[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciągnęło się to przez kilka długich, przerażających minut.Krasnoludowie rzucali się wkażdą możliwą stronę, iskry wydawały się podążać za nimi wszędzie, gdzie się ukrywali, parzącich w plecy i przypalając im brody.Wtem wszystko się skończyło równie nagle, jak zaczęło,pozostawiając kaplicę w idealnej ciszy, wypełnioną zapachem siarki.Bruenor wyprostował się powoli na tronie i starał się odzyskać część utraconej godności.- Co ty, na dziewięć piekieł, zrobiłaś? - znów zażądał odpowiedzi, na co biedna Stumpetwzruszyła jedynie ramionami.Kilku krasnoludów zdołało się z tego lekko zaśmiać.- Przynajmniej wciąż jest czerwono - stwierdził Jerbollah pod nosem, jednakwystarczająco głośno, by zostać usłyszanym.Znów został uderzony przez stojącego za nimkrasnoluda.Bruenor potrząsnął z niesmakiem głową, po czym zamarł w bezruchu, gdy w powietrzuprzed nim pojawiły się dwie gałki oczne, przyglądając mu się złowieszczo.Następnie spadły na podłogę i poturlały się chaotycznie, spoczywając w końcu kilkakroków dalej.Bruenor spoglądał z niedowierzaniem, gdy z powietrza wyłoniła się widmowa dłoń,przesunęła gałki oczne do siebie i obróciła je tak, by znów były skierowane na królakrasnoludów.- Cóż, to się nigdy wcześniej nie wydarzyło - powiedział bezcielesny głos.Bruenor podskoczył przerażony, po czym usiadł z powrotem i jęknął kolejny raz.Oddawna nie słyszał tego głosu, lecz nigdy go nie zapomni.Poza tym wyjaśniał on tak wiele z tego,co działo się w kaplicy.- Harkle Harpell - rzekł Bruenor i wszędzie wokół niego rozgorzały szepty, bowiemwiększość z pozostałych krasnoludów słyszała opowieści Bruenora o Longsaddle, osadzie nazachód od Mithrilowej Hali, domu legendarnego, ekscentrycznego klanu czarodziejów,Harpellów.Bruenor oraz jego towarzysze przejechali przez Longsaddle, zwiedzili Ivy Mansionpodczas poszukiwań Mithrilowej Hali.Było to miejsce, którego krasnolud, nie będącymiłośnikiem magii czarodziejów, nigdy nie zapomni, i którego nigdy nie będzie wspominał zprzyjemnością.- Witaj, królu Bruenorze - powiedział głos, emanując z podłogi tuż pod ustawionymigałkami ocznymi.- Jesteś tu naprawdę? - spytał krasnoludzki król.- Hmmm - jęknęła podłoga.- Słyszę zarówno ciebie, jak i tych, którzy mnie otaczają tutajw Fuzzy Quarterstaff - odparł Harkle, mając na myśli tawernę w Ivy Mansion, w Longsaddle.-Chwilkę, jeśli pozwolisz.Podłoga hmmmnęła jeszcze kilkakrotnie, a gałki oczne zamrugały raz czy dwa, co byłochyba najdziwniejszym widokiem, jaki Bruenor kiedykolwiek widział, bowiem znikąd pojawiłysię powieki, zakryły na chwilę oczy, po czym znów zniknęły.- Wygląda na to, że jestem w obydwu miejscach - próbował wyjaśnić Harkle.- Jestem tudość ślepy.moje oczy są oczywiście tam.Zastanawiam się, czy mogę je odzyskać.- Widmowadłoń pojawiła się z powrotem, sięgając po gałki oczne.Starała się uchwycić bezpiecznie jedną znich, jednak skończyło się na tym, że oko jedynie obróciło się na podłodze.- Aoa! - wrzasnął zdenerwowany Harkle.- A więc to tak jaszczurka postrzega świat!Muszę to zanotować.- Harkle! - ryknął sfrustrowany Bruenor.- Och, tak, tak, oczywiście - odparł Harkle, wracając do niewielkiej ilości posiadanychprzez siebie zmysłów.- Wybacz mi, proszę, rozproszenie uwagi, królu Bruenorze.To się nigdywcześniej nie zdarzyło.- Cóż, zdarzyło się teraz - powiedział cierpko Bruenor.- Moje oczy są tam - rzekł Harkle, jakby starał się sobie wszystko głośno uporządkować.-Ale, oczywiście, ja również dość szybko tam będę.Tak naprawdę miałem nadzieję się tamznalezć, jednak mi sienie udało.Naprawdę ciekawe.Mógłbym spróbować jeszcze raz albopoprosić jednego z mych braci, by postarał się.- Nie! - zagrzmiał Bruenor, wzdrygając się na myśl, że zaraz mogłyby spaść na niegodeszczem inne części ciała Harpella.- Oczywiście - Harkle zgodził się po chwili.- Zbyt niebezpieczne.Zbyt ciekawe.Dobrzewięc.Przybywam w odpowiedzi na twe wezwanie, przyjazny krasnoludzki królu!Bruenor opuścił głowę na dłoń i jęknął.Już od dwóch tygodni obawiał się właśnie tychsłów.Wysłał do Longsaddle emisariusza z prośbą o pomoc w ewentualnej wojnie tylko dlatego,że Drizzt nalegał.Według Bruenora posiadanie Harpellów za sprzymierzeńców eliminowało koniecznośćposiadania przeciwników.- Tydzień - powiedział głos Harkle'a.- Przybędę za tydzień! - Nastąpiła długa cisza.-Ehm, umm, czy byłbyś taki miły i przechował moje gałki oczne w bezpiecznym miejscu?Bruenor skinął na bok i kilku krasnoludów wystąpiło do przodu.Byli zaciekawieni i nieobawiali się już egzotycznych przedmiotów.Spierali się o to, kto podniesie oczy, i skończyło sięna tym, że dwaj różni krasnoludowie trzymali je jednocześnie - i obydwaj odczuwali widocznąprzyjemność, robiąc do nich miny.Bruenor krzyknął do nich, żeby przestali się bawić, zanim jeszcze głos Harkle'a wrzasnąłw przerażeniu.- Proszę! - błagał nieobecny mag.- Niech tylko jeden krasnolud trzyma moje oczy.-Dwaj krasnoludowie zacisnęli natychmiast mocniej swą zdobycz.- Dajcie je Stumpet! - ryknął Bruenor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]