[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy spotkali siÄ™ wzrokiem, wszystko dookoÅ‚a zamarÅ‚o na kilka sekund.Chabrowe oczy najemnika zrobiÅ‚y siÄ™ szerokie z zaskoczenia - powoli do-cieraÅ‚o do niego, iż ostrze zatopione w jego szyi to znak, że jego życie wÅ‚a-Å›nie dobiega koÅ„ca.OdgÅ‚osy rozgorzaÅ‚ej bitwy zdawaÅ‚y siÄ™ dochodzić do nich jak zza Å›ciany.W uszach Liama wrzaÅ‚a tylko buzujÄ…ca w żyÅ‚ach krew, serce Å‚omotaÅ‚o jakmÅ‚otem, urywany oddech rzÄ™ziÅ‚.a czÅ‚owiek przed jego oczami wypluwaÅ‚tylko brunatne krople krwi i beÅ‚kotaÅ‚ coÅ› przez karmazynowe wargi - rzu-caÅ‚ przekleÅ„stwa, odmawiaÅ‚ ostatniÄ… modlitwÄ™?Liam uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że jego usta ukÅ‚adajÄ… siÄ™ w sÅ‚owo przepra-szam , jakby konajÄ…cy mężczyzna mógÅ‚ go jeszcze zrozumieć, wybaczyć.Potem scena dobiegÅ‚a koÅ„ca: bieg zastygÅ‚ej rzeczywistoÅ›ci przyspieszyÅ‚do swej normalnej prÄ™dkoÅ›ci, uszy Liama ponownie wypeÅ‚niÅ‚a wrzawastÄ™knięć i krzyków, szczÄ™k i brzÄ™k stali uderzanej o stal.Mężczyzna o cha-browych oczach mocno zacisnÄ…Å‚ obie dÅ‚onie na ostrzu, jakby próbowaÅ‚ je zsiebie wyciÄ…gnąć.TraciÅ‚ jednak siÅ‚y, wykrwawiaÅ‚ jak zarżniÄ™ta Å›winia, aLiam patrzyÅ‚ jak. czÅ‚owiek, którego wÅ‚aÅ›nie zabiÅ‚em.powoli padaprzed nim na kolana, opada do tyÅ‚u i znika wÅ›ród kipieli tÅ‚oczÄ…cych siÄ™ ciaÅ‚,ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… miecz Liama.Liam staÅ‚ rozbrojony, gdy kolejny przysadzisty żoÅ‚dak o ogorzaÅ‚ej twa-rzy, niemiÅ‚osiernie pocÄ…cy siÄ™ pod dwudziestokilogramowÄ… zbrojÄ…, zajÄ…Å‚miejsce Å›wieżego trupa.ChÅ‚opak zaklÄ…Å‚, widzÄ…c, że napastnik uÅ›miecha siÄ™na myÅ›l, że mu siÄ™ poszczęściÅ‚o, i odchyla siÄ™, by nadziać go na ostrze swo-jej halabardy.Szeryf skrzywiÅ‚ siÄ™ w oczekiwaniu na uderzenie i wyciÄ…gnÄ…Å‚ przed siebiedÅ‚onie, Å‚udzÄ…c siÄ™, że zdoÅ‚a odparować szpic broni.Ale wtedy, niespodzie-wanie poczuÅ‚, że coÅ› ciÄ…gnie go do góry za koÅ‚nierz kolczy i zrzuca pochrzÄ™szczÄ…cym stosie kamieni w stronÄ™ rynku.RozharataÅ‚ sobie skroÅ„ na ostrej krawÄ™dzi wyszczerbionego kawaÅ‚kamuru.Zderzenie oszoÅ‚omiÅ‚o go, w uszach odezwaÅ‚y siÄ™ dzwony.PatrzyÅ‚, jakrozmazane postacie przeskakujÄ… nad nim i wspinajÄ… siÄ™ po zwalisku, bydoÅ‚Ä…czyć do zaÅ‚ogi na wyÅ‚omie; nad nimi przelatywaÅ‚y strzaÅ‚y wypuszcza-ne i przez atakujÄ…cych, i przez obroÅ„ców; wysoko na bÅ‚Ä™kitnym niebie ra-dosne krÄ™gi zataczaÅ‚a para Å›cigajÄ…cych siÄ™ jaskółek, nie zwracajÄ…c żadnejuwagi na rzez ludzi.Nagle tuż nad sobÄ… zobaczyÅ‚ twarz pokrytÄ… szczecinÄ… i rozdziawione wjednozÄ™bym uÅ›miechu usta.- ZdrowyÅ›, panie? - Liam z trudem rozpoznaÅ‚ w mężczyznie jednego znottinghamskich kowali.SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Szorstka dÅ‚oÅ„ zaÅ‚apaÅ‚a go za rÄ™kÄ™ i podciÄ…gnęła go na nogi,które niebezpiecznie zadrżaÅ‚y.- Ja.ja straciÅ‚em miecz i tarczÄ™ - powiedziaÅ‚.- Nie ma co siÄ™ zamartwiać.- CzÅ‚ek siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚.- NiedÅ‚ugo zaczniemyzbierać je z ziemi narÄ™czami, panie - odpowiedziaÅ‚, po czym odwróciÅ‚ siÄ™ ijÄ…Å‚ wdrapywać na usypisko, by doÅ‚Ä…czyć do gÄ™stej ciżby mieszczan starajÄ…-cych siÄ™ utrzymać wyÅ‚om.Liamowi zdawaÅ‚o siÄ™, że na samym szczycie majaczy sylwetka Boba: tyÅ‚jego gÅ‚owy i szerokie ramiona; w sprawnej rÄ™ce dzierżyÅ‚ topór o dÅ‚ugiejrÄ™kojeÅ›ci, którym wymachiwaÅ‚ groznie niczym Scyta.GÅ‚owa pÄ™kaÅ‚a mu z bólu, ostre ukÅ‚ucia agonii uniemożliwiaÅ‚y zebraniechoćby jednej spójnej myÅ›li.Ale udaÅ‚o mu siÄ™ to w koÅ„cu. Kiedy, do diabÅ‚a, wraca Beki?sðJan obserwowaÅ‚ walkÄ™ z tarasu przy Wielkim Hallu twierdzy.Z takiej od-legÅ‚oÅ›ci kÅ‚Ä™bowisko ludzi wyglÄ…daÅ‚o jak chmara insektów kotÅ‚ujÄ…cych siÄ™nad gnojowiskiem.StÅ‚oczyli siÄ™ tam wszyscy co do jednego żoÅ‚nierze z garnizonu i lwiaczęść mieszczan, każdy chciaÅ‚ walczyć o swój gród. O swojego ksiÄ™cia.Niedobrze mu siÄ™ zrobiÅ‚o na myÅ›l o swojej sÅ‚aboÅ›ci, tchórzostwie.Widokkrwi zawsze wywoÅ‚ywaÅ‚ w nim paraliżujÄ…cy lÄ™k. Nie masz serca króla, dlatego nigdy nim nie zostaniesz - rzekÅ‚ mu kie-dyÅ› Ryszard, jeszcze za życia ich ojca.- Pewnie miaÅ‚eÅ› racjÄ™ - wyszeptaÅ‚ Jan żaÅ‚oÅ›nie.Lecz nie.czuÅ‚, że kieÅ‚kujew nim nowe uczucie. Odwaga to chyba zbyt wielkie sÅ‚owo, ale siÅ‚a de-terminacji, może nawet cieÅ„ buntu wobec Ryszarda, jaki odczuwaÅ‚ podczaspertraktacji w jego namiocie. Wtedy byÅ‚em silny, czyż nie?. Silny?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]