[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy odwracał się znów do króla, nasze oczy na moment się spotkały;zobaczyłem, że pamięta o tym, co mu powiedziałem.- Samuelu! Idz do mej kwatery - rozkazał.- Znajdziesz tam amforę z napisem Wino zager Falernus.Otworzyć tylko w obecności Gnejusza Pompejusza Magnusa.Przynieś mi jąnatychmiast.Balwierz kiwnął głową, zerwał się i wybiegł z sali.Cezar spojrzał na mnie i widzącmoją zdziwioną minę, podszedł bliżej i szepnął:- Wyglądasz na zaskoczonego, Gordianusie.- Jaką grę prowadzisz, konsulu? - odpowiedziałem pytaniem.- To nie gra, tylko zwykła próba.Według ciebie wino nie było zatrute ani w amforze,ani nawet nie w kielichu, a truciznę Merianis wlała do kubka niewolnicy, Apollodoros zaśpodrzucił pusty flakonik Metonowi.Jeśli to prawda, falern był czysty i taki pozostał dodzisiaj, kazałem bowiem zapieczętować korek woskiem, zanim spuściłem amforę z oczu.Jesteś pewien swoich wniosków, Gordianusie?- To jedyne możliwe wytłumaczenie, konsulu.- Chyba że Meto naprawdę zatruł amforę.Falern zabije wówczas każdego, kto gowypije.- To niemożliwe, konsulu.- Pokręciłem głową.- Przekonamy się o tym wkrótce.Myślałem, że będę dziś świętował zgodę i pokój, atu przychodzi mi sprawdzać, kto jest przyjacielem, kto wrogiem.- Zerknął na Ptolemeusza,potem na Kleopatrę.W tej chwili stanął przed nami zdyszany Samuel, dzwigający ciężką amforę.Cezarobejrzał wosk, w którym odcisnął swój pierścień.Stwierdziwszy, że jest nienaruszony, skinąłgłową balwierzowi, który zabrał się do otwierania.- Nalej, Samuelu - polecił Cezar.- Wez mój kielich.Nic mi się nie stało, więc mampewność, że nikt przy nim nie majstrował.Kiedy balwierz wykonał polecenie, Cezar odwrócił się do byłego kanclerza.- Wstań, Potejnosie.Eunuch dzwignął się na nogi z miną wyrażającą zarazem strach i resztki niedawnejbuty.- Konsulu! - szepnąłem zaniepokojony.- Co zamierzasz uczynić? To nie jest rzymskasprawiedliwość, ale zwykły kaprys!- Bogowie są kapryśni, Gordianusie.My też czasem musimy być tacy, jeśli chcemyich naśladować.To także sposób na odkrycie prawdy.Tobie przecież zawsze na tym zależało,czyż nie?- Co chcesz zrobić, Cezarze? - Królowa pochyliła się naprzód, marszcząc brwi.Merianis siedziała wpatrzona w podłogę, nerwowo splatając i rozplatając palce.Apollodoros stał z założonymi rękami i zaciśniętymi szczękami.- Właśnie, Cezarze - podchwycił Ptolemeusz.- Dlaczego nie każesz zdrajcy udusić namiejscu?- Ponieważ chcę dać mu wybór, który może uratować mu życie.Potejnosie, oto kielichprzedniego falerna z prywatnych zasobów Pompejusza.Wino z ager Falernus cieszy sięlegendarną sławą.To najlepszy gatunek w całej Italii.Ale możliwe, że ta amfora jest zatruta.lub nie.Chciałbym to wiedzieć.Zamiast wypróbowywać wino na nieszczęsnym niewolniku,dam je tobie, Potejnosie.- Poniżasz mnie, Rzymianinie!- Nie, Potejnosie, oferuję ci szansę przeżycia, czyli znacznie więcej, niż zasługujesz.Jeśli wino jest czyste, a ty je wypijesz i nic ci się nie stanie, uwolnię cię i pozwolę dołączyćdo Achillasa.Tu obecny Gordianus skosztuje drugą porcję, a potem wszyscy będziemy siędelektować doskonałym falernem.Ale jeśli w amforze jest trucizna.- Kłamiesz! Jest trucizna czy jej nie ma, i tak mnie zabijesz!- Słowo Cezara jest święte, eunuchu! Decyduj się.Bierzesz kielich czy nie?Po rozbieganych oczach Potejnosa poznałem, jaką gorączkową walkę musi terazprowadzić sam ze sobą.Dopóki zachowa bystrość umysłu i błagalny ton, może mu się uda napowrót wkraść w łaski Ptolemeusza.Kiedy jednak wypije wino, nie będzie już odwrotu.Sampoczułem ukłucie wątpliwości.Logika mojej argumentacji była przekonująca dla Cezara,ale.Przypomniałem sobie nagły przebłysk intuicji, jakiego doznałem podczasprzesłuchiwania Apollodorosa, coś związanego z kawałkiem drewna, w którym rzezbił lwiągłowę.Owo ulotne i mgliste wrażenie wciąż wydawało mi się jak najbardziej prawdziwe, alenie miało związku z tym, co się działo w tej chwili.Czyżbym się mylił w sprawie amfory?Zacząłem niemal pragnąć, aby Potejnos odmówił poddania się tej próbie.W końcu jednak perspektywa wolności, jaką ukazał mu Cezar, przeważyła.Ująłkielich, przez chwilę patrzył na swoje odbicie na powierzchni trunku, po czym jednymhaustem wychylił całą zawartość.Popatrzyłem kolejno na wszystkich siedzących na podium.Wszyscy wpatrywali się wPotejnosa z zapartym tchem.Obejrzałem się przez ramię; goście rozparci na sofach wyglądalijak widzowie w teatrze tuż przed kulminacją dramatu.W odległym rogu dostrzegłem dwóchdworzan i rzymskiego oficera, który się z nimi wtedy przekomarzał.Cała trójka siedziałateraz razem i w osłupieniu patrzyła na rozgrywającą się na podium scenę.Potejnos wcisnął Cezarowi kielich w dłoń i stanął wyprostowany, powoli toczącwokoło wzrokiem z hardą miną.Oblizał wargi, zacisnął i rozluznił szczęki i wziął głębokioddech.Zamknął na chwilę oczy, potem się uśmiechnął i spojrzał na Cezara.- I co, Rzymianinie, jesteś zadowolony?- Niczego nie czujesz?- Tylko rozkosz, jakiej może dostarczyć tak doskonałe wino.Szkoda, że biedny Wielkinie zdążył go skosztować! A więc, Cezarze? Jak z twoim świętym słowem? Mogę terazodejść?Cezar przechylił głowę i patrzył na Potejnosa przez długą chwilę, po czym przeniósłwzrok na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]