[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapanowało milczenie.Po chwili znowu przemówił Cartwright.— Czy mogłaby mi pani przedstawić w kilku słowach karierę małżonka?Pani Babbington miała dobra pamięć do dat.Oto, co zanotował sir Charles:„Stephen Babbington, urodzony w Islington, Devon, 1868.Studiuje w St Paul’s School i Oxfordzie.Pełni obowiązki diakona w Hoxton, 1891.Świecenia kapłańskie — 1892.Pracuje jako wikary w Eslington, Surrey, przy Wiel.Vernonie Lorrimerze, 1894–1899.Poślubia Margaret Lorrimer — 1899.Obejmuje parafię Gilling, Kent.Przeniesiony do parafii St Petroch, Loomouth, 1916”.Jest się na czym oprzeć — stwierdził sir Charles.Najwięcej nadziei budzi okres, kiedy pan Babbington pracował w parafii St Mary w Gilling.Wcześniejsze lata są zbyt odległe, by mogły dotyczyć moich gości.Pani Babbington zadrżała.— Naprawdę myśli pan, że ktoś z nich…?— Nie wiem, co mam myśleć.Bartholomew zobaczył coś lub coś podejrzewał i zmarł identyczną jak pani małżonek śmiercią, a pięć…— Siedem — poprawiła Egg.— Tak, siedem osób było na obu przyjęciach.Jedna z nich jest winna.— Ale dlaczego? — krzyknęła pani Babbington.— Dlaczego?! Z jakiego powodu ktoś chciał zabić Stephena?— Na to właśnie pytanie — odparł sir Charles — zamierzamy znaleźć odpowiedź.Rozdział drugiLady MaryPan Satterthwaite przyjechał wraz z sir Charlesem do „Kruczego Gniazda”.Kiedy Cartwright i Egg rozmawiali z panią Babbington, Satterthwaite był na herbatce u lady Mary.Lady Mary lubiła pana Satterthwaite’a.Przy całej swej delikatności należała do kobiet, które zdecydowanie wiedzą, czy kogoś lubią, czy nie.Satterthwaite popijał chińską herbatę z drezdeńskiej filiżanki, pogryzał tartinki i gawędził.W czasie poprzedniej wizyty zgadali się o wielu wspólnych znajomych.Ich dzisiejsza rozmowa, rozpoczęta kwestiami towarzyskimi, skręcała powoli na bardziej osobiste tory.Satterthwaite był wrażliwym słuchaczem, potrafił wczuć się w opowieść o cudzych kłopotach, nie wtrącając się z własnymi sprawami.Jeszcze w czasie ich pierwszego spotkania lady Mary spontanicznie i naturalnie zwierzyła mu się ze swej troski o przyszłość córki.Teraz rozmawiała z nim jak ze starym przyjacielem.— Egg jest taka samowolna.I wszystko robi całą duszą i sercem.Wie pan, nie podoba mi się jej zaangażowanie w całą te potworną historie.Egg by mnie wyśmiała, ale to po prostu nie przystoi panience z dobrego domu.Zarumieniła się.Jej piwne oczy, łagodne i szczere, patrzyły na Satterthwaite’a z dziecięcym oczekiwaniem.— Rozumiem panią — odparł.— Przyznam, że i ja nie jestem tym zachwycony.Wiem, to staroświeckie przesądy, ale nic na to nie poradzę.Cóż, droga pani — mrugnął do niej porozumiewawczo — nie możemy wymagać, by dzisiejsze światłe młode damy siedziały w domu z robótką i drżały na myśl o bestialskiej zbrodni.— Morderstwo! Niepodobna! Kto by pomyślał, że będę zamieszana w tego rodzaju sprawę.To było okropne! — Zadrżała na całym ciele.— Biedny sir Bartholomew.— Znała go pani dobrze? — zaryzykował pytanie Satterthwaite.— Spotkaliśmy się bodaj dwa razy.Pierwszy raz rok temu.Przyjechał wtedy do sir Charlesa na weekend.A drugi raz w ten straszny wieczór, kiedy zmarł nasz drogi Babbington.Byłam naprawdę zdziwiona, gdy otrzymałam zaproszenie na przyjęcie.Przyjęłam je, by sprawić radość Egg.Biedna mała, nie ma zbyt wielu rozrywek.Poza tym coś ją chyba ostatnio trapiło, jakby nie mogła się niczym zająć.Pomyślałam sobie, że trochę się rozerwie w towarzystwie, w wielkim świecie.Satterthwaite spojrzał na nią ze zrozumieniem.— Nich mi pani powie coś o Oliverze Mandersie — poprosił.— Interesuje mnie ten młody człowiek.— To na pewno bystry młodzieniec — odparła lady Mary.— Oczywiście nie było mu łatwo…Znowu się zarumieniła.Po chwili, widząc pytające spojrzenie starszego pana, wyjaśniła:— Widzi pan, jego rodzice nie mieli ślubu…— Naprawdę? Nie wiedziałem.— Tutaj wszyscy o tym wiedzą, inaczej nigdy bym tego nie wspomniała.Stara pani Manders, babka Olivera, mieszka w Dunboyne, w takim wielkim domu przy szosie do Plymouth.Jej mąż był tutaj adwokatem.Syn założył w Londynie jakąś firmę, interesy kwitły, stał się człowiekiem majętnym.Z kolei córka, bardzo ładna, zakochała się bez pamięci w żonatym mężczyźnie.W moich oczach godny jest on najwyższego potępienia.Koniec końców, po wielkim skandalu, wyjechali razem.Żona nie chciała mu dać rozwodu.Dziewczyna zmarła wkrótce po urodzeniu Olivera.Dzieckiem zajął się wuj w Londynie.On i jego żona byli bezdzietni.Chłopiec dzielił życie miedzy nich i babkę.Przyjeżdżał tutaj na każde wakacje.Po chwili dodała:— Zawsze mi go było żal.Nawet teraz.Jestem przekonana, że ten jego zarozumiały sposób bycia to w dużej mierze poza.— Nic w tym dziwnego — rzekł Satterthwaite.— To zjawisko powszechne.Zawsze, kiedy spotykam kogoś, kto wynosi się nad innych, wiem, że mam do czynienia z człowiekiem z kompleksem niższości.— Bardzo dziwne.— Kompleks niższości to szczególna sprawa.Crippen, na przykład, sławny przestępca, na pewno był jego ofiarą.Ten kompleks leży u podłoża wielu zbrodni.Pragnienie potwierdzenia własnej osobowości.— Nie rozumiem tego — szepnęła lady Mary.Zadrżała.Satterthwaite spojrzał na nią niemal z czułością.Podobała mu się jej dystyngowana postać, pochyła linia ramion, miękki brąz oczu, twarz bez cienia makijażu.Pomyślał: „Musiała być naprawdę piękna za młodu…Nie dumna piękność róży, lecz skromna, pełna czaru uroda fiołka, o ukrytej słodyczy.Wspominał własną młodość.Zaczął nagle opowiadać lady Mary o swojej historii miłosnej, jedynej zresztą w życiu.Według dzisiejszych kryteriów była to zapewne bardzo nieciekawa historia, lecz droga sercu starszego pana.Opowiadał o Dziewczynie, o tym, jaka była piękna i jak poszli razem oglądać dzwoneczki w Kew.W tym dniu zamierzał poprosić ją o rękę.Wyobrażał sobie (tak to odczuwał), że Dziewczyna odwzajemnia jego miłość.I nagle, gdy stali podziwiając dzwoneczki, zwierzyła mu się… Okazało się, że kocha innego.Zdusił więc uczucia wypełniające mu serce i pogodził się z rolą wiernego przyjaciela.Nie była to może wielka historia miłosna, brzmiała jednak dobrze w atmosferze salonu lady Mary, wśród wyblakłych tkanin ł cienkiej porcelany.Potem lady Mary zaczęła mówić o sobie, o swym niezbyt szczęśliwym pożyciu małżeńskim.— Byłam taką głupią gąską, dziewczęta są niemądre, niech mi pan wierzy.Tak pewne siebie, przekonane, że wiedzą wszystko najlepiej.Dużo się mówi i pisze o kobiecym instynkcie.Nie sądzę, że coś takiego istnieje.Żaden instynkt nie chroni dziewcząt przed pewnym typem mężczyzny.Po prostu go nie mają.Rodzice, tak, przestrzegają je, zawsze nadaremnie, one nie wierzą.To straszne, ale wydaje mi się, że jak magnes lgną do mężczyzn, którzy mają złą reputację.Wydaje im się, że miłość zmieni ich wybrańców.Satterthwaite zadumał się.— Człowiek wie tak mało.Kiedy wie więcej, jest już za późno.Lady Mary westchnęła.— To była moja wina.Rodzice nie chcieli, żebym poślubiła Ronalda.Pochodził z dobrego domu, nie cieszył się jednak najlepszą opinią.Ojciec powiedział mi wprost, że to krętacz.Nie wierzyłam.Sądziłam, że pod moim wpływem rozpocznie nowe życie.Zatopiła się we wspomnieniach.— Ronald był fascynującym mężczyzną.Ale ojciec miał całkowitą racje.Wkrótce się o tym przekonałam.Powiedziałabym, choć brzmi to może staroświecko, że Ronald złamał mi serce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl