[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tymi słowy zerwał się i znowu zszedł na skraj wąwozu.Wyjrzał przez krawędz.Nawschodzie niebo się już przetarło.Boczne skrzydła burzy, postrzępione i mokre,rozpraszały się; główna bitwa stoczona została na szerokim froncie ponad łańcuchemEmyn Muil, gdzie zatrzymały się dłużej ponure myśli Saurona.Stąd poszło natarcie nadolinę Anduiny, zasypując ją gradem i piorunami, potem czarny cień grozbą wojny padłna Minas Tirith.Wreszcie burza osunęła się z gór i skłębionymi chmurami przepłynęła zwolna nad Gondorem i pograniczem Rohanu; rycerze Theodena jadąc na zachód widzieliz daleka nad równiną jej czarne, pionowe smugi jak wieże sunące za słońcem.Tu jednak,nad pustkowiem bagien, otworzyło się czyste, ciemnoszafirowe wieczorne niebo i kilkabladych gwiazd błysnęło niby maleńkie, białe okienka w baldachimie rozpiętym nadsierpem księżyca.- Jak przyjemnie znów oglądać świat! powiedział Frodo, wzdychając głęboko.Wyobraz sobie, przez chwilę miałem wrażenie, że straciłem wzrok.Od pioruna czy możeod gorszego jeszcze wstrząsu.Nic a nic nie widziałem, dopóki nie spuściłeś mi liny.Talina jakby świeciła wśród nocy.- Tak, w ciemności lśni srebrem.Przedtem nigdy tego nie zauważyłem.Co prawda niepamiętam, żebym się jej kiedyś przyglądał, odkąd ją zwiniętą wpakowałem do worka.Alejeżeli pan się upiera zjeżdżać na linie, jak to zrobimy? Trzydzieści łokci, to mniej więcejtyle, na ile pan ocenił wysokość ściany, prawda?Frodo chwilę się namyślał.- Umocujesz linę wokół tego pieńka rzekł. Tym razem spełnię twoje życzenie ipozwolę ci zjechać pierwszemu.Będę po trochu zwalniał linę, a ty musisz tylko odpychaćsię rękami i stopami od skały.Swoją drogą będę ci wdzięczny, jeżeli od czasu do czasuulżysz mi, stając o własnych siłach na którejś półeczce.Jak już będziesz na dole, zjadędo ciebie.Czuję się znów w dobrej formie.- Dobrze odparł Sam niezbyt ochoczo. Raz kozie śmierć.Owiązał linę wokół pnia sterczącego tuż nad krawędzią.Drugim końcem owinął się wpasie.Markotnie zwrócił się ku przepaści, gotów po raz drugi przekroczyć jej próg.Zjazd okazał się jednak mniej straszny, niż się Sam spodziewał.Lina jakby mudodawała ducha, chociaż co prędzej zamykał oczy, ilekroć zerknął w dół.Jedno miejscebyło szczególnie przykre; nie mógł zmacać stopami żadnej szczeliny w stromej, a nawetpodciętej ścianie; obsunął się i zawisł na srebrnej nici.Lecz Frodo opuszczał linęłagodnie i pewnie, tak że wreszcie powietrzna jazda skończyła się szczęśliwie.Najbardziej lękał się Sam, że liny nie starczy i że znajdzie się wówczas bezradny międzyniebem a ziemią; lecz Frodo miał jeszcze sporą pętlę w ręku, gdy Sam stanął u podnóżaściany i krzyknął: Wylądowałem! Głos zabrzmiał wyraznie, Frodo jednak nie widziałprzyjaciela, bo szary płaszcz elfów stopił się ze zmierzchem.Frodowi zejście zajęło nieco więcej czasu.Zwój liny owinął sobie w pasie,umocował koniec wokół pnia, tak miarkując długość, żeby go podtrzymywała, zanimstopami dotknie gruntu.Nie ryzykował jednak zbytnio, starał się raczej schodzić niżzjeżdżać, bo nie miał tej wiary co Sam w niezawodną moc cienkiej liny.Mimo todwakroć po drodze trafił na takie miejsce, gdzie musiał całkowicie jej zaufać, bo nagładkiej ścianie nawet krzepkie hobbickie palce nie znajdowały nic, czego by się mogłyuczepić, a półki były zbyt odległe jedna od drugiej.W końcu Frodo także stanął narówninie.- Udało się! krzyknął. Umknęliśmy górom Emyn Muil.Pytam, co dalej? Kto wie, czywkrótce nie zatęsknimy do twardej skały pod nogami.Lecz Sam nie odpowiadał; patrzał uparcie do góry, ku szczytowi urwiska.- Och, półgłówek ze mnie! Gamoń! jęknął. Moja piękna lina! Uwiązana tam w górzedo pnia, a my tutaj na dole! Nie mogliśmy dostarczyć wygodniejszej drabiny dla tegoszpiega Golluma! Już lepiej było postawić drogowskaz z napisem Tędy droga!Przeczuwałem, że jakieś szydło wylezie z worka, za łatwo nam poszło.- Jeżeli masz sposób, żeby zjechać na linie i mieć ją nadal przy sobie, możesz mi odstąpićtytuł półgłówka i gamonia, a także wszystkie inne, jakimi cię Dziadunio obdarzył rzekłFrodo. Wlez z powrotem na grań, odwiąż linę i zjedz raz jeszcze, proszę bardzo.Sam podrapał się w głowę.- Niech pan wybaczy, panie Frodo, nie znam takiego sposobu odparł. Ale przykro mitę linę zostawić mimo wszystko. Pogłaskał koniec liny i potrząsnął nią z lekka.Ciężko rozstać się z każdą rzeczą, która pochodzi z kraju elfów.Może Galadriela samasznur plotła? Galadriela! szepnął, ze smutkiem kiwając głową.Spojrzał znów do góry ipo raz ostatni, jakby na pożegnanie, pociągnął linę.Ku zdumieniu hobbitów węzeł puścił.Sam padł na wznak, a długie szare zwoje cichoosunęły się i ułożyły na jego brzuchu.Frodo wybuchnął śmiechem.- Kto zaciągnął tak dobrze węzeł? spytał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]