[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tej nocy bliznięta były marudne, a ja nie chciałam niepokoić mojej pani, więcbyłam z nimi w pokoju dziecinnym, sąsiadującym z pokojem matki, próbując uspo-kajać maleństwa butelką z mlekiem.Około północy usłyszałam w bawialni, znajdują-cej się pod pokojem dziecinnym, okropny rumor, a potem ciężkie kroki mojego panana schodach.Słuchałam z przerażeniem, szedł chwiejnie do drzwi mojej pani i zacząłwalić w drzwi. Małgorzato! To twój prawowity małżonek.Wpuść mnie.Nie było żadnej odpowiedzi.Z bijącym sercem modliłam się, żeby dał jej spokóji odszedł.Lecz on znów zaczął walić w drzwi. Małgorzato, otwórz! W kontrakcie małżeńskim napisane jest, że powinnaś nieśćswojemu mężowi pociechę i być mu posłuszną.Posłuszną, słyszysz, Małgorzato?Wywalę te drzwi, jeśli mi nie otworzysz.I zaczął łomotać tak, że słychać go było w całym domu.Pomyślałam, że może ktośze służby przyjdzie, ale oni pewnie tak samo jak ja nie wiedzieli, co robić.Zresztąw domu nie było nikogo, kto mógłby stawić czoło panu, ani też nikt nie miał ku temuprawa.Potem usłyszałam spokojny głos mojej pani: Jacku, obudzisz cały dom.Idz do łóżka. Chcę do łóżka! ryknął pan, waląc w drzwi. Chcę do twojego łóżka.Nie ob-chodzi mnie, kto będzie o tym wiedział.Otwórz drzwi, Małgorzato!Serce waliło mi tak, jakby chciało rozsadzić piersi.Cóż jednak mogłam zrobić? Panbył w takim nastroju, że na pewno by mnie uderzył, gdybym spróbowała się wtrącać. Idz stąd, Jacku szepnęła moja pani. Budzisz we mnie wstręt.Nie chcę miećz tobą nic wspólnego. Wstręt, tak? ryknął pijany mąż. Czujesz wstręt do własnego męża? A dawniejmi się narzucałaś, Małgorzato! Wtedy nie zauważałem u ciebie wstrętu.U twojej matkirównież nie.Obie byłyście jak niezaspokojone ulicznice.Przypomnij sobie dni swojejnamiętności, Małgorzato; i wpuść mnie do środka.Nie będziesz rozczarowana.Cóż za wstrząsające słowa! Słyszałam jego ciężki oddech, ale z pokoju mojej pani niedobiegał żaden dzwięk; potem dał się słyszeć przerażający trzask drewna i zrozumia-łam, że pułkownik rzucił się na drzwi, wyłamując je z zawiasów.Moja pani krzyknęła212przerazliwie, lecz szybko ją uciszył.O przerażających odgłosach, które nastąpiły potem,powiem tylko tyle, iż żałuję, że jeszcze dzisiaj tak wyraznie je pamiętam.Mężczyznagwałcił własną żonę wbrew jej woli ani kontrakt małżeński, ani żadne inne prawoczegoś podobnego nie mogą usprawiedliwić.Wkrótce znów zapanowała cisza, a pózniej usłyszałam cichy szloch mojej pani.Niedługo potem pułkownik opuścił jej pokój i poszedł do siebie.Odczekałam jesz-cze chwilę, chcąc mieć pewność, że nie wróci i nieśmiało podeszłam do drzwi mojejMałgorzaty, wiszących na zawiasach, i cichutko zapukałam. To ja, proszę pani.Nie odpowiedziała, toteż znów zapukałam, a ponieważ nadal milczała, uznałam, żealbo zasnęła, albo nie chce, żebym ją widziała w takim stanie, więc cichutko odeszłam.Całą noc przesiedziałam jednak w pokoju dzieci na wypadek, gdyby mnie potrzebowa-ła.Przysięgłam sobie, że jeśli pułkownik znów spróbuje się do niej zbliżyć, wezmę jedenz jego karabinów i odstrzelę mu łeb.Następny dzień, którego nigdy nie zapomnę, zaraz pan usłyszy, dlaczego, był całkieminny od poprzednich, szarych i ponurych.W nocy przyszedł mróz, okrył świat szro-nem, a wzgórza pokrył śnieg; cały świat lśnił jakby przyozdobiony ślicznie szlifowa-nymi diamentami.Słońce przypominało ogromną, pomarańczową piłkę wiszącą niskona niebie, a jemiołuszki i kosy śpiewały, jakby chciały dać poznać, że cieszy je pięknotego poranka.Niebo nad naszymi głowami było szaroniebieskie, ale nad horyzontemróżowiało, podczas gdy mgła otaczała wierzchołki wzgórz, zwykle dobrze widocznew pogodny dzień.Jakby nieświadomy obrzydliwego czynu popełnionego nocą, mój pan wstał wcześnie,ze śpiewem na ustach wyobraża pan sobie? i zaczął wołać na lokaja, żeby przygo-tował strzelby, bo idzie polować na kuropatwy.Najpierw zajęłam się dziećmi, a potemposzłam do pani, która już wstała i zdążyła usunąć wszystkie ślady wydarzeń wczoraj-szej nocy.Nie zdołała wszakże ukryć opuchniętej wargi i podbitego oka.Uśmiechnęłasię do mnie, powiedziała, że mamy piękny dzień, co znów napełniło mnie podziwemdla jej hartu ducha.Pomyślałam, że jej matka po czymś takim leżałaby w łóżku całymitygodniami i wzywała lekarza.Tylko jeden raz powiedziała coś, co miało związek z minioną nocą poprosiła,żebym kazała naprawić drzwi i wstawić nowy zamek.Potem poszła do pokoju dzie-cinnego, zająć się swoimi skarbami.Z dołu dobiegały zapachy śniadania.PułkownikHeathcliff wołał, żeby mu dano konia, wyczyszczono buty i jeszcze to i tamto, jakbyczuł, że dobrze jest żyć i jakby nic nie mąciło spokoju jego sumienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]