[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś postawił przed Bartanem nowy kufel.Do grupy zbliżył się palchny, utykający Otler.Przecisnął się przez tłum i powiedział:- Ale, przyjacielu, skąd wiesz, że twoja żona mieszka na Farlandzie?- Powiedziała mi to trzy noce temu.Rozmawiała ze mną.Otler trącił łokciem stojącego obok mężczyznę.- Ta kobieta faktycznie miała porządny zestaw miechów, ale musiały być lepsze, niż wiemy! Co na to powiesz, Alsornie?Uwaga wzburzyła krew Bartana.Złapał Otlera za koszulę i próbował posadzić go na ławie, ale sędzia rozdzielił ich i ostrzegawczo pokiwał palcem.- Chodzi mi tylko o to - bronił się Otler, wtykając koszulę w spodnie - że Farland leży tak daleko.- Rozjaśnił się, gdy wpadło mu do głowy kolejne żartobliwe powiedzenie.- Przecież sama nazwa tego dowodzi, prawda?Znów nastąpił wybuch wesołości, a Bartan, choć ogłupiony alkoholem, doszedł do wniosku, że udało mu się zrobić z siebie jedynie przedmiot żartów.- Panowie - powiedział, podnosząc się chwiejnie na nogi.- Zabawiłem tu zbyt długo, a wkrótce muszę wyruszyć do szacownego miasta Prąd.Dwa dni spędziłem na reperowaniu i odnawianiu swego wozu, podróż nie powinna być już dłużej odkładana, i będę potrzebował pieniędzy na drogę, by kupować jedzenie i może trochę wina czy brandy.- Pokiwał głową w odpowiedzi na ironiczne komentarze.- Moja łódź powietrzna leży na' wozie przed tawerną, trzeba założyć jej jedynie nowy balon, przywiozłem też parę sztuk dobrych mebli i narzędzi.Kto da mi sto rojali za ten towar?Niektórzy wyszli przed tawernę, by obejrzeć przedmiot targu, ale inni byli zainteresowani dalszym ciągiem niezwykłej historii.- Nie powiedziałeś nam, jak zamierzasz dostać się na Farland - powiedział kupiec o zapadniętych policzkach.- Wystrzelisz się z armaty?- Jak na razie nie bardzo wiem, jak tam lecieć, i właśnie dlatego muszę zacząć od wyjazdu do Prądu - odparł poważnie Bartan.- Tam jest jedyny człowiek, który wie więcej o podróżowaniu po niebie niż ktokolwiek inny, i będę musiał go znaleźć.- Jak się nazywa?- Toller Maraąuine.Marszałek Nieba, Lord Toller Maraąuine.- Jestem pewien, że ucieszy się na twój widok - rzekł Otler, kiwając głową z szyderczą aprobatą.- Jego lor-dowska mość i ty stworzycie doskonałą parę.- Dość! - Karrodall złapał Bartana za ramię i odciągnął go od grupy.- Bartanie, przykro mi widzieć cię w takim stanie, słuchać pijackiego bełkotu o Farlandzie i wizjach.a teraz mówisz, że spróbujesz dogadać się z Królobójcą.Chyba nie myślisz o tym poważnie.- Dlaczego nie? - Bartan, starając się wyglądać godnie, strzepnął palce sędziego z ramienia.- Teraz, gdy wojna została zakończona, lord Toller nie będzie już potrzebował swoich podniebnych fortec.Kiedy usłyszy moją propozycję o locie jedną z nich na Farland, ze sztandarem Kolcorronu, zauważ, bez wątpienia z przyjemnością udzieli mi swego poparcia.- Żal mi cię - rzekł ze smutkiem Karrodall.- Naprawdę mi ciebie żal.Podróżując na wschód Bartan pilnie obserwował horyzont przed sobą i w końcu został nagrodzony widokiem nie widzianego od dawna Landu.Na początku bliźniaczy świat ukazał się jako zakrzywione pasmo bladego światła nad szczytami odległych gór, potem przybrał postać rozżarzonej kopuły.Noce wydłużały się stopniowo, Land wędrował drogą słońca.Gdy planeta wznosiła się ku zenitowi, widoczne stawały się kontury kontynentów i oceanów, przypomnienie utraconej ojczyzny.W końcu nadszedł czas, gdy dolny skraj tarczy Landu oderwał się od linii horyzontu, a przez powstałą w ten sposób wąską lukę wlały się rozszczepione pryzmatycznie promienie wschodzącego słońca.Dwoiste następstwo światła i ciemności, tak bliskie sercom rodowitych Kolcorronian, zaczynało się utrwalać, chociaż na tym etapie przeddzień był jeszcze bardzo krótki.Dla Bartana, podróżującego samotnie pylistymi drogami, chwila ta była warta uczczenia dodatkową miarką brandy.Wiedział, że kiedy przeddzień i zadzień osiągną równowagę, on będzie już w pobliżu miasta Prąd, a wtedy jego przyszłość znajdzie się w rękach jeszcze obcego człowieka, lorda Tollera.Rozdział 12Wiele inwencji i wysiłku poświęcono, by ogród wyglądał tak, jakby został założony przed wiekami.Niektóre z posągów zostały specjalnie uszkodzone, na podobieństwo rzeźb antycznych, a ściany i kamienne ławy sztucznie postarzono przez polewanie żrącymi płynami.Kwiaty i krzewy wyhodowano z nasion przywiezionych z Landu i tak dobrano rodzime odmiany, żeby zieleń przypominała ogrody Starego Świata.W pewien sposób Toller Maraąuine nawet doceniał tę intencję, potrafił zrozumieć, że przebywanie w ogrodzie może pomóc zapełnić bolesną pustkę, tak dojmująco odczuwaną o zachodzie słońca - ale zastanawiał się nad rzeczywistymi dążeniami władcy.Osiągnięcia króla Chak-kella od czasu przybycia na Overland i tak gwarantowały mu niepodważalne miejsce w historii, jednak to jakby nie do końca go satysfakcjonowało.Tęsknił za tym wszystkim, czym cieszyli się jego pbprzednicy, potrzebował nie tylko władzy, ale także towarzyszącego jej splendoru.A.przecież identyczne pragnienie doprowadziło do śmierci króla Nowych Ludzi.Te spostrzeżenia utwierdziły Tollera w prze248konaniu, że nigdy nie będzie zdolny do zrozumienia mentalności tych, których powołaniem było władanie innymi.- Jestem wielce zadowolony z wyniku - mówił król Chakkell, gładząc się po wydatnym brzuchu, jakby cieszył się na czekającą go ucztę.- Wydatki znacznie nadszarpnęły nasze zasoby, ale teraz, po śmierci Rassatnardena, mogę pozbyć się wszystkich tych latających fortec.Zrzucimy je na Land i, gdy szczęście nam dopisze, może zabiją kilku jeszcze Nowych Ludzi.- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł - powiedział bez namysłu Toller.- Dlaczego nie? Gdzieś muszą spaść - aż pewnością lepiej na nich niż na nas.- Chodzi mi o to, że nie powinniśmy likwidować powietrznego systemu obronnego w strefie nieważkości.- Toller wiedział, że król czeka na podanie logicznych argumentów, ale trudno mu było skoncentrować się na sprawach takich jak strategia wojny.On i Berise wylądowali zaledwie godzinę wcześniej, a teraz czekała go rozmowa z żoną.Chakkell rozpostarł ramiona, zatrzymując się na ścieżce.- A ty co powiesz, Zavotle?Ilven Zavotle, z ręką przyciśniętą do brzucha, wyglądał na zdezorientowanego.- Przepraszam, ale jak brzmiało pytanie Waszej Wysokości?Chakkell obrzucił go gniewnym spojrzeniem.- Co się z tobą ostatnio dzieje? Wygląda na to, że bardziej interesuje cię własny brzuch niż to, co ja mam do powiedzenia.Jesteś chory?- To tylko atak woreczka żółciowego, Wasza Wysokość.Możliwe, że jedzenie z królewskich kuchni jest dla mnie zbyt bogate.- W takim razie twój żołądek ma powody, by być mi wdzięcznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]