[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy byliśmy pokryci błotem od stóp do głów, a ja najbardziej.– Rozejrzałem się już po gościńcu.Droga pusta – oznajmił Tongilius.Wyprowadziliśmy kolejno konie na drogę.Oddałem im jednego z naszych, by zastąpił utraconego wczoraj wierzchowca, a my z Metonem wsiedliśmy razem na drugiego.Podniecenie wywołane szaleńczym zejściem przywróciło Katylinie pewność siebie.Ścisnął w ręku wodze i pozwolił swej klaczy, uszczęśliwionej wyrwaniem się z błota i wody na twardy grunt, stanąć na tylnych nogach i zarżeć.Kiedy ją uspokoił, przysunął się do nas, pochylając się, by poklepać ją po szyi.– Jesteś pewien, że nie chcesz pójść z nami, Gordianusie? – zapytał.– Nie, ja tylko żartuję.Twoje miejsce jest tutaj; masz rodzinę i masz przyszłość.Zakręcił koniem w miejscu, nakazując swym towarzyszom sformowanie szyku.Jakże to dziwna kompania, pomyślałem, brudni i obszarpani, a jednak uśmiechnięci, jakby wygrali jakąś bitwę i okryli się chwałą.– Tongiliusie, masz orła? Dobrze.Gordianusie, dziękuję ci za to, co zrobiłeś, a jeszcze bardziej za to, co mogłeś przeciw mnie zrobić, ale nie zrobiłeś.Odwrócił się i ruszył z kopyta na czele swego małego oddziałku.Pojechaliśmy z Metonem ich śladem na szczyt przełęczy i patrzyliśmy za ich malejącymi sylwetkami, dopóki nie zniknęli za północnym horyzontem.Meto wypowiedział na głos myśl, która tłukła mi się po głowie.– Czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczymy, tato?Pozwoliłem odpowiedzieć swemu ciału – drgnięciem łopatek, mającym oznaczać beznamiętne wzruszenie ramionami.Któż poza parkami mógłby odpowiedzieć na takie pytanie? Mimo to w głębi duszy obawiałem się, że widzimy go po raz ostatni w życiu.Kiedy wróciliśmy do domu, Diana była szczerze rozweselona, myśląc, że poszliśmy od rana bawić się w błocie.Bethesda była zbulwersowana naszym wyglądem, ale widać było, że odczuła ogromną ulgę, choć starała się nie dać tego po sobie poznać.Wyczerpany pozwoliłem, by wyszorowała mnie gąbką, i powlokłem się do łóżka.Niedługo potem dołączyła do mnie i kochała się ze mną z żarłoczną zachłannością, jakiej u niej już od dłuższego czasu nie widziałem.Tego samego dnia – kiedy ja drzemałem, a Katylina z towarzyszami gnał na północ – w Rzymie Cycero wygłaszał drugą mowę przeciwko Katylinie; tym razem nie do senatu, ale bezpośrednio do obywateli zgromadzonych na Forum.Dowiedziałem się o tym następnego dnia od niewolnika, który przyniósł mi list od Ekona, w którym syn powiadamiał mnie, za późno, o ucieczce Katyliny.W mowie do ludu Cycero powtórzył wiele z tego, co poprzedniego dnia wygłosił w senacie, ale bardziej jadowicie i z użyciem prymitywnych chwytów retorycznych, jakie świadczyły o niemałej pogardzie dla inteligencji audytorium.Eko nie komentował mowy – co było zrozumiałe, bo list mógł się dostać w niepowołane ręce – za to cytował ją obszernie.Być może budziła w nim taką samą odrazę jak we mnie i pomyślał, że przez dosłowność cytatów przekaże mi wszystko, co było do przekazania.Możliwe też, że po prostu rozbawiła go taka zapalczywa retoryka i chciał podzielić się nią ze mną jak dowcipem.W swej mowie Cycero powiadomił lud o ucieczce Katyliny z Rzymu i skromnie przypisał sobie zasługę w „odsunięciu sztyletu od naszych gardeł”.Przyznał, że niektórzy mogą mieć mu za złe, że zamiast tego nie skazał drania na śmierć (choć według prawa nie mógł tego zrobić; leży to wyłącznie w kompetencji sądu i zgromadzenia ludowego).Ucieczka Katyliny dowodzi jego winy i Cycero nawymyślał tym, którzy do tej pory nie chcieli dostrzec prawdy.Jeśli są wśród ludu tacy, którzy uważają Katylinę za niewinnego męczennika, a jego, Cycerona, za mściwego prześladowcę, niechże tak będzie, on gotów jest ponieść to brzemię oszczerstwa w imię ocalenia Rzymu.Co do sprzymierzeńców Katyliny, ta „zgraja wyperfumowanych i wystrojonych pseudobojowników” nie może liczyć na ukrycie przed nim swych tajemnic; oczy i uszy konsula śledzą ich bowiem wszędzie i znane mu są nawet ich najskrytsze myśli.Jeśli chodzi o pogłoski, że Katylina zmierza do Massilii na wygnanie, a nie do Manliusa i jego wojsk, Cycero wyraził nadzieję, że są prawdziwe, ale wątpił w to szczerze: „Na Herkulesa, gdyby nawet był niewinny jak lilia i nie knuł żadnych zdradzieckich intryg, Katylina jest akurat taką osobą, która wolałaby zginąć śmiercią przestępcy, niż więdnąć gdzieś na wygnaniu!” Cycero niezwykle trafnie ocenił swego przeciwnika.Rozwodził się szeroko i kwieciście na temat życia erotycznego Katyliny, nazywając go najsprawniejszym na świecie uwodzicielem młodzieńców, wymieniając imiona Tongiliusa i innych i oskarżając go o to, że niektórych podbojów dokonywał, mordując rodziców swych kochanków na ich życzenie, by wspólnie z nimi korzystać ze spadku i pławiąc się w zdobytym luksusie, oddawać się perwersyjnym rozkoszom.Twierdził, że Katylina w swym bezwstydzie przyjmował zarówno dominującą, jak i uległą rolę w swych bezbożnych związkach.Jego sławne niegdyś atrybuty fizycznej sprawności i kondycji dawno już roztrwonione zostały w bezrozumnych orgiach.Krąg najbliższych towarzyszy Katyliny dzielił z nim upodobania do seksualnych ekscesów.Tak jak ich mentor, pysznili się sprawnością w obu rolach w łóżku.Ci ładni chłopcy, stworzeni do tańca i śpiewu, nauczyli się jednak też wymachiwać sztyletami i sypać truciznę, dlatego są bardziej niebezpieczni, niż można by sądzić po ich chłopięcych buziach i zgrabnie przystrzyżonych bródkach.Przepuścili majątki na grę, ladacznice i drogie wina, i teraz wymiotują żółcią słów o mordowaniu lojalnych obywateli i obróceniu Rzymu w zgliszcza tylko po to, by unieważnić swoje długi.Zmuszony do ucieczki, co teraz pocznie Katylina i jego chłopcy bez swych zdeprawowanych kompanów i bez dziwek, które by ich przytuliły w nocy? Być może, drwił Cycero, ich nagie pląsy na orgiach były tylko przygotowaniem na chłód nocy przy obozowych ogniskach.Tłum na Forum z pewnością chłonął łapczywie takie rubaszne komentarze, ale czy nawet najprymitywniejsi z nich mogli przełknąć serwowane im przez Cycerona piramidalne bzdury? „Jakiej zbrodni lub występku nie dopuścił się Katylina? W całej Italii nie ma ani jednego truciciela, gladiatora, rabusia, mordercy, ojcobójcy, fałszerza testamentów, oszusta, marnotrawcy, żarłoka, rozpustnika, prostytutki, deprawatora młodzieńców ani zdeprawowanego młodzieńca, który by nie był jego bliskim kompanem! Jakiej zbrodni dokonano w ostatnich latach bez jego udziału? Jakiej nikczemnej lubieżności się dopuszczono bez jego pośrednictwa?”Jaskrawiej już nie dałoby się przeprowadzić podziału.Dwie strony konfliktu były jak dzień i noc.Za jego sprawą, mówił Cycero, stoi wszystko, co skromne, czyste, uczciwe, patriotyczne, rozsądne i powściągliwe.Po stronie Katyliny znalazło się wszystko, co bezczelne, lubieżne, fałszywe, zdradzieckie, histeryczne, rozwiązłe i zapalczywe.Po jednej stronie tej konfrontacji jest sprawiedliwość, umiarkowanie, odwaga, mądrość i wszystko, co dobre.Po przeciwnej – niesprawiedliwość, zbytek, tchórzostwo, lekkomyślność i wszystko, co złe.Bogactwo walczy tu z nędzą, dobro ze złem, rozum z szaleństwem, nadzieja na przyszłość z bezdenną rozpaczą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]