[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Faraataa z pewnością powinien o tym wie­dzieć.Y-Uulisaan nie dysponował jednak żadnym pewnym ka­nałem łączności, ani oficjalnym - takie po prostu nie istniały w tym surowym, niemal nie zamieszkanym kraju - ani współ­tworzonym przez królów oceanu.Potrzeba było wielu umysłów, by zwrócić ich uwagę, a tę misję Y-Uulisaan wykonywał samot­nie.Mimo wszystko może jednak spróbować.Tak jak robił to od trzech nocy, skoncentrował energię umysłu i wysłał ją.w ciemność, bardzo starając się zainicjować coś w rodzaju łącz­ności z przywódcą rebelii, oddalonym od niego o ponad piętna­ście tysięcy kilometrów.Faraatao.Faraatao?To beznadziejne.Bez udziału królów oceanu jako pośredni­ków ten rodzaj przekazu był niemożliwy.Y-Uulisaan zdawał so­bie z tego sprawę.A jednak próbował.Być może - niemal zmu­sił się, by w to uwierzyć - istnieje jakaś niewielka szansa, że przepływający niedaleko smok uchwyci transmisję i wzmocni ją.Maleńka szansa, prawie nie istniejąca, ale nie ośmielił się ry­zykować, że ją przegapi.Faraatao!Kształt Y-Uulisaana rozmył się nieco z wysiłku, nogi wydłu­żyły się, nos zmalał.Szybko poprawił zmiany, nim zdołał je za­uważyć ktokolwiek ze śpiących wraz z nim w namiocie ludzi., oblekł się na powrót w ludzką postać.Od chwili gdy po raz pierwszy przybrał ją na Alhanroelu, nie ośmielił się zrzucić jej ani na moment, by nikt nie odkrył w nim piurivarsliiego szpie­ga.Zrodziło to napięcie, które z wolna stawało się nieznośne., ale do tej pory zdołał jakoś wytrwać w wybranej formie.Bezustannie wysyłał swego ducha w ciemność.Faraatao? Faraatao?Nic.Cisza.Samotność.Jak zwykle.Po chwili zaprzestał wysiłków i próbował zasnąć.Ranek na­dal był jeszcze bardzo odległy.Y-Uulisaan odprężył się, zamknął szczypiące go oczy.Sen jednak nie nadchodził.W tej podróży pojawiał się bardzo rzadko.Czasami udało mu się zdrzemnąć.Zbyt wiele działo się wokół: wiał ostry wiatr, niesiony nim piasek uderzał o ściany namiotu, ludzie z otoczenia Koronala, z którymi dzielił kwaterę, oddychali ciężko.Lecz przede wszystkim dokuczał mu wszechobecny tępy ból izolacji, znajdował się wśród obcych, wrogich istot.Napięty, niespokojny, czekał nadejścia świtu.A potem gdzieś między Godziną Szakala i Godziną Skorpiona poczuł, jak o jego umysł ociera się natrętna, brzęcząca muzyka.Y-Uulisaan był tak spięty, że na moment pozbawiła go ona zdolności utrzymania kształtu, począł w sposób nie kontrolowany przyjmować różne formy, najpierw naśladując dwoje ze śpiących obok ludzi, a potem przyjmując swą naturalną postać, krótkiej chwili zdołał się jednak opanować.Usiadł, serce waliło, oddech miał urywany, próbował uchwycić tę muzykę powtórnie.Tak.Jest.Wysoki dźwięk, przedziwnie przebiegający po skali.Rozpoznał go teraz jako dźwięk umysłu króla oceanu, brzmienie i skala były nie do pomylenia, choć tego szczególnego króla nie słyszał nigdy przedtem.Otworzył swój umysł na kontrakt i w chwilę później, ku jego wielkiej uldze, usłyszał głos umysłu Faraatay:Y-Uulisaan?Nareszcie, Faraatao.Jakże długo na ciebie czekałem!Nadszedł czas wyznaczony na kontakt, Y-Uulisaanie.Tak, wiem.Mam dla ciebie pilne wiadomości.Wzywałem cię każdej nocy, próbowałem połączyć się z tobą wcześniej.Nic nie słyszałeś?Nic nie słyszałem.To rutynowa rozmowa.Ach!Gdzie jesteś, Y-Uulisaanie i jakie przynosisz wieści?Jestem gdzieś w Gihornie, sporo poniżej Piliploku i w głębi lądu, niedaleko Steiche.Nadal podróżuję w otoczeniu Koronala.Jak to możliwe, by Wielki Objazd zawiódł go na Gihornę?Koronal zrezygnował z objazdu, Faraatao.Zdąża teraz ku Ilirivoyne, by rozpocząć rozmowy z Danipiur.W odpowiedzi usłyszał tylko ciszę, ciszę tak ciężką, że aż trzeszczała niczym powstrzymywana siłą energia, aż syczała ci­cho.Y-Uulisaan zaniepokoił się, czy kontakt nie został aby prze­rwany, lecz w końcu Faraataa odezwał się:Rozmowy z Danipiur? Czego od niej chce?Przebaczenia.Przebaczenia za co, Y-Uulisaanie?Przebaczenia za zbrodnie swego ludu dokonane na naszym lu­dzie.Czyżby więc oszalał?Niektórzy z jego otoczenia tak właśnie uważają.Inni mówią, że to bardzo podobne do Valentine'a, tak na nienawiść odpowie­dzieć miłością.Na dłuższą chwilę znów zapadła cisza.Nie może z nią rozmawiać, Y-Uulisaanie.Ja też tak sądzę.To nie czas przebaczenia, lecz walki, inaczej poniesiemy klę­skę.Nie dopuszczę do tego spotkania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl