[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnął się do siebie.Jo'burg nie zmienił się wiele - nadal panowały tu te same stare zwyczaje.Hałdy przed kopalniami były znacznie większe, niż pamiętał, wyrosło kilka nowych budynków, miasto wyglądało nieco starzej, a pod tym wszystkim kryła się pozbawiona serca chciwość.Na rogu ulicy Commissioner stał hotel należący do Candy, zdobiony bogato fantazyjnymi balustradami i dachem z karnesami niczym weselny tort.Z karabinem i plecakiem przewieszonym przez ramię Sean zaczął przedzierać się przez tłum torując drogę Saulowi i Mbejane.Szybko dotarli do hotelu i Sean wszedł pewnie do środka przez obrotowe drzwi.- Całkiem nieźle.- Zrzucił bagaże na gruby dywan i rozejrzał się po hallu.Zobaczył kryształowe żyrandole, aksamitne zasłony obrębione srebrem, palmy i brązowe wazy, marmurowe stoły i wykładane pluszem fotele.- Jak myślisz, Saul, zatrzymamy się w tym domu noclegowym? - Jego głos rozniósł się po hallu i natychmiast ucichł szmer grzecznych rozmów.- Nie mów tak głośno - szepnął Saul.Siedzący w pluszowym fotelu generał wyprostował się, odwrócił głowę i przyjrzał się przez monokl przybyszom, podczas gdy jego adiutant nachylił się do niego i szepnął:- Mieszkańcy kolonii.Sean mrugnął do niego i podszedł do recepcjonisty stojącego za ladą.- Dzień dobry panu.- Urzędnik przyjrzał mu się niechętnym wzrokiem.- Czy ma pan rezerwacje dla mojego szefa sztabu i dla mnie?- Na jakie nazwisko, sir?- Przykro mi, ale nie mogę panu podać żadnych nazwisk.Podróżujemy incognito - powiedział poważnym tonem Sean.Recepcjonista spojrzał na niego bezradnie.Sean zniżył głos do konspiracyjnego szeptu.- Czy widział pan może, jak wchodził tu mężczyzna z bombą?- Nie.- Recepcjonista cofnął się o krok.- Nie, nie widziałem.- To dobrze.- Sean wyglądał, jakby poczuł ulgę.- W takim razie weźmiemy apartament Victoria.Niech pan każe zanieść nasz bagaż na górę.- Generał Caithness zajął już ten apartament, sir.- Urzędnik był coraz bardziej zdesperowany.- Co takiego? - ryknął Sean.- Jak pan śmiał!- Ja nie.Nie mieliśmy.- Jąkając się, recepcjonista cofnął się o krok.- Wezwij pan tu właścicielkę - rozkazał Sean.- Tak jest, sir.- Mężczyzna zniknął za drzwiami z napisem “Wstęp wzbroniony”.- Oszalałeś? - Saul z zażenowaniem przestępował z nogi na nogę.- Nie stać nas na wynajęcie pokoju w takim hotelu.Lepiej chodźmy stąd jak najszybciej.- Czując na sobie krytyczne spojrzenia wszystkich znajdujących się w hallu gości, Saul zdawał sobie sprawę, jak bardzo zszargane są ich mundury.Zanim Sean zdążył mu odpowiedzieć, z pokoju z napisem “Wstęp wzbroniony” wyszła piękna, w tej chwili bardzo rozzłoszczona kobieta, której oczy sypały iskry jak niebieskie szafiry wiszące na jej szyi.- Jestem pani Rautenbach - właścicielka hotelu.Chciał się pan ze mną widzieć.Sean w odpowiedzi uśmiechnął się tylko.Jej gniew zaczął tajać, gdy zaczęła go rozpoznawać w źle dopasowanym mundurze i bez brody.- Candy, czy kochasz mnie jeszcze?- Sean? - spytała niepewnie.- A któż by inny?- Sean! - Rzuciła się do niego biegiem.Pół godziny później generał Caithness został przeniesiony do innego pokoju, a Sean i Saul rozlokowali się w apartamencie Victoria.Świeżo po kąpieli, jedynie z ręcznikiem wokół bioder, Sean rozwalił się na fotelu pozwalając fryzjerowi zgolić sobie trzydniowy zarost.- Jeszcze szampana? - Candy nie spuszczała z niego wzroku od dziesięciu minut.- Chętnie.Napełniła jego szklankę, włożyła mu ją do ręki i przesunęła palcami po bicepsie.- Wciąż twarde - mruknęła.- Nic się nie postarzałeś przez te lata.- Jej palce przesunęły się po jego piersi.- Tylko trochę siwizny, ale jest ci z nią nawet do twarzy.- Zwróciła się do fryzjera.- Skończyłeś już?- Jedną chwileczkę, madam.- Fryzjer przystrzygł lekko włosy na skroniach, cofnął się o krok i przyjrzał się swojemu dziełu, aż wreszcie przysunął Seanowi lustro, by i ten mógł podziwiać jego robotę.- Świetnie.Dziękuję.- Możesz już iść.Ostrzyż jeszcze pana w sąsiednim pokoju.- Candy dosyć się już naczekała.Gdy za fryzjerem zamknęły się drzwi, wstała i przekręciła w nich klucz.Sean podniósł się z fotela i przez chwilę patrzyli na siebie.- Mój Boże, ale ty jesteś wielki.- Jej głos drżał z emocji i nie skrywanego już pragnienia.- Mój Boże, ale ty jesteś piękna - zawtórował jej Sean i wolno zbliżyli się do siebie.Znacznie później leżeli objęci w półmroku, który wraz z nastaniem wieczora z wolna wypełniał pokój.Candy przyłożyła usta do jego ramienia i, tak jak kotka liże swoje małe, zaczęła delikatnie pieścić długie blizny na jego karku.Kiedy w pokoju było już zupełnie ciemno, Candy zapaliła lampę gazową i posłała na dół po biszkopty i butelkę szampana.Następnie usiedli naprzeciw siebie w zmiętej pościeli i zaczęli rozmawiać.Z początku rozmowa się nie kleiła, bo oboje byli jeszcze zbyt oszołomieni tym, co przed chwilą robili, ale znużenie szybko Zniknęło i siedzieli długo w noc prowadząc rozmowę.Sean pomyślał, że rzadko kobieta może być przyjacielem i jednocześnie kochanką.A tak właśnie było z Candy.Potrafił opowiedzieć jej wszystko, co od dawna leżało mu na sercu i nie dawało spokoju.Opowiedział jej o Michaelu i dziwnym uczuciu, jakie ich wiązało.Następnie wspomniał jej o Dirku i o swoich złych przeczuciach.Powiedział jej także o wojnie i co ma zamiar robić, kiedy się skończy.Zwierzył się jej też z planów związanych z Lion Kop i plantacją akacji.Jednej rzeczy nie mógł jej powiedzieć.Nie mógł mówić o Ruth ani o jej mężu.40.Kilka dni później Sean i Saul zameldowali się w miejscowym dowództwie i ani nie otrzymali kwater, ani nie wyznaczono im żadnych zadań.Wyglądało na to, że kiedy już zgłosili się na służbę, armia przestała się nimi interesować.Kazano im się codziennie meldować, a tak poza tym zostawiono ich samym sobie.Wrócili więc do hotelu Candy i spędzali większość dnia na grze w karty i w bilard, a wieczory na piciu i rozmowach.Po tygodniu Sean był całkowicie znudzony takim życiem.Znużyła go rola ogiera, bo nawet manna z nieba może się w końcu przejeść.Toteż z ulgą zgodził się towarzyszyć Candy na obiedzie wydanym przez lorda Kitchenera, który święcił swój awans na głównodowodzącego armii w Afryce Południowej.- Wyglądasz jak młody bóg - pochwaliła go Candy, gdy wszedł do jej pokoju przez ukryte drzwi łączące jej sypialnię z apartamentem Victoria.Kiedy Candy pierwszy raz pokazała mu tajemne przejście i zademonstrowała, jak bezszelestnie odsuwają się drzwi za dotknięciem guzika, Sean ledwie powstrzymał się od zapytania, ilu mężczyzn przed nim posługiwało się tymi drzwiami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]