[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajmiesz jej miejsce. Szesnaścielat! W tym wieku uczucia nie potrwają długo.L u i z acałuje L a d y M i l f o r d z uszanowaniem w rękęDziękuję Jaśnie pani za tę łaskę, chociaż jej przyjąć nie mogę.L a d yznów z oburzeniemWidzicie ją, jaka mi dama! Inne dziewczęta twojego pochodzenia są szczęśliwe, gdy się imtrafia taka służba.A o czym marzy moja panna, że się tak ceni? Czy palce za delikatne doroboty? A może to ta twarzyczka robi cię taką hardą?L u i z aJaśnie pani, ta twarz to nie moja zasługa, ani to pochodzenie.92L a d yA może myślisz, że tak będzie wiecznie? Biedne stworzenie, ktokolwiek ci to wmówił ktokolwiek ten zażartował z ciebie i z siebie.Twoje lica nie złocone w ogniu.Co ci się wlustrze wydaje pełne i trwałe, jest tylko cieniutką, powierzchowną pozłotą, która twojemuwielbicielowi prędzej czy pózniej zostanie na palcach.A co zrobisz potem?L u i z aBędę żałować wielbiciela, który kupił diament, bo zdawało mu się, że jest oprawny w zło-to.L a d yudając, że tego nie słyszyDziewczyna w twoim wieku ma zawsze dwa lustra, jedno jest prawdziwe, a drugie to jejwielbiciel.Niedelikatną szczerość jednego naprawia drugie uprzejmym pochlebianiem.Lu-stro wytyka ci brzydką bliznę po ospie.A on mówi: ,,Gdzie tam! To przecież tylko ślicznydołeczek. Wy, młode dziewczyny, wierzycie zwierciadłu tylko wtedy, gdy on wam to po-twierdzi.Biegacie od jednego do drugiego, aż w końcu pomieszacie jedno z drugim.Czemusię tak na mnie gapisz?L u i z aPrzepraszam Jaśnie panią.%7łal mi tylko tego rubinu, który tam błyszczy tak wspaniale.Onna pewno nie wie, z jaką gorliwością jego właścicielka potępia próżność.L a d yrumieni sięBez uwag, moja wścibska panno!.Jeżeli więc nie liczysz na swoją urodę, to czemu niechcesz przyjąć jedynej służby, gdzie nauczysz się dobrych manier, poznasz świat i gdzie mo-żesz się wyzbyć swych mieszczańskich przesądów?L u i z aI także swojej mieszczańskiej niewinności, Jaśnie pani?L a d yTo dziecinny zarzut.Najgorszy rozpustnik nie waży się sądzić kobiety w sposób nieprzy-stojny, jeżeli ona sama go do tego nie zachęci.Pokaż, kim jesteś! Zachowuj się godnie iuczciwie, a ręczę, że żadna pokusa nie będzie grozna dla twej młodości.L u i z aJaśnie pani pozwoli, że ośmielę się powątpiewać o tym.Pałace pewnych dam bywają czę-sto widownią najzuchwalszych zabaw.I kto uwierzy córce biednego muzykanta, że miałaodwagę wejść w sam środek tej zarazy, a jednak chce uniknąć zarażenia? Komu to przyjdziedo głowy, że lady Milford wynajęła sobie skorpiona, by kłuł jej sumienie? %7łe wyrzuca pie-niądze tylko po to, by mogła się rumienić na każde zawołanie? Jaśnie pani, jestem szczera.Gdy będzie się pani wybierać na zabawę, mój widok panią zniechęci; gdy pani będzie z niejwracać, stanie się jeszcze bardziej nieznośny.O, lepiej, sto razy lepiej, gdy nas rozdzielą lądyi morza.Niech się Jaśnie pani ma na baczności.Bywają godziny opamiętania, bywają chwileprzesytu.Sumienie pani zacznie kąsać skrucha niby wąż i co wtedy? Jakaż to dla pani tortu-ra ujrzeć na twarzy swej służącej ten pogodny spokój, którym zwykle niewinność wynagradzaczyste serce? (cofa się o krok) Jeszcze raz niech mi Jaśnie pani daruje, bardzo proszę.93L a d ychodzi po scenie wzburzonaNieznośne, że mi to mówi.Ale bardziej nieznośne, że ma słuszność.(przystępuje do Luizyi patrzy jej prosto w oczy) O nie, dziewczyno, ty mnie nie oszukasz.Zasad nie głosi się z ta-kim zapałem.W twoich arcymądrych rozważaniach czai się osobisty powód, i to bardzo ży-wy.On ci zohydza służbę właśnie u mnie, on ci tak język rozpuścił.(zawzięcie) Ale ja tenpowód muszę wytropić!L u i z aze spokojem i godnościąA jeśli go pani nawet wytropi? A jeśli pani z pogardą trąci i przebudzi robaka, któremuBóg dał żądło przeciw krzywdom? Ja się nie boję pani zemsty.Kiedy cały świat ginie, skaza-niec na szafocie już sobie tylko kpi ze swych katów.Moje strapienie doszło do takich granic,że go zwiększyć nie potrafi nawet wykrycie szczerej prawdy.(po chwili, bardzo poważnie)Pragnie mnie pani wyrwać z nizin mojego pochodzenia.Tej podejrzanej łaskawizny rozpa-trywać nie będę.Chcę się tylko zapytać, z jakiej to przyczyny zalicza mnie Jaśnie pani dorzędu tych głupich istot, które wstydzą się swego pochodzenia.Jakim prawem narzuca mi siępani ze swym dobrodziejstwem, nie pytając, czybym je przyjęła od pani.Ja już zdołałamwydrzeć z serca wszelkie marzenia o uciechach świata.Już przebaczyłam szczęściu jegoprzedwczesne obietnice.Czemu pani przypomina mi je znów.Sam Pan Bóg chowa swojepromienie przed okiem wszystkich istot, by nawet najwyższy seraf nie przeląkł się swejciemności a tylko ludzie są tak okrutnie miłosierni! Ale czemu to Jaśnie pani wysyła swojerozsławione szczęście na żebry do biedaków, by podziwiali i zazdrościli? Czy pani radośćpotrzebuje rozpaczy jako tła? O, raczej niech mi pani pozwoli być ślepą, bo może wtedy mo-głabym się pogodzić z nieludzkim losem.Drobny owad w swej kropelce wody czuje się jak wsiódmym niebie, błogo i szczęśliwie, póki mu ktoś nie opowie o morzu pełnym okrętów iwielorybów.Ale pani podobno chce, bym była szczęśliwa? (po chwili podchodzi szybko doL a d y M i l f o r d i pyta niespodzianie) A pani sama jest szczęśliwa?L a d y M i l l o r d odstępuje od Luizy zaskoczona, L u i z a idzie za nią i wskazuje rękąna jej serce.Czy to serce jest tak samo roześmiane jak ten pani wielki świat? I gdybyśmy się tak terazmiały zamienić serce na serce i los na los gdybym zapytała z dziecinną niewinnością,klnąc się na pani sumienie.gdybym się zapytała jak rodzonej matki czyby mi pani dora-dzała taką zamianę?L a d ybardzo poruszona, rzuca się na sofęTo niesłychane! To nie do pojęcia! Nie, dziewczyno, nie! Tej mądrości na świat ze sobąnie przyniosłaś.Ani się jej nie nauczyłaś od ojca, bo ona zbyt młodzieńcza.Mów prawdę! Potwoich słowach poznaję innego nauczyciela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]