[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Catti-brie mogła sobie z łatwością wyobrazić konsekwencje wypuszczenia jej z ręki.Uparciewsunęła pod siebie rękę i zaczęła wstawać, lecz została z powrotem przyparta do podłogi przezdelikatną dłoń.Ujrzała bose stopy Drizzta Do' Urdena uderzające przed nią o kamiennąposadzkę.Drizzt wykrzywił się dziwacznie wypadłszy na korytarz.Rzucił się do tyłu i na podłogę takgwałtownie, iż Catti-brie obawiała się, że został podcięty.Zrozumiała jednak, że był to czynDrizzta, bowiem nad nim przeleciała zielonkawa galareta.Obrót umieścił stopy Drizzta z powrotem pod nim i wybił się niczym skaczący kot.Zaś skacząca kocica, Guenhwyvar, popędziła za nim, przeskakując nad Catti-brie i wpadającw korytarz, obracając się tak idealnie, gdy jej łapy dotknęły kamieni, że Catti-brie musiałazamrugać, by upewnić się, że nie ma zwidów.- Naul - dobiegł pełen protestu krzyk z korytarza.Wojownik, którego Vendes torturowała,którego biła bezlitośnie, rzucił się na nią, a jego oczy gorzały ogniem zemsty.Guenhwyyar parła tuż za nim, zdecydowana pomóc Drizztowi, jednak w momencie, któregokocica potrzebowała, by włączyć się do walki, sejmitar wbił się już głęboko w brzuch Vendes.* * *Jęk z boku odwrócił uwagę Catti-brie.Zauważyła ranną kobietę, czołgającą się poupuszczoną przez siebie broń.Catti-brie rzuciła się natychmiast na nią, pozostając na podłodze, i owinęła nogi wokół szyidrowki, ściskając jaz całej siły.Obydwie mahoniowe dłonie sięgnęły w górę, by ją szarpać, by jąuderzać.Nagle jednak kobieta uspokoiła się, a Catti-brie uznała, że się poddała - dopóki niedostrzegła, iż wargi drowki poruszają się.Rzucała czar!Kierując się czystym instynktem, Catti-brie wbiła raz za razem palec w oczy drowki.Zpiewstał się wrzaskami bólu oraz protestu, które przeszły następnie w słaby świst, gdy Catti-briezacisnęła mocniej nogi.Catti-brie nienawidziła tego z całego swego szczodrego serca.Zabijanie ją odrzucało,zwłaszcza takie walki jak ta, kiedy to musiała obserwować przez bolesne sekundy, być możeminuty, jak dusi wroga.Niedaleko wypatrzyła sztylet Entreriego i chwyciła go.Jej niebieskie oczy wypełniły łzywściekłości i utraconej niewinności, gdy unosiła śmiercionośne ostrze.* * *Guenhwyvar zatrzymała się gwałtownie, a Drizzt szorstko wyciągnął zagłębione ostrze iodstąpił o krok.- Nau? - powtórzyła oszołomiona Vendes, wypowiadając słowo oznaczające u drowów nie.Niegodziwa Duk-tak wydała się wtedy Drizztowi mała, niemal żałosna.Była zgięta wpół z bólu icała się trzęsła.Padła Drizztowi do stóp.Jej usta poruszyły się, ostatni raz formułując słowo zaprzeczenia,lecz żaden dzwięk nie wydobył się z pozbawionych oddechu warg, a jej płonące czerwienią oczyzamknęły się na zawsze.ROZDZIAA 24NA AEB, NA SZYJDrizzt wrócił do swojej celi i ujrzał Catti-brie leżącą wciąż na kamiennej podłodze,trzymającą pajęczą maskę i starającą się uspokoić oddech.Za nią Entreri wisiał nieporadnie zajedno ramię, wykręcone i przyklejone do pokrytej galaretą ściany.- To go uwolni - wyjaśniła Catti-brie, ciskając maskę Drizztowi.Drizzt chwycił ją, lecz nie poruszył się, mając na głowie ważniejsze rzeczy niż uwalnianiezabójcy.- Regis mi powiedział - wyjaśniła kobieta, choć wydawało się to wystarczająco oczywiste.-Zmusiłam go do tego.- Przyszłaś sama?Catti-brie potrząsnęła głową, a Drizzt przez moment niemal zemdlał, sądząc, że kolejny zjego przyjaciół może być w niebezpieczeństwie albo martwy.Kobieta wskazała jednak naGuenhwyyar, a tropiciel wydał z siebie westchnienie ulgi.- Jesteś bezmyślna - odparł Drizzt, a jego słowa niosły za sobą czyste niedowierzanie orazgniew.Skrzywił się, patrząc na Catti-brie, chcąc, by wiedziała, że nie jest zadowolony.-Nie bardziej niż ty - odpowiedziała młoda kobieta z chytrym uśmiechem, uśmiechem, któryzdjął z twarzy Drizzta grymas.Mroczny elf nie mógł zaprzeczyć radości, jaką odczuwał, widzącznów Catti-brie, nawet w tak niebezpiecznych okolicznościach.- Chcesz teraz o tym rozmawiać? - spytała Catti-brie, wciąż się uśmiechając.- Czy teżwolisz poczekać, aż wrócimy do Mithrilowej Hali?Drizzt nie miał gotowej odpowiedzi, potrząsnął jedynie głową i przejechał rękąpo swychgęstych włosach.Spojrzał następnie na pajęczą maskę oraz na Entreriego, i powrócił mu grymas.- Mamy układ - szybko wtrąciła się Catti-brie.- Doprowadził mnie do ciebie i powiedział, żewyprowadzi stąd nas oboje, zaś my zaprowadzimy go na powierzchnię.- A gdy się tam znajdziemy? - nie mógł nie zapytać Drizzt.- On pójdzie swoją drogą, a my swoją- odrzekła pewnym głosem Catti-brie, jakbypotrzebowała usłyszeć siłę swego głosu, by utrzymać swe postanowienie.Drizzt znów przeniósł powątpiewające spojrzenie z maski na zabójcę.Perspektywaoglądania Artemisa Entreri wolnym na powierzchni nie odpowiadała zbytnio szlachetnemutropicielowi.Jak wiele osób ucierpi z powodu tego, co zrobi teraz Drizzt? Jak wiele osób będzieznów terroryzowanych przez mrok, który uosabiał Artemis Entreri?- Dałam słowo - Catti-brie oznajmiła w obliczu wyraznych wątpliwości swego przyjaciela.Drizzt rozważał dalej konsekwencje.Nie mógł odmówić Entreriemu potencjalnejprzydatności podczas podróży, która ich czekała, zwłaszcza walk, jakie będą musielinajprawdopodobniej stoczyć, by wydostać się z kompleksu Baenre.Drizzt walczył już wcześnieju boku zabójcy pr2y podobnych okazjach i wspólnie zbliżali się do doskonałości.Mimo to.- Przyszedłem w dobrej wierze - Entreri wyjąkał przez szczękające zęby.-Ocaliłem.ocaliłem ją.-Jego wolna ręka wykrzywiła się, jakby chciał wskazać na Catti-brie, lecz przeszyłją nagle gwałtowny wstrząs i uderzyła o ścianę.- Mam więc twoje słowo - stwierdził Drizzt, podchodząc do mężczyzny.Miał zamiarposunąć się dalej i wyciągnąć od Entreriego obietnicę, że jego złe uczynki zakończą się, a nawetże znalazłszy się na powierzchni, zmierzy się dobrowolnie ze swą mroczną przeszłością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]