządnie wściekły. Zamknij się! wrzasnął w kierunku Bolluxa.Robot we właściwy sobie sposób zrozumiał polecenie dosłownie i zamknął plastrony.Chewbacca dusił się ze śmiechu, aż łzy płynęły mu po policzkach.Rozwścieczony Hanrozglądał się gorączkowo w poszukiwaniu łomu, młotka lub innego ciężkiego narzędzia,zdecydowany unieszkodliwić na zawsze złośliwego robota i pozbyć się tym samym41@ Han Solo na krańcu gwiazdświadka swojej kompromitacji.Nagle komputer nawigacyjny zahuczał ostrzegawczo.Hani Chewbacca natychmiast podążyli do sterowni.Wookie rozcierając obolałe od śmiechumięśnie brzucha, zaczął przygotowywać statek do powrotu w normalną przestrzeń.Męcząca, długotrwała podróż w kierunku Orrona III dała się im mocno we znaki.ZarównoSolo jak drugi pilot byli szczęśliwi, widząc pojawiające się na horyzoncie gwiazdy, bobył to znak, że wynurzali się właśnie z nadprzestrzeni.Wprawdzie łączyło się to zewzmożonymi wstrząsami i trzeszczeniem całej konstrukcji statku, ale oznaczało bliskikoniec podróży.Mechanicy Jessy zdołali zamontować nowy kadłub na tyle umiejętnie, żew najmniejszym stopniu nie ograniczał pola widzenia.Han i Chewbacca nie dotykali sterów, pozwalając komputerowi na wykonanie większościprac, jak w przypadku normalnych, rejsowych transportowców.Automaty przyjęłyinstrukcje naziemne i statek zanurzył się w gęstej warstwie atmosfery.Orron III był planetą przyjazną człowiekowi, charakteryzującą się niewielkim odchyleniemosiowym i umiarkowanym klimatem.Przez większą część roku jego żyzne gleby dawaływspaniałe plony.Rządy postanowiły w pełni wykorzystać tutejszy potencjał żywieniowy ową możliwość prowadzenia całorocznych upraw.Ponieważ Orron III był równieżzasobny w bogactwa naturalne, duże, wolne obszary i zajmował strategiczną pozycję,postanowiono wybudować tam centrum danych, aby zapewnić całemu przedsięwzięciubezpieczeństwo i ułatwić poczynania logistyczne.Planeta była niezaprzeczalnie piękna otoczona zewsząd kłębiącymi się, białymichmurami, posiadała połacie widocznej z daleka, zielonobłękitnej bujnej roślinności irozległych oceanów.W miarę zbliżania się do powierzchni Orrona III Han i Chewbaccaodczytywali informacje komputerowe, dotyczące położenia zabudowań rządowych. Co to było? zapytał Han, pochylając się nad instrumentami.Wookie zamruczał coś niepewnie. Wydawało mi się przez chwilę, że natrafiłem na jakiś dziwny obiekt na orbicietranspolarnej, ale albo zniknął za horyzontem, albo jesteśmy zbyt nisko, żeby gozidentyfikować.Względnie i jedno i drugie.Przez chwilę myśl ta nie dawała Hanowi spokoju, lecz doszedł do wniosku, że nie maco się martwić na zapas.Nawet jeżeli był tam jakiś statek przechwytujący, nie miało towiększego znaczenia.To, co jeszcze parę minut temu było jedynie wielobarwną kulą, zaczęło przybierać corazkonkretniejsze kształty.Powoli zaczęły wyłaniać się staranne kwadraty i prostokąty póluprawnych.Rozmaitość odcieni świadczyła o mnogości roślin.Przy tak dużej liczbieupraw wszelkie prace polowe musiały odbywać się według odgórnie ustalonegoharmonogramu, pozwalającego na maksymalne wykorzystanie sprzętu i pracowników.W końcu ujrzeli port kosmiczny.Wielokilometrowe pasy startowe i obszerne lądowiskaumożliwiały osiadanie ogromnym transportowcom.Główna część portu, stanowiącabazę wojennej floty rządowej, zajmowała stosunkowo niewielki teren i obejmowałajedynie mały procent zainstalowanych urządzeń, nawet jeśli uwzględnić całykompleks mieszkaniowy i informacyjny.Reszta to stanowiska cumownicze dla barektransportowych oraz doki, których konstrukcja umożliwiała zarówno prędką naprawęi konserwację, jak rozładowanie przy użyciu ruchomych, nieco przyciężkich silosów.Eskadry samolotów transportowych i myśliwców bliskiego zasięgu nieustannie zdążałyspecjalnie wytyczonymi szlakami do portu, wyładowywały żywność do silosów i wracałyna miejsce aktualnie odbywających się prac polowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]