[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektóre urządzenia w Robię są dla mnie prawdziwą zagadką.W nadajniku znajdują się dwie nie oznaczone literami dziurki.Nie wiem, jakie programy uruchamiają.Nie wolno mi wkładać do nich wtyczki.Widzisz, Marek, jedna sprawa daje mi wiele do myślenia.- Cóż to takiego?- Ojciec niedawno wspominał o rewelacyjnym wynalazku Ashby'ego.- Nie słyszałem o takim uczonym!- Anglik Ross Ashby jest lekarzem psychiatrą w Gloucester.Skonstruował maszynę nazwaną homeostatem.[20]- Co to znaczy ? - dopytywał się zaintrygowany Marek.- Homeostat pochodzi od łacińskiego wyrazu “człowiek” i greckiego “czucie”, a więc oznacza: odczuwający jak człowiek.Maszyna ta może w pewnych granicach dostosowywać się do zmian zachodzących w otoczeniu i wykazuje sztuczny instynkt.- Nieprawdopodobne! Czy to pan profesor mówił ci o tym?- Tak, nawet dał mi książkę “Sztuczne myślenie”, w której ten wynalazek jest opisany.Mówiłem ci już o niej, pamiętasz!- Teraz przypominam sobie! Zapisałem jej tytuł w moim notesie.- Pożyczę ci ją, sam przeczytasz o homeostacie.- A więc to nie bujda, że maszyna może układać sobie program działania?!- Homeostat jest niemal cudowną maszyną.Posiada tak potężne dążenie do celu, do jakiego został przeznaczany przez konstruktora, że gdy jakiś czynnik przeszkadza mu go osiągnąć, sam przebudowuje, czy też inaczej urządza swój mechanizm i zmienia wszystkie dane kierujące nim początkowo.- Niezbyt to dla mnie jasne - zauważył Marek.- To znaczy, że można na przykład odłączyć jeden lub dwa elementy od całości mechanizmu, bądź też zmienić biegunowość prądu, a mimo to homeostat sam potrafi dostosować wewnętrznie swój mechanizm do nowej sytuacji i wykona zadanie.- Ach, tak! Teraz już wiem, co masz na myśli!- Gdyby Rob był homeostatem, mielibyśmy wytłumaczenie, dlaczego z takim uporem dążył za ludźmi noszącymi żetony z fosforyzującą błyskawicą - wyjaśnił Andrzej.W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.Pani Mruczkowa zajrzała do pokoju.- Już wychodzę, nie siedźcie zbyt długo - powiedziała.- Dobranoc! Smakowała kolacja?- Oczywiście! - skwapliwie potwierdził Marek.- Dobranoc pani!- Dobranoc! - dodał Andrzej.Pani Mruczkowa zniknęła w korytarzu.Słychać było jej kroki na schodach i trzaśniecie drzwiami.Chłopcy mrugnęli do siebie porozumiewawczo.Zbiegli na parter.Po chwili weszli do pracowni.Zaledwie uchwytny czułym uchem leciuteńki szum instalacji klimatyzacyjnej oraz dyskretne, miarowe cykanie zegara-meteorologa mąciły głuchą ciszę.Marek niepewnie postępował za przyjacielem.Onieśmielony, ostrożnie rozglądał się wokoło.Przecież pozą zagadką zbuntowanego robota, tutaj mogły kryć się jeszcze inne tajemnice niezwykłego wynalazcy.Nagle przystanął zaintrygowany.Podejrzliwie zerkał w róg pracowni, naprzeciwko drzwi wejściowych.Tam właśnie stał przyrząd podobny kształtem do stojącego zegara.Zamiast tarczy ze wskazówkami miał ekran, a nad nim obiektyw, który, niczym oko Cyklopa, pilnie śledził każde ich poruszenie.- Andrzej, cóż to za aparat stoi tam w rogu? - cicho zawołał przestraszony.- On wodzi za nami swoim obiektywem!- To Ego, czyli automatyczne oko i ucho mego ojca - wyjaśnił Andrzej.- Fotografuje wszystkie osoby przebywające w pracowni i notuje na taśmie ich rozmowy.Dzięki Ego ojciec wie, co dzieje się tutaj podczas jego nieobecności.- Czy on stale tak śledzi wszystkich?- Nie, tylko wtedy, gdy ojciec każe mu podpatrywać.To automat.Zapewne uruchamiają go komórki fotoelektryczne.- Och, w takim razie musiał również sfotografować i tych złodziei, którzy wtedy wdarli się w nocy do pracowni?!- Mam nadzieję, będzie mógł poświadczyć ojcu, że działaliśmy we własnej obronie - odparł Andrzej.- Wspaniałe urządzenie! Jakie to szczęście, że nie wszyscy rodzice posiadają takie aparaty - z ulgą szepnął Marek.- Nie traćmy czasu! Musimy jak najprędzej sprawdzić, czego dowiedział się Rob w Orbisie.Kto wie, czy złodzieje nie zamierzają ponowić włamania jeszcze dzisiejszej nocy?Andrzej odsłonił jedno skrzydło parawanu.Rob jak zwykle siedział w fotelu i nieruchomymi oczami spoglądał przed siebie.Jedynie marynarka rozcięta na jego piersi pchnięciem noża uzmysławiała, że tego wieczoru uczestniczył w niebezpiecznej przygodzie członków Klubu.Andrzej postawił na krześle nadajnik radiowy.Wcisnął wtyczkę.Niebawem Rob zaczął odtwarzać rozmowy zasłyszane w Orbisie.W przyciszonym gwarze kawiarnianym najpierw rozpoznali głos Bożeny.Mówiła, jak bardzo chciałaby już przebywać w Ustroniu.Jednocześnie jakieś kobiety dyskutowały o niepunktualności krawcowych, a mężczyzna dowodził, że jego fiat jest więcej wart, niż mu za niego ofiarowywano.Obydwaj chłopcy usiedli przy Robie.Na kartce papieru, słowo po słowie, wyławiali rozmowę prowadzoną przez tajemniczych mężczyzn.Po czterokrotnym przesłuchaniu taśmy, ponumerowali poszczególne głosy i uważnie odczytali cały dialog:1 głos: Ciszej, ktoś usiadł za nami.No więc jak, panie Wąsik?2 głos: Co nagle, to po diable! Kasa jest wmurowana w ścianę.Nie ucieknie nam! Taki kombinowany zamek niełatwo otworzyć!3 głos: Panie Wąsik, gdyby to była zwykła kasa, nie rozbijałbym się za takim fachowcem, jak pan! Sam też niejedno potrafię!2 głos: Czy nie lepiej rozpruć ją po prostu? Po co tyle zachodu?1 głos: Nie wolno nam pozostawić śladów włamania do kasy.2 głos: To nie takie łatwe! Zamek elektroniczny może płatać różne psikusy.3 głos: Wiadomo, ale jeśli załatwimy wszystko po cichu, zarobimy kupę pieniędzy.1 głos: No, więc na kiedy planujecie tę robotę?1 głos: Proponuję dzisiejszą noc!2 głos Nie mogę ryzykować tak bez przygotowania.3 głos Panie Wąsik, profesor może przypadkiem powrócić wcześniej, wtedy dobry zarobek przejdzie nam koło nosa!2 głos: Niech pan nie ponagla, to śmieszne! Profesor uczył się przez kilkanaście lat majstrować takie zamki, więc ja nie mogę rozgryźć go w parę minut! Studia wymagają czasu.1 głos: No, więc kiedy, panie Wąsik?2 głos: Najwcześniej za dwa dni.Muszę przedtem odwiedzić jednego znajomego we Wrocławiu.On specjalizuje się w takich zamkach.l głos: Trudno, niech będzie! Radzę wam nie włóczyć się niepotrzebnie po Katowicach.Ktoś może was poznać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]