[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej to co muszę zrobić, mogęuczynić przyjemnym.- Wcale tego nie powiedziałem.- Odpowiedział, mając nadzieję, że Bonnie niepamięta co tak właściwie powiedział.Gdyby tylko mógł zahipnotyzować to trzęsącesię dziecko& ale nie mógł.Był teraz człowiekiem. - Powiedziałeś, że mnie zabijesz.- Posłuchaj, właśnie zostałem znokautowany przez człowieka.Nie spodziewam się,że wiesz co to znaczy, ale to nie przytrafiło mi się od kiedy miałem dwanaście lat ibyłem tylko ludzkim chłopcem.Broda Bonnie nadal się trzęsła, ale łzy przestały płynąć.Jesteś najodważniejszakiedy się boisz.Pomyślał Damon.- Bardziej martwię się o innych.- Powiedział.-O innych?- Zamrugała Bonnie.-- Jeśli ktoś żyje pięćset lat to w międzyczasie zyska wielu wrogów.W sumie niewiem, może to tylko ja.A może bycie wampirem ma właśnie takie zalety.- Och, och, nie!- Krzyknęła Bonnie.- Co za różnica, ptaszynko? Prędzej czy pózniej, życie wydaje się za krótkie.- Ale, Damon- Nie martw się, kotku.Tymczasem pocieszmy się jednym z lekarstw natury.- Damonwyciągnął z kieszeni kurtki małą butelkę, której zapach wskazywał bez wątpienia naCzarną Magię.- Och, udało ci się ją ocalić! Jak sprytnie z twojej strony!- Chcesz spróbować? Damy, to znaczy, młode kobiety, mają pierwszeństwo.- Och, sama nie wiem.Po tym zawsze jestem okropnie śmieszna.- Zwiat jest śmieszny.%7łycie jest śmieszne.Zwłaszcza jeżeli jesteś sześć razy skazanyna porażkę, a nawet jeszcze nie było śniadania.- Damon otworzył butelkę.- Och, w porządku!- Najwyrazniej podniecona tym, że będzie  piła z Damonem ,Bonnie wzięła malutki łyczek.Damon kaszlnął żeby zamaskować śmiech.- Lepiej bierz większe łyki, ptaszyno.Winnym razie minie cała noc zanim przyjedzie moja kolej.Bonnie wzięła głęboki oddech pociągnęła całkiem dużą ilość alkoholu.Jeszcze trzytakie i będzie gotowa, zadecydował Damon.Chichot Bonnie był teraz niemożliwy do uspokojenia.- Myślę& Czy ja myślę, żemam już dosyć?- Jakie widzisz tu kolory?- Różowy? Fioletowy? Dobrze? Czy teraz jest noc?- Cóż, może zorza polarna postanowiła nas odwiedzić.Ale masz rację, powinienempołożyć cię do łóżka.- O nie! O tak! O nie! Nienienietak!- Cii.- CIIIIIII!Wspaniale, przesadziłem, pomyślał Damon.- Miałem na myśli, że muszę położyć cię do łóżka.- Powiedział dla jasności.- Tylkociebie.Chodz, zaprowadzę cię do sypialni na pierwszym piętrze.- Dlatego, że mogę upaść na schodach?- Można tak powiedzieć.Poza tym, ta sypialnia jest o wiele ładniejsza niż ta, którądzielisz z Meredith.Teraz po prostu pójdziesz spać i nie powiesz nikomu o naszejrandce.- Nawet Elenie?- Nawet nikomu albo będę na ciebie zły.- O nie! Nie powiem, Damon.Przyrzekam na twoje życie! - To całkiem właściwy dobór słów.- Powiedział Damon.- Dobranoc.***Blask księżyca objął cały dom.Smukła, zakapturzona, mroczna postać korzystała zcienia z ogromną wprawą.Przeszłaby niezauważona nawet, gdyby ktoś jejwypatrywał, ale nikt tego nie robił.Rozdział 7Bonnie była w swojej nowej sypialni na pierwszym piętrze i czuła się bardzozdezorientowana.Czarna Magia zawsze sprawiała, że czuła się śmiesznie, a potembardzo sennie.Jakimś cudem jej ciało odmawiało snu.Bolała ją głowa.Właśnie miała zgasić nocną lampkę, kiedy znajomy głos powiedział.- Może trochęherbaty na ból głowy?- Damon?- Zrobiłem trochę ziółek pani Flowers i pomyślałem też o tobie.Masz szczęście,dziewczynko.- Jeśli Bonnie słuchałaby uważniej, usłyszałaby coś prawie jak niechęćdo samego siebie za jego słowami- ale nie słuchała.- Tak!- Powiedziała Bonnie i naprawdę tak myślała.Większość herbat pani Flowerszarówno świetnie pachniała jak i smakowała.Ta była szczególnie smaczna, aleziarnista na jej języku.Nie tylko herbata była dobra, Damon został z nią kiedy ją piła.To było takie słodkiez jego strony.Co było dziwne, herbata nie tylko jej nie uśpiła, ale sprawiła, że mogła sięskoncentrować tylko na jednej rzeczy naraz.Damon wszedł w jej pole widzenia.-Czujesz się bardziej zrelaksowana?- Zapytał.- Tak, dziękuję.- Było coraz dziwniej i dziwniej.Nawet jej głos był powolny iznudzony.- Chciałem się upewnić, że nikt nie był dla ciebie zbyt surowy przez tą głupiąpomyłkę dotyczącą Eleny.- Wyjaśnił.- Nie, naprawdę nie byli.- Powiedziała.- Właściwie wszyscy byli bardziejzainteresowani twoją bójką z Mattem-- - Bonnie przyłożyła rękę do ust.- O nie! Niechciałam tego powiedzieć! Bardzo, bardzo przepraszam!- W porządku.Do jutra powinno się zagoić.Bonnie nie umiała sobie wyobrazić jak ktoś mógłby się bać Damona.Był tak miły, żenawet wziął jej kubek i powiedział, że zaniesie go do zlewu.To jej się podobało, boczuła jakby nie była wstanie wstać nawet gdyby od tego zależało jej życie.Było takprzytulnie, tak wygodnie.- Bonnie, mogę cię tylko zapytać o jedną, małą rzecz?.- Damon przerwał.- Nie mogęci powiedzieć dlaczego, ale& muszę dowiedzieć się gdzie jest trzymana gwiezdnakula Misao.- Powiedział poważnie.- Och& to.- Powiedziała Bonnie.Zachichotała.- Tak, to.I naprawdę mi przykro, że cię o to pytam, bo jesteś taka młoda iniewinna& ale wiem, że powiesz mi prawdę.Po tej pochwale i uspokojeniu, Bonnie poczuła, że mogłaby latad.- Przez cały czas jest w tym samym miejscu.- Powiedziała z sennym niesmakiem.-Próbowali mi wmówić, że to przenieśli& ale kiedy zobaczyłam go przykutego iidącego w dół, do składziku na warzywa, to wiedziałam, że tego nie zrobili.- W ciemności było widać poruszenie loków, a potem ziewnięcie.- Jeżeli naprawdę mielizamiar to przenieść& to powinni mnie odesłać czy coś.- Cóż, może niepokoili się o twoje życie.- Co?.- Bonnie ziewnęła ponownie, niepewna co miał na myśli.- Mam na myślibardzo stary sejf z kombinacją? Powiedziałam im& że te stare sejfy& mogą być&bardzo łatwe do& do& - Bonnie wydała z siebie jak westchnięcie, a potem jej głoszanikł.- Cieszę się, że odbyliśmy tą rozmowę.- Mruknął Damon w ogarniającej go ciszy.Z łóżka nie dobiegła żadna odpowiedz.Podciągając pościel Bonnie jak najbardziej do góry, pozwolił jej trochę opaść.Przykrywała większość jej twarzy.- Requiescat in pace.(Spoczywaj w pokoju.)-Powiedział łagodnie Damon.Potem opuścił jej pokój, nie zapominając o zabraniukubka.A teraz&  go przykutego i idącego w dół, do składziku na warzywa. Damonrozmyślał nad tym, kiedy dokładne mył kubek i wkładał go z powrotem do szafki.Tozdanie brzmiało dziwnie, ale miał teraz prawie wszystkie wskazówki, a rozwiązaniebyło dość proste.Teraz potrzebował jeszcze tylko tuzina kapsułek usypiających paniFlowers i dwóch talerzy surowej wołowiny.Miał wszystkie składniki& , ale nigdynie słyszał o składziku na warzywa.Krótko potem otworzył drzwi do piwnicy.Nie.To nie wpisywało się w definicję składzika na warzywa uznał spojrzawszy na swoją komórkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl