[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Małe, niebieskie pło-myczki, z daleka wyglądające jak niebieskawe plamy w mglistej bieli.Kiedy takstał i patrzył na ogniki, zdawało mu się, że podchodzą, zbliżają się do niego, tłocząu jego stóp. Uwolnij je , poprosiła strażniczka. Ale to przecież nie są jedyne błędne ognie, jakie istnieją , zaprotestowałDolg. A ja nie mogę jezdzić po całym świecie i ich szukać. Nie wszystkie błędne ognie są takie jak te.Większość to zwykłe ogniki, któ-re powstają na bagnach z gnijących drzew i ziemi.Te zgromadziły się na tychogromnych bagnach, bo wiedziały, że niebieski kamień jest ich jedynym wyba-75wieniem. Czym więc są te światła elfów? To dusze, które nie znalazły spokoju. Rozumiem i bardzo chętnie im pomogę.Co mam robić? Unieś w górę wielki szafir.A potem zawołaj w stronę bagien, z całą miłościąi zrozumieniem, na jakie potrafisz się zdobyć, że życzysz im, by szczęśliwie do-tarły do domu, to znaczy do miejsc, w których odnajdą spokój.To bowiem nie jestjednolita grupa.One należą do różnych sfer, do różnych czasów i różnych częściświata.Dolg wziął swój tornister. Ja zaraz.Strażniczka powstrzymała go ruchem ręki. Zatrzymaj się.Powinieneś wypowiedzieć te słowa, ale jeśli uczynisz tylkoto, to sam już nigdy nie odnajdziesz drogi do domu.Poproś najpierw, by cię bez-piecznie przeprowadziły przez bagna. Oczywiście! Jaki ja jestem nierozumny! A tamte drugie bagna? Te najwięk-sze? Czy one są również zamieszkane przez.Jasne, przecież muszą być, bopokonałem je bez najmniejszej trudności drogą, którą wyznaczyły ogniki. Teraz też będzie tak samo, gdy tylko się tam znajdziesz, one wskażą ci, któ-rędy iść. Rozumiem.Jestem gotów.Kobieta głęboko wciągnęła powietrze. W takim razie możesz zaczynać.Dolg rozwinął sweter i wyjął kamień.Ponownie doznał wzruszenia na wi-dok kryształowej czystości klejnotu niebiańskiej barwy.Z najwyższą ostrożnościąuniósł go obiema rękami, zastanawiał się przez chwilę nad tym, co ma powiedzieć,po czym zawołał w stronę bagien: Drodzy przyjaciele, którzy pomogliście mi przyjść tutaj! Bądzcie równieżyczliwi i przeprowadzcie mnie z powrotem przez bagna! Ufam wam! Muszę nawas polegać! A teraz życzę wam, by każde z was dotarło nareszcie do domu,który sobie wybierze.Nie wiem, skąd przychodzicie ani jakie przyświecają wamcele, lecz życzę wam spokoju i wszystkiego najlepszego, co tylko mogę sobiewyobrazić.Proszę ten szlachetny kamień, by pomógł wam dojść szczęśliwie tam,dokąd zdążacie! Znakomicie , przekazały mu myśli strażniczki.Zaległa nieprawdopodobna cisza.Krzyczący na bagnach ptak umilkł, wiatrustał i mgła trwała w całkowitym bezruchu tuż nad mokradłami.Cała naturawstrzymała dech.Błędne ogniki też się nie poruszały.Początkowo Dolg myślał, że nie udało mu się ich uwolnić, że szlachetny ka-mień to oszustwo, szklana kula pozbawiona mocy, choć przecież czuł, że trzyma76w ramionach ogromną siłę.Z klejnotu promieniowała wielka energia.I zrozu-miał, że tylko on na całym świecie potrafił odnalezć niebieski szafir.Duchy, duszezmarłych istot, nie były w stanie odsunąć wielkiego bloku, który zamykał wejście,a żadna żywa istota ludzka nie mogła liczyć na pomoc błędnych ogników.On jed-nak należał do tego samego rodzaju co strażniczka i ci, którzy niegdyś ukrylidrogocenny klejnot na niedostępnych bagnach.Nie musiał długo czekać.Najpierw dał się słyszeć delikatny szum i zarazpotem mógł zobaczyć, że tam, gdzie dopiero co znajdowały się ogniki, ukazująsię maleńkie elfy i nowo narodzone dzieci ludzkie, nieco dalej widział gromad-kę dzieci trochę mniejszych niż on, lecz obdarzonych takimi samymi dziwnymioczyma, z powodu których tak cierpiał we wczesnym dzieciństwie.Dzieci patrzyły na niego, a z ich czarnych oczu biła radość.Dolg był tak wzru-szony, że łzy spływały mu po policzkach, musiał wytrzeć nos, żeby móc coś po-wiedzieć.Widział też większe dzieci.Ułomne, nieszczęśliwe dzieci ludzkie, i zrozumiał,że zostały kiedyś wyniesione do lasu, bo rodzice nie chcieli mieć do czynieniaz kalekami.Zostawili malców własnemu losowi.Może dzieci zostały w lesie po-mordowane, może tylko porzucone, ale przecież nie były w stanie odnalezć drogido domu ani wrócić o własnych siłach.Widział karły z maleńkimi latarenkamiw dłoniach, widział poległych wojowników i innych ludzi, którzy zeszli na błęd-ne ścieżki, może w lesie, a może w ogóle w życiu.Opowiem ludziom, że baśnie o błędnych ognikach są do pewnego stopniaprawdziwe, pomyślał.Jest z pewnością tak, jak powiedziała strażniczka, że więk-szość płomyków to dzieło natury, lecz mity o błędnych ognikach musiały powstaćtutaj, na tych rozległych bagnach otaczających święty szafir. Ale co z moim tatą? Jak ja się do niego dostanę? Nie chciałbym, żeby odszedłna wieczny odpoczynek.On musi żyć! Kiedy nadejdzie właściwa pora, będziesz wiedział, co robić , odparła straż-niczka. Dzięki ci, Dolgu z islandzkiego rodu czarnoksiężników! Jeszcze się zo-baczymy, bo wciąż jeszcze ani ja, ani moi kuzyni nie zostaliśmy uwolnieni.Aledzięki tobie jesteśmy na najlepszej drodze.Dolg rozglądał się wokół, lecz już jej nie widział.Nie widział też tych istot,które dzięki szafirowi pojawiły się na bagnach, a które były podobne do Dolga. Nie! zawołał przerażony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]