[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebędzie się bał mówić w sytuacji, gdy cały świat patrzy na niego.Oczywiściejeśli założymy, że do tej pory ci ludzie nie mówią nic ze strachu.Marion poczuła się nagle zakłopotana, że tak otwarcie zaprezentowałaswoje pomysły.Nie przywiązywała zresztą do nich większej wagi.Odbierała to wszystko jako literacką fikcję.Lęk przed zemstą równieżwydawał się jej nieprawdopodobny w realnym świecie, a realny świat tobyła Anglia.Bronwen z pochyloną na bok głową przyglądała się Marion. Wiesz co, ty możesz mieć rację, cariad.Jeśli zrobimy film, którybędzie się składał z potężnych znaków zapytania, to one posłużą jakoparasol dla wszelkich aluzji. Powoli jej twarz rozjaśnił uśmiech. Ontego nie powiedział, ale jestem pewna, że taki cel przyświecał Hastingsowi.Chce, żeby ludzie zaczęli mówić, chce ośmielić tego, który zna odpowiedz.Przecież ktoś musi wiedzieć, gdzie ona jest.Do licha, Marion, myślę, żeutrafiłaś w sedno.Wszystko, co możemy zrobić, to aluzje. Morderstwo, porwanie, romans, pasja artystyczna, satanizm, utratapamięci w wyniku nadużycia narkotyków. Zwietnie! Najbardziej odpowiada mi satanizm.To by tłumaczyłozmiany, jakim uległa w ciągu tych dwóch lat.Muszę o tym porozmawiać zHastingsem i zorientować się, ile swobody nam zostawi.Oczywiście,wszystkie nazwiska muszą być zmienione, po to, by uniknąć procesów ozniesławienie.Wiesz, co zrobię? Poproszę Deborę Foreman, żeby przyszłatutaj, i przedstawimy ten pomysł jej i Matthew. Czy będę ci przy tym potrzebna? zapytała Marion, a kiedynapotkała zdumiony wzrok Bronwen, dodała: Chciałam się jutro wybraćna zakupy.Poza tym trochę turystycznych atrakcji.No wiesz, wdrapię się na241RLTEmpire State.Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Jasne, że nie, cariad.Zawsze możesz mieć wolny dzień, ale to jesttwój pomysł, myślałam, że wolałabyś. Przedstawisz im to na pewno lepiej niż ja, a poza tym nie wiem, czypotrafiłabym skutecznie przekonać Matthew.On nie jest dla mnie zbyt miły. A dla kogo on jest miły? roześmiała się Bronwen. Wporządku.Idz i baw się dobrze, a Jego Dostojność zostaw mnie.Następnego ranka Marion miała nadzieję, że uda jej się wymknąć zhotelu przed przybyciem Matthew, ale gdy tylko wyszła z windy i ruszyłaprzez hol, zobaczyła wysoką znajomą postać stojącą przy pulpicie recepcji.Serce natychmiast zaczęło jej bić w jakiś nienaturalny sposób.Na plecachpoczuła niemiły chłód.Przez moment chciała wrócić do windy, ale drzwijuż się zamknęły.Nie miała gdzie się ukryć. Czego się boisz szepnęłojej drugie ja. Zamknij się odpowiedziała i korzystając z osłonyprzechodzącego obok bagażowego, poszła w stronę drzwi. A dokąd to tak wcześnie?Głos Matthew zabrzmiał łagodnie i głęboko.Spojrzała na niego iwydało jej się, że zaraz serce przestanie jej bić. Och, ja tylko chciałam trochę. Nie potrafiła znalezć odpo-wiedniego słowa.Dwie purpurowe plamy wykwitły na jej policzkach. Zwiedzanie miasta? podpowiedział, próbując ukryć rozbawienie. Bronwen nie miała nic przeciwko temu. Wobec tego proszę zdjąć z szyi ten aparat fotograficzny i schowaćgo do torby.Dziewczyna w pani wieku, zresztą w dowolnym wieku, jeśli oto chodzi, spacerując samotnie po ulicach Nowego Jorku, nie powinnasprawiać wrażenia turystki.Chyba że jest kompletnie nierozsądna.Marion sięgnęła ręką za plecy, by odpiąć pasek aparatu.Niestety,242RLTzaplątał się gdzieś pod kołnierzem i mimo że szarpała go mocno, nie mogłasobie poradzić.Matthew wziął ją za ramię, odwrócił tyłem do siebie, odczepił aparat ipodał jej. Jaki jest numer pokoju Bronwen? zapytał z kamiennym wyrazemtwarzy.Powiedziała mu i już miała odejść, kiedy usłyszała: Marion!Odwróciła się przerażona samą myślą o tym, co on teraz możepowiedzieć. %7łyczę ci przyjemnego spaceru. Uśmiechnął się, wziął klucz iposzedł w kierunku windy.Przez dłuższą chwilę Marion stała zbyt zdumiona, by móc sięporuszyć.Pierwszy raz uśmiechnął się do niej, pierwszy raz zwrócił się poimieniu.Zobaczyła, jak otwierają się drzwi windy i Matthew wchodzi dośrodka.W pewnym momencie wydało jej się, że nogi same niosą ją w tymkierunku, że zaraz podbiegnie, żeby uśmiechem odpowiedzieć na jegouśmiech, ale drzwi windy się zamknęły.Odwróciła się i wolno ruszyła wstronę wyjścia.Tony, znajomy Bronwen, stał przed hotelem, więc poprosiła go, żebyzatrzymał dla niej taksówkę i w niecałe pół godziny znalazła się przedimponującym budynkiem mieszkalnym na Upper East Side.Portier zatelefonował do mieszkania Jodi Rosenberg, żeby zaanon-sować przybycie Marion, potem zaprowadził ją do windy, która, ku jejzaskoczeniu, w parę sekund zawiozła ją do przestronnego apartamentu.Jodi rozmawiała akurat przez telefon.Skinieniem ręki zaprosiłaMarion do salonu.243RLTSalon wydał jej się większy niż lodowisko w Bristolu.Zastanawiałasię, ile razy mieszkanie Stephanie zmieściłoby się w tym pokoju.Zciany wkolorze różowym i pomarańczowym obwieszone były barwnymiabstrakcyjnymi obrazami.Podłogę pokrywał gruby srebrzysto niebieskidywan.W głębi, na podium, stało ogromne rzezbione łoże, przykrytejedwabną narzutą w kolorze perłowym.Wnętrze przypominało tropikalnąplażę, a stojące na dywanie białe meble wyglądały jak grzywy fal czachodzie słońca.Na stole leżał egzemplarz New York Timesa.Marion zaczęła goprzeglądać.Odwaga powoli ją opuszczała.Kiedy telefonowała do Jodi zprośbą o jeszcze jedną rozmowę, pomysł ten traktowała po prostu jakoprzygodę.Teraz, kiedy znalazła się już tutaj, wszystko zaczęło wyglądaćinaczej.Zastanawiała się, o co właściwie ma zapytać tę kobietę? Czy o to,dlaczego określiła Olivię mianem demona? No tak, właściwie po to tutajprzyszła, ale wydało jej się to teraz zbyt banalne.Nie może przecież zacząćrozmowy właśnie od tego.W końcu mogła to być luzna uwaga rzuconaprzez Jodi bez zastanowienia.A jeśli nie, to jakie właściwie ma prawodomagać się wyjaśnień? pomyślała.Przyszłam tutaj, nawet bezporozumienia z Bronwen.Rozejrzała się po pokoju i poczuła dziwniemalutka.Jodi, mimo że ubrana w sportowy strój, wyglądała okazale.Po dłuższej chwili, kiedy Marion marzyła już o tym, żeby za sprawąjakichś czarów rozpłynąć się w powietrzu, Jodi odłożyła słuchawkę ipodeszła do niej. Dzień dobry.Usiądz, proszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]