[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak się na-zywasz? Turambar.Zamyśliła się, jakby wsłuchana w dobiegające z oddali echo, w końcu powie-działa: A czy to coś znaczy, czy też jest tylko imieniem? To znaczy Pan Mrocznego Cienia.Bo i ja, Niniel, znam mroki, w których gi-nie niejedno bliskie sercu wspomnienie.Jednak zwyciężyłem już chyba Cień. Ty także uciekłeś przed nim aż do samego środka tych lasów? Kiedy to było,Turambarze? Wiele lat umykałem.Długo ciemność zalegała wkoło mnie i nie zaznałemspoczynku, aż do chwili, gdy cię spotkałem.Jednak od tamtej pory znam światło,bo wciąż zdaje mi się, że oto znalazłem coś, czego długo na próżno szukałem.A gdy wracał o zmierzchu do domu, powiedział sobie:125 Haudh-en-Elleth! Ten zielony kurhan, na którym ją ujrzałem.Jeśli to jestznak, jak go mam odczytać?Złocista jesień przeszła w łagodną zimę, po czym znów zawitała pogodna wio-sna.Spokój panował w Brethilu, mieszkańcy osady przyczaili się w lasach i niewychodzili spomiędzy drzew, więc nie dobiegały ich żadne wieści z sąsiednichkrain.Tymczasem Orkowie dotarli w marszu na południe aż do ponurego króle-stwa Glaurunga, zapuszczali się też na przeszpiegi pod granice Doriathu.Przecho-dząc przez brody na Teiglinie, coraz częściej i dalej nawiedzali tereny na zachódod rzeki.Niniel wyzdrowiała już całkowicie.Była silna i piękna, toteż Turambar niewstrzymywał się już dłużej, tylko zaproponował jej małżeństwo.Niniel przyjęłaoświadczyny z radością, ale gdy Brandir się o tym dowiedział, zasmucił się wielcei powiedział dziewczynie: Tylko nie pospieszajcie zbytnio! Nie myśl o mnie zle, ale radzę wam jeszczepoczekać. Każde twe słowo przyjmę z wdzięcznością odparła. Ale czemu sugeru-jesz, by odwlec zaślubiny, mądry bracie? Mądry bracie? Kulawy raczej, niekochany i niemiły.A niezbyt wiem, czemu.Chyba obawiam się Cienia, który otula wciąż tego męża. Cień już przeminął.Turambar sam mi to wyjawił.Tak jak ja, uciekł niegdyśprzed nim.Czy nie jest wart miłości? Chociaż spokojny teraz, niegdyś był wielkimwodzem.Umykali wszyscy wrogowie, ledwie go ujrzeli. Skąd o tym wiesz? Od Dorlasa.Czyżby skłamał? Nie, prawdę rzekł odrzekł Brandir, wielce niezadowolony, Dorlas bowiemwłaśnie przewodził tym, którzy domagali się wydania Orkom wojny. Ale niepowiedział wszystkiego dodał po chwili, szukając sposobu, by skłonić Niniel dozwłoki. Turambar był bowiem wodzem w Nargothrondzie, przedtem zaś przy-był z Północy.Powiadają, że to syn Hurina z Dorlominu, dziedzic wojowniczegorodu Hadora. Przy tych słowach cień przeniknął przez twarz dziewczyny, aleBrandir odczytał to po swojemu i ciągnął dalej. Tak, Niniel.Aatwo sobie wy-obrazić, jak wyruszy pewnego dnia na wojnę, może gdzieś daleko, a jak ty to wów-czas zniesiesz? Rozważ me słowa, czuję bowiem wyraznie, że jeśli Turambar razjeszcze stanie do boju, wówczas nie on, tylko Cień wygra ten pojedynek. Poradzę sobie odparła. I wszystko jedno, czy przyjdzie nam się roz-stać przed czy po ślubie.Może zresztą ożenek nieco go utemperuje i odsunie Cień. Niemniej Brandir zasiał ziarno zwątpienia i Niniel poprosiła Turambara, bypoczekał jeszcze trochę.Zdumiał się Turambar tą nagłą przemianą, ale gdy dowie-126dział się od dziewczyny, że to Brandir doradził jej odsunąć wesele, wówczas wpadłw złość.Następnej wiosny powiedział Niniel: Czas mija.Dość już zwlekaliśmy.Czyń, jak ci serce nakazuje, Niniel ukocha-na, ale zważ, że i mnie czeka wybór.Albo znowu ruszę na wojnę, albo cię poślubięi nigdy już nie stanę do walki, chyba żeby w twojej obronie, gdyby zło jakieś za-groziło naszemu domowi.Ucieszyła się szczerze, dała słowo i pobrali się w środku lata, a mieszkańcy lasuurządzili wielką ucztę i ofiarowali im piękny dom wzniesiony specjalnie dla nichna stoku Amon Obel.Tam zamieszkali w szczęściu, Cień jednak rzucając na serceBrandira, który posępniał coraz bardziej.Nadejście GlaurungaSzybko rosła potęga Glaurunga i coraz większa złość go przepełniała, aż utyw-szy niepomiernie, zebrał wokół siebie gromady Orków i zaczął panować nad nimijako Smoczy Król, cały obszar Nargothrondu uznając za swoje lenno.Zanim do-biegł końca trzeci rok pobytu Turambara między leśnymi ludzmi, smok zaczął na-jeżdżać okolice lasu Brethilu, dotąd zostawianego w spokoju.Jednak to, że mię-dzy drzewami żyją jeszcze wolni ludzie, ostatni spośród Trzech Rodów, gotowiprzeciwstawić się potędze Północy, nie było tajemnicą ani dla Glaurunga, ani dlajego pana, którzy takiego stanu rzeczy dłużej cierpieć już nie mogli.Pragnący bo-wiem całego Beleriandu Morgoth zamierzał przetrząsnąć starannie wszystkie za-kątki krainy, tak by nie ostał się w jakiejś kryjówce czy norze nikt żywy, kto mógł-by mu zagrozić.Nie miało zatem większego znaczenia, czy Glaurung znał schro-nienie Turina, czy też, jak utrzymują niektórzy, stracił go wówczas z oczu.Prędzejczy pózniej Turambar i tak musiałby wybierać pomiędzy bezczynnym oczekiwa-niem, aż go wykryją i pogonią jak szczura, a jawnym stanięciem do walki.W ta-kiej sytuacji nie zwracał najmniejszej uwagi na rady Brandira.Gdy dotarły do Ephel Brandir pierwsze wieści o pochodzie Orków, Turambarnie wyruszył jednak, ulegając namowom Niniel, która powiedziała: Wspomnij swe słowa.Nic nie zagraża jeszcze naszemu domowi.Powiadają,że Orków jest niewielu, a Dorlas twierdzi, że i przed twoim przybyciem zdarzałysię takie najazdy i leśni ludzie je odpierali.Tym razem jednak położenie mieszkańców osady było o wiele gorsze, nowi Or-kowie bowiem pochodzili z paskudniejszego chowu niż poprzedni.Bardziej zaja-dli i przebiegli, nie zamierzali przemaszerować jedynie skrajem puszczy ku dal-szym obszarom, nie interesowało ich też polowanie na małe oddziały.Chcieli pod-bić las Brethilu.Dorlas i jego ludzie ponieśli straty i zmuszeni zostali do odwrotu,a Orkowie przeprawili się przez Teiglin i rozpanoszyli między drzewami.Dorlasstanął przed Turambarem, pokazał swe rany i powiedział: Sam widzisz, panie, że przyszła na nas pora.Jak przewidywałem, złudny był128czas spokoju.Czy nie prosiłeś, byśmy policzyli cię miedzy siebie, a nie traktowa-li jak obcego? Czy i nad tobą grozba nie zawisła? Jeśli Orkowie posuną się jeszczedalej, miejsce naszej siedziby przestanie być tajemnicą.Powstał zatem Turambar, raz jeszcze przypasał miecz Gurthang i ruszył do wal-ki.Gdy leśni ludzie się o tym dowiedzieli, radość wstąpiła w ich serca i pociągnę-li do niego, aż miał pod swoimi rozkazami wiele setek wojowników.Przemierzy-li całą puszczę, uśmiercając wszystkich Orków, którzy się w niej kryli, a ciała po-wiesili na drzewach w pobliżu brodów na Teiglinie.Gdy wysłano przeciwko nimnowy oddział, zasadzili nań pułapkę, zdumieni zaś liczebnością leśnych ludzii przerażeni powrotem Czarnego Miecza Orkowie zostali rozgromieni i w więk-szości zabici.Osadnicy ułożyli wielkie stosy i spalili ciała żołnierzy Morgotha,a świadczący o zemście czarny dym sięgnął wysoko w niebiosa, gdzie wiatr po-niósł go na zachód.Niewielu żywych wróciło do Nargothrondu, by o tym wszyst-kim opowiedzieć.Glaurung wpadł w prawdziwy gniew, przez czas jakiś leżał jednak jeszcze spo-kojnie i rozważał to, co usłyszał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]