[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie teraz, tuż obok, powstaje dzieło ekscentrycznego artysty- przy pomocy młotów pneumatycznych i ton dynamitu przeobraża onmasyw góry w gigantyczny posągjadącego konno wodza Indian Sitting Bulla.Głowy prezydentów są pod stałą "opieką", bo inaczej porosłybymchami, zwietrzały i skruszały, wystawione na działanie deszczui wiatru.Cóż ujrzą za tysiące lat mądrzy ludzie -jeśli ustaną koniecznerace renowacyjne - w zniszczonych erozją kamiennych rzeźbach? Czycztery głowy i posąg jeźdźca będą interpretowane jako "geologiczny wybryk" natury? Prawdopodobnie.Bo przecież żaden rozsądny człowiek nie przerabiałby gór na pomniki.Nasze czasy nie zadają sobie nawet tyle trudu, aby spróbować wyjaśnić pochodzenie i powstanie monolitów, które wyglądają, jakby po kamiennym parku Facatativa porozrzucałaje ręka olbrzyma.To, cozagadkowe, to, co wskazuje na odległą przeszłość, to, co w szaroczerwonych wzorach jakby plastra miodu leży pod moimi nogami, dałobysię wyjaśnić dzięki archeologii porównawczej:Po takich samych wzorach, wyglądających jak schemat plastra miodu, kroczyłem już w Brazylu w Sete Cidades, Siedmiu Miastachmiędzy miasteczkiem Piripiri a Rio Longe.Zarówno tam, jak i tu skała musiała znajdować się w stanie płynnym - jak lawa przy wybuchuwulkanu.Zarówno tam, jak i tu nic się nie poruszyło.Żar musiał nadejść z prędkością eksplozji, a potem temperatura natychmiast opadła tak, żew trakcie szybkiego stygnięcia od razu powstały wzory przypominająceplaster miodu.Żelazo roztopiło się, utleniło i pozostawiło czerwonawe zabarwienie we wzorze.Facatativa i Sete Cidades stały się dla Indian świętymi miejscami,w obu występują nie dające się wyjaśnić ryty i malowidła naskalne.Oba wizerunki przedstawiają obraz wyniszczającego kataklizmu, wyzwalającego strumienie ognia, w których ogromne skały wylatująw powietrze.PrzestrogiW odłamach kamieni leżących pod wiszącymi u góry skałami India-nie ryli i wykuwali owe rysunki, które pokazał mi profesor Gutierrez.W Parku Archealogicznym szczególne miejsce zajmują Piedras deTunja.O czym mówią, o czym informują te ryty, wyglądające jak wzory chemiczne? Czy są Lo znaki ostrzegawcze? Czy opowiadają o katastrofie, która tu kiedyś nastąpiła? Czy są to znaki określające granicę strefy, dokąd wchodzenie może być niebezpieczne? Żeby odpowiedziećna te pytania, trzeba przywołać na pomoc wyniki najnowszych badań.Amerykańska Agencja Energii Atomowej zleciła grupie badawczejzaprojektowanie ostrzeżenia, które tysiące lat po naszej erze będzie ostrzegać przyszłe pokołenia, że wchodzenie w rejony składowania odpadów promieniotwórczych jest niebezpieczne.Thomas Sebeok, szef zespołu, polecił oznaczyć te miejsca wielkimi tablicami ostrzegawczymi, na których wyryje się - ludzie przyszłych tysiącleci nie będą znali naszego języka - informację składającą się z symboli, obrazów i słów.Oprócz tego eksperci zaproponowaliuwzględnienie ludzkiej skłonności do przesądów: na tablicach należy wyryć w formie rysunków zakodowane groźby, aby przyszli ludzie uważali; że wchodzenie w dany rejon "będzie karane nadnaturalną zemstą".W związku z tym "Der Spiegel" napisał: "Ponieważ wiemyz doświadczenia, że ostrzeżenia tego rodzaju są dla osób ciekawychraczej intrygujące niż odstraszające, Sebeok zaleca dodatkowe 'zaczadzenie' takich cmentarzysk nieprzyjemną wonią 'bomb zapachowych' o długotrwałym działaniu".Nie wiem, czy możliwe jest wyprodukowanie bomb, które w takodległej przyszłości będą katowały ludzkie nosy swoją zawartością - w każdym razie plan z tablicami ostrzegawczymi wydaje mi sięproblematyczny.Z czego należałoby je zrobić, żeby przetrwały tysiąclecia? Jeżeli użyje się do tego złota albo platyny, to na pewno znajdą się zaraz amatorzy tych metali.A może się założymy, że takie tabliceniedługo będą stały na swoim miejscu?Czy w Facatativie roztrząsano w zamierzchłej przeszłości problem powierzenia skałom takiej przestrogi? A zrobiono by to najprawdopodobniej na masywach skalnych, podobnie jak Indianie przekazy-wali swoje informacje? Wydawało mi się, że to najlepsza ze wszystkich możliwości.Dowiodła tego historia.Pod groźbą globalnego unicestwienia wiele pieniędzy trwoni się napropagowanie pokoju i na tworzenie złudnych modeli ratowanialudzkości.Na badania prehistorii przeznacza się mniej więcej tyle samo państwowych pieniędzy.Nie uwzględnia się, że niebezpieczne sytuacje, jakie najprawdopodobniej nas czekają, być może udało się już raz,a może wiele razy, przetrwać i przeżyć? Obawiam się, że nadal aktualnejest stwierdzenie Monteskiusza (1689-1755): "Człowiek prawie nigdynie dochodzi do rozumu przez rozum".Śladami bogówKiedy hiszpańscy konkwistadorzy w kwietniu 1538 roku opanowaliwyżynę rozciągającą się wokół dzisiejszej Bogoty, Piedras de Tunja były już czczone jako świętość.Hiszpanie trafili do indiańskich plemian, zwanych z powodu wspólnoty językowej Czibczami.Plemiona te miałyswoje siedliska między dzisiejszą Nikaraguą a Ekwadorem.Do grupy Czibczów należeli też Indianie Muiska.Nie wznosili oni wprawdzie monumentalnych budowli, opanowali jednak umiejętność wytwarzania ceramiki wysokiej jakości oraz sztukę obróbki złota; potrafili również tkać wyszukane materie.Dlaczego już wtedy Piedras de Tunja były czczone jako świętość? Tu gdzie spacerowałem, Indianie Muiska fetowali swoje święta ku czca bogów, tu dla przebłagania boskiego gniewu składali ofiary z chłopców.Dlaczego właśnie tu, czy nie było to takie samo miejsce jak inne? Z przekazów Indian Muiska można wysnuć wniosek, że Piedras deTunja były od bardzo, bardzo dawna uważane za święte.Z mroków mitologii wyłania się bóg Słońca Chiminigagua - gaguaznaczy słońce.Hiszpański kronikarz Simon Pedro tak przedstawiłwedług opowieści Indian przybycie tego boga:"Była noc.Jeszcze nie było ani kawałka świata.Światło było zamknięte w wielkim 'niby-domu' i wyszło z niego.Ten 'niby-dom' jest 'Chiminigagua' i on krył w sobie światło, aby mogło wyjść.W blasku światła rzeczy zaczęły się stawać [
[ Pobierz całość w formacie PDF ]